Chciałabym napisać o toksoplazmozie, ponieważ coraz częściej słyszy się o oddawaniu kotów "na gwałt", bo okazało się, że kobieta jest w ciąży. Otóż rozmawiałam wczoraj z lekarzem weterynarii (mam o nim bardzo dobre zdanie), który stwierdził, iż wedle jego wiedzy ogromna większość (mówił, iż ponad 80%) zarażeń toksoplazmozą wynika ze spożywania surowego lub niedosmażonego/niedopieczonego mięsa czy też podczas jego obróbki, np. krojenia. Czasem krojąc surowe mięso mimochodem dotykamy ust, a niektórzy nawet coś podgryzają, (np. jabłko) przenosząc w ten sposób ewentualną toksoplazmozę. Jako drugą najczęstszą drogę wskazywał jedzenie nieumytych warzyw prosto z ziemi, a zarażenie od kotów uznawał za ogromnie rzadkie, bo kto z nas nie myje rąk po sprzątaniu kuwety? Zresztą niewiele osób chyba dotyka odchodów bezpośrednio ręką, nie mówiąc już o późniejszym dotykaniu nią jedzenia..
Według tego weterynarza nie ma się co obwiać zarażenia toksoplazmozą od kota, a za wystarczające zabezpieczenie uważa zakładanie rękawiczek podczas sprzątania kociej kuwety (a przecież dla zupełnego spokoju sumienia kuwetę sprzątać mogą inni domownicy).
W każdym razie zalecał obrabianie surowego mięsa w rękawiczkach, unikanie półsurowych wędlin (metek, tatara itp.) czy półkrwistych steków, dokładne mycie warzyw i używanie rękawiczek do czyszczenia kuwety.
Może dzięki tej informacji wiele kotów nie zostanie oddanych, czy - co też się zdarza - porzuconych, a przyszłe mamy będą miały realną wiedzę co do tego, jak być bezpieczną przed tą chorobą.
Dodam, iż nie jestem weterynarzem, przytaczam tylko słowa specjalisty.
Serdecznie pozdrawiam
