O tym właśnie chciałam z Wami porozmawiać.
We Francji też słyszałam o tej metodzie, ale sama jeszcze nigdy jej nie stosowałam. Zamierzam to zrobić w tym roku, a czy i jak mi wyjdzie, zobaczymy... Mój warzywniak nie jest duży i wolę go wykorzystać na pomidory, koperek itp. które zajmują mi już cały warzywniak.
Pozwoliłam sobie otworzyć nowy temat, bo uważam, że jest to bardzo ciekawy eksperyment, i szkoda by było, żeby się zgubił "wśród innych warzyw" i tematów. Chodzi mi o to, żeby umieścić tutaj wszystkie nasze uwagi i doświadczenia z tym związane, co w przyszłości nauczy nas unikać błędów osób, którym się nie powiedzie a równocześnie skorzystać z rad tych, którym się uda.
Na początek podzielę się z Wami moimi wiadomościami.
1. Ta metoda pozwala uzyskać sporo ziemniaków na minimalnej powierzchni (mały ogród, mała szklarnia, balkon (!)...- aby było światło!)
2. Ta metoda opiera się na zasadzie kopczykowania. Czym wyższy kopczyk, tym większy plon. W związku z tym, podobno są odmiany bardziej lub mniej się nadające do tego typu uprawy. ( Lepsze są te, które się bardziej wyciągają (tak czytałam, nie znam się na odmianach i "zachowaniach" ziemniaków!)
3. Nie potrzeba żadnego "specjalnego" worka. Można użyć np. zwykły worek z zakupioną ziemią próchniczą lub np. jak największy (np. 100 litrowy) worek na śmieci (przekręcony na lewą stronę, bo podobno strona wewnętrzna jest zabezpieczana jakimiś szkodliwymi środkami chemicznymi), stare opony układane jedne na drugiej "w wieżę", walec utworzony z siatki i wyściełany od środka plastikowym workiem i wszystko "w tym stylu", co Wam przyjdzie do głowy... choćby wiadro czy duża donica. Co by to nie było, musi być zapewniony drenaż (porobić dziurki).
4. Rolujemy brzegi worka lub kładziemy jedną oponę. Na dno nasypujemy ok. 15cm ziemi próchniczej lub dojrzałego kompostu, na tym kładziemy ziemniak lub kilka ziemniaków (wykiełkowanych!), kiełkami do góry. Odległość między ziemniakami musi wynosić ok. 40cm. i przykrywamy je ok. 10 cm ziemi (kompostu)
5. Podlewamy i zostawiamy do wyrośnięcia. Kiedy kiełki wyrosną ( w jednych źródłach podają że wtedy, w innych że dopiero po ukazaniu się listków??? ) dosypać kolejne 10 cm ziemi (kompostu) (albo do wysokości listków???) i znów czekać aż kiełki się wyciągną... i tak kontynuować, rozwijając brzegi worka w miarę rośnięcia poziomu ziemi, lub też dokładając opony, aż do rozwinięcia całego worka czy ułożeniu wszystkich opon (podobno da się tak do wysokości ok. 1 metra).
6. Należy pilnować, aby podczas całego cyklu uprawy ziemia była cały czas wilgotna. Równocześnie nie może być zbyt mokro, dlatego przypominam o konieczności drenażu. Miejsce uprawy musi być bardzo jasne i ciepłe (zabezpieczone od mrozu! Z tego co wyczytałam wynika, że np. w ogrzewanej szklarni można je uprawiać nawet zimą)
7. Kiedy osiągniemy pożądaną wysokość naszej "wieży", pozwalamy roślinom ziemniaków dokończyć "normalny" cykl, czyli urosnąć, zakwitnąć i przekwitnąć.
8. Kiedy kwiaty przekwitną, w zasadzie ziemniaki są dobre, ale jeszcze rosną do uschnięcia roślin, dlatego lepiej poczekać ze "zbiorami" do uschnięcia liści. (Po przekwitnięciu zaprzestać podlewania).
Proponuję zobaczyć jeszcze obrazki: tu i tu
A tutaj fotorelacja z czyjegoś eksperymentu, niestety nieudanego...
Wnioski:
1. Nie używać różnych odmian w jednym worku, bo rosną w różnym tempie
2. Jeśli sadzimy bezpośrednio w glebie, uwaga na szkodniki ( u tych państwa białe robaki, larwy jakichś chrząszczy (o takie ) wlazły z gleby do worka i wszystko wyżarły...
Co Wy na to?
Czy ktoś jeszcze chce sprobowac taką uprawę i podzielić się w tym wątku swoimi uwagami i doświadczeniami?