- w "schronie" Reks pewnie jadł tylko suche, więc przejście na zupkę, nawet gęstą, może być dla jego brzuszka kłopotliwe, przygotuj się na ewentualność częstszego wychodzenia za potrzebą. Ale tak zawsze może się zdarzyć przy zmianie diety. Może, chociaż nie musi Kwestia przyzwyczajenia kiszek do nowego rodzaju jedzenia i tyle.
- niektórzy weci bardzo się zżymają na łączenie suchej karmy z "domowym", czyli gotowanym jedzeniem, że to niby niezdrowo, że w suchej jest już wszystko, więc nie ma potrzeby łączyć, że domowe jest mniej zdrowe itd. Ja uważam inaczej, a nasz wet przyznał, że nasze jedzonko jest rzeczywiście pełnowartościowe, więc od trzech lat rano Prot je gotowane, a wieczorem dojada suchym - i jest okazem zdrowia (o tyle, o ile pies z padaczką i sztucznym stawem może być zdrowy). W każdym razie wszystkie badania mówią, że jest ok
- ryż na rosołku (z jarzynami) działa nieco zapierająco, makaron też, kasza jęczmienna zaś odwrotnie. Teoretycznie najlepiej jest łączyć jarzyny + mięso + węglowodany w proporcji po jednej trzeciej każdego, ale to tylko tak w przyblizeniu, nie ma się co stresować, że za mało, czy za dużo czegoś, bo pies od tysiącleci żyje na resztkach spod ludzkiego stołu i nie narzeka, więc specjalnie jedzonko gotowane tylko dla niego, to i tak rarytas
- do gotowanego jedzenia dodaję po łyżce całego siemienia lnianego na porcję, dla ładnej sierści i zdrowego brzuszka. Można dodać łyżkę oleju lnianego, albo z pestek winogron, ale u nas sprawdza się siemię rozklejane w kaszy, więc tak właśnie robię i nie miotam się z tranem czy kwasami omega...
- jedzonko solę jedną łyżeczką soli, bo wtedy przy gotowaniu jakoś ładniej mi to pachnie, a łyżeczka na cały gar, to niewiele, więc psu jakoś nie szkodzi. Nie daję mu jednak jedzenia gotowanego dla nas, ludzi, bo przyprawiam je za mocno dla psich kiszek, za dużo soli, papryki, cebuli (dla psa zakazana!), chili, pieprzu itp. No i serdelkowe smaczki jako nagrody są wydzielane po plasterku, a nie po kilogramie na raz.
- gotuję za jednym zamachem cały gar gęstego jedzonka, a potem, na gorąco jeszcze, dzielę na porcje w litrowych pojemnikach po lodach i pakuję do lodówki. Potem podgrzewam a mikrofalówce, albo dodaję łyżkę wrzątku i Prot całkiem to sobie chwali.
- mięso - cały kurczak albo podobna ilość innego mięska, żołądeczków czy serduszek kurczakowych, indyczych, wołowych itp. czasem uda się dostać kości cielęce z dużą ilością chrząstek, wtedy dodaję też chrząstki i żyłki, po ugotowaniu kości wyrzucam, a mięsko kroję i wkładam do kaszy. Nie gotuję już na szyjkach indyczych, czy tp. bo obieranie tego zajmowało za dużo czasu i taniość szyjek była przez to względna. Prot nie może jeść kości, więc sprawa jest jasna - wolę mięsko, które łatwiej oddzielić od gnatów, ale wywar na kościach jest bardzo pożądany.
- po wyjęciu ugotowanego mięsa do wywaru dodaję osiem garści kaszy, rozklejam ją, dodaję siemię i włoszczyznę. Do tego dosypuję ziółka suszone, albo świeże, lubczyk, pokrojone łodyżki natki, liście kalarepy czy rzodkiewki, co mi w ręce wpadnie.
- z tej porcji wychodzi pięć niemal pełnych pojemników, Prot waży 43 kg, więc i zjeść musi sporo.
