Tak przy okazji zdjęcie zalanych pomidorów . W sumie tunel diabli wzięli prawie całkiem , tunel ogłowiony , owoce zaczęły rosnąć , dwa tunele trochę pogniły .
Aniu, współczuję, wyglądają okropnie, przecież z tego żyjesz! U mnie też wszystkie dolne liście tak wyglądały, wszystko pousuwałam, wierzchołki są jakie-takie.
Zauważyłam, że zdecydowana większość pomidorów ma plamy na łodygach, jedna odmiana tylko , poza kilkoma szarymi zaschniętymi już (chyba po topsinie) plamami na liściach, nic sobie nie robi z takiej pogody to Southern Night. Ale to odmiana późna (80dni), posadziłam z ciekawości, zobaczymy. Baaardzo porażone to Kmicic, Perkoz i niektóre malinówki. Muszę sobie to wszystko pozapisywać, by na następny rok jakiejś selekcji dokonać. Może wieczorkiem , jak burzy nie będzie.
Kochani, spróbujcie i Wy pozapisywać jakie odmiany u Was dobrze się obroniły, potem wytypujemy które są najodporniejsze na tak ektremalne warunki pogodowe.
Ja na pewno nigdy więcej nie posadzę bawolego serca. Może nie widać na liściach oznak choroby, ale są jakieś takie filigranowe, no i pogubiły wszystkie kwiaty. Po prostu żółkną i opadają jeszcze w pąkach, a niektóre już zawiązane.
Ja mam to samo w gruncie na większości pomidorów błyskawicznie rozwija się choroba .Wygląda to jak u Kozuli, akrobat i brawo stosowałem natychmiast po zauważeniu pierwszych obiawów.Usunąłem wszystkie uschnięte i zainfekowane liście, widzę że choroba postępuje dalej.Moim zdaniem wygląda to na zarazę i coś jeszcze nie wiem co, może szara pleśń, której te lekarstwa nie leczą. Pozdrawiam
uprawiałem odmiany bardziej odporne na zarazę, ale nie posiadają dobrego smaku,więc wolę malinówki która już zaczęła owocować od połowy maja i po raz pierwszy w tym roku nawet posadzę malinówkę na jesień po ogórkach ,trochę boję się żeby nie zmiękły.
Poszłam do sklepu po oprysk na szarą pleśń na pomidorki, pan jak usłyszał że chodzi o pomidory uparł sie ,że nie euparen, tylko ridomil mz. Wykazałam się znikomą asertywnością , bo chciałam na szarą pleśń , a facet mi wcisnął na zarazę, no i teraz mam wątpliwości, czy warto zastosować ten środek profilaktycznie na zarazę? W końcu nie pryskałam nim na tę szarą pleśń , bo zrobiły się tropiki i umarła śmiercią naturalną , pochłonęła tylko 1 ofiarę, wyrośniętego pomidorka.
Poradźcie proszę , czy zastosować ten ridomil profilaktycznie czy kupić jednak tatoo np.?
Ridomil jest środkiem zapobiegawczym systemicznym , czyli takim który jest skuteczny przy niezbyt dokładnym pokryciu rośliny opryskiem . Ponieważ zaraza krąży w powietrzu , opryskiwanie zapobiegawcze pomidorów jest niezbędne . Tam gdzie są już plamy należy użyć środków interwencyjnych .
Ps. Moje utopione pomidory raczej nie zmartwychstaną , podtopione wracają do życia . Dzięki za kondolencje . Będzie trudno znaleźć super słodkiego , bo właśnie pomidory z jego nasion zalało i tego jest mi najbardziej szkoda . Krzyżowanie i selekcja kosztowały 5 lat pracy żeby taki pomidor mógł się pojawić . Reszta wchodzi w ryzyko zawodu , po prostu trzeba zaiwaniać dwa razy więcej za dwa razy mniej .
Mam pytanie do Kozuli. Moja koleżanka sadzi pomidory tylