mam spore problemy ze swoją picea. Stoi ona na balkonie w doniczce i od jakiegoś czasu zaczęła tracić igły po jednej stronie. Nie zastanawiając się dłużej, przesadziłam ją. To co znalazłam w ziemi przeraziło mnie. W doniczce było pełno dżdżownic - naliczyłam ich około 30-40 sztuk, które skrzętnie wcinały mi korzonki:

Opłukałam więc bardzo dokładnie korzenie i czyściłam pędzelkiem delikatnie korzenie, wyzbywając się jednocześnie wszystkich glizd. Zrobiłam drenaż w doniczce za pomocą grysu, wsypałam świeżą ziemię do iglaków i miałam nadzieje na koniec przygód. Na zimę podsypałam jeszcze iglaka korą.
Długo szczęście nie trwało - na korze, którą podsypałam drzewko pojawiły się ślady jakby śluzu/żywicy. Pojawiło się multum białych pajączków. Z tym jednak też sobie (a przynajmniej tak myślałam) poradziłam. Usunęłam całą "mokrą" korę i ubijałam małe pajączki. Niedługo jednak po tym na drzewku pojawiły się większe okazy, które wyglądają tak:


Dookoła doniczki rozprzestrzeniają się również małe, zielone robaczki, których zdjęcia aktualnie nie mam. Podejrzewam, że może to być zielona mszyca. Skąd jednak o tej porze roku żyjąca mszyca?
Bardzo proszę o pomoc bo nie wiem już sama czy drzewko warte jest ratowania. Zaznaczę jeszcze, że nigdy nie było traktowane żadnymi środkami chemicznymi.
pozdrawiam
Malwina