- z lenistwa kupuję włoszczyznę mrożoną, krojoną w paski, dzięki temu nie muszę trzeć na tarce, bo większych kawałków jarzyn Prot nawet nie tykał, jakoś mu się między zębami przesmykiwały na podłogę
- zdrowym psom można podawać kości, ale lepsze są surowe, niż gotowane, lepiej się je trawi i nie kruszą się w ostre drzazgi. Oczywiście kości tzw. długie, np. z drobiu, są zakazane, bo mogą przebić przewód pokarmowy. No i nie można dawać za dużo gnatów, bo mogą powodować roztrój żołądka.
- Prot źle zniósł próby z wątróbką, więc już nie próbuję
- czasem awaryjnie dostaje puszkę psiego jedzenia, ale trzeba uważać, bo jeśli nie miał z nimi do czynienia, to może zareagować problemami żołądkowymi.
Tara, trzymaj się Wasz pies to twardy zawodnik, skoro przeżył bez szwanku pobyt w schronisku... Minęło kilka dni, na pewno poczuł się już u Was pewniej, więc teraz będzie sprawdzał, kto rządzi w domu. Bądźcie cierpliwi do bólu, cierpliwi i konsekwentni, jak wprowadzicie jakieś zasady, to trzymajcie się ich stale, bez wyjątków. Łatwiej się żyje, jeśli są jakieś rytuały, okreslone godziny jedzenia, miejsca snu, no i zasady postępowania typu "przy obiedzie nigdy nic nie dajemy psu". NIGDY! Albo "do łóżka wstęp wzbroniony" - więc za każdym (!) razem spokojnie sprowadzamy psa z łóżka czy kanapy, tak długo i tyle razy, aż przyjmie do wiadomości, że to jest miejsce człowieka, a nie psa.
I właśnie teraz uważajcie na spacerach, bo może zacząć zaczepiać inne psy w ramach obrony swojego pana (czy pani), albo odwetu za schroniskowe strachy. Ale to też przejdzie, a może nawet nigdy się nie pojawi. Teraz nadchodzą trudne dla niego i dla Was dni, warto o tym wiedzieć, że coś się takiego może zdarzyć, chociaż może się też okazać, że akurat Wasz pies ten kryzys przejdzie lżej. Nie chcę Was straszyć, tylko przygotować na to, że pies po przejściach nie jest najłatwiejszym kompanem, szczególnie na początku wspólnego życia.
Pies nie jest wdzięczny za to, że go zabraliście do domu, to bardzo kochane, ale wyrachowane zwierzę. Zrobi coś, jeśli mu się to opłaci. Strasznie to brzmi, prawda? Ale nauka wymaganych zachowań jest skuteczniejsza, jeśli jest poparta smaczkami, niż jeśli się psa karci, bije czy krzyczy na niego. Nie chcę powiedzieć, że Wy bijecie psa, nie, nie... Mówię tylko, że pies szybciej zrozumie o co Wam chodzi, jeśli po każdym pożądanym zachowaniu dostanie plasterek czegoś dobrego. A niepożądane kwitujcie krótkim "Nie", "Źle", czy "Zostaw" i odsunięciem psa od tego, co robi.
Jakby co, poczytaj o psach ze schronu tutaj, wiele tu cennych porad, bo wiele rzeczy może nas zaskoczyć, a tak to już jesteśmy przygotowani na wiele i wiemy co z czego wynika i dlaczego się dzieje tak, a nie inaczej:
- http://pies.onet.pl/szukaj.html?q=przej%B6ciach
No to znowu się rozpisałam, wybaczcie, ale jakoś tak wyszło, że wciąż mam w pamięci goldenka, pamiętacie?, tu w wątku cieszyliśmy się wszyscy, że ma nowy domek, a potem... No tak, eh, może nie wracajmy do tematu... Ale zapomnieć trudno... I dlatego dzielę się tym, co przerobiliśmy we własnym domu, a co może się przydać tym, kto też zamie się jakąś psią biedą.
A teraz zobaczcie co znalazłam w wątku Azy!!!