Zostawiłam resztę nasion i będę sadzić na wiosnę.Chciałam sprawdzić ,czy mi wykiełkują
Kilkanaście lat temu sadziłam też nasionka pini i też w okresie zimowym.Pięknie mi rosły,po 2 latach zostały w gruncie już na stałe,ale niestety nie przezimowały
Uwierzcie, są ciekawsze roślinki.
Po pierwsze- absolutnie nie przezimuje. Po drugie- ładnych kilka lat tworzy igły młodociane, pojedyncze i wygląda naprawdę nieszczególnie.
Szkoda zachodu.
Marzenko ja też czekam na nasionka pini z Włoch , z tym że u mnie jest strefa klimatyczna 8B więc spokojnie przezimuje sobie na zewnątrz...tylko najpierw muszę ją mieć .Pytałam w innym temacie o wysianie nasion ale już widzę tutaj odpowiedź co mnie bardzo cieszy.Dziękuję.
Natura dała nam dwoje oczu, dwoje uszu, ale tylko jeden język po to, abyśmy więcej patrzyli i słuchali, niż mówili.
Witam oprawiałem Pinie już kilka razy ale to było chyba z 5 lat temu jak ciocia pojechała do Hiszpanii i przywiozła ze sobą szyszki a w nich nasionka ... moment pojawienia się kiełka był wielce oczekiwany :P Pinie zostały posadzone na działkę i niestety nie przetrwały zimy choć zostały wysiane wiosna i cale lato i jesień przebyły na dworze były dość duże ok. 15 cm. Llecz u naszej znajomej przetrwała zimę, nie wiem jak teraz co z nią, rosła w zacisznym miejscu i miała srebrzyste igły.
Życzę powodzenia w uprawie Pinii )
Podobna zasięgiem do Pinus pinea jest Pinus pinaster.
Ta druga jest u mnie na szkółce i zimę w sezonie 2008/2009 przetrwała bez strat na dworze (jako 3-letnie siewki w doniczkach P11), a przez kilka dni temperatura była poniżej -15 st. C, co u mnie nad morzem bywa ostatnio nader rzadko.
Mam też sygnały z centralnej Polski, że pochodzące ode mnie Pinus pinaster mają się dobrze w innych kolekcjach.
O, znajomi! Witam, też tu jestem!!!!
Szukam wiadomości o bzach i przypadkiem trafiłam na bliski mi temat.
To wszystko bajki o duchach! Pinii wcale nie trzeba moczyć. Starczy wsadzić do ziemi i czekać około 3 tygodni. Samo wyłazi, bez żadnych zabiegów. Tyle, że potem uchować trudno, bo łatwo jej parszywieją korzonki. Trzeba uważać, żeby nie przelać.
Ale za to są śliczniusie, jak wyłażą z ziemi!
No i niestety nie na polski klimat. Tu z ledwością przezimowały już duże dorosłe drzewa. To co padło zostało odcięte jakiś tydzień temu. U mnie przed blokiem rosną i właśnie częściowo pomarzły, bo śnieg zawitał dokraju kwitnącego makaronu i przeleżał AŻ 4 dni!!! I teraz mam takie lekko łysawe drzewka przed oknem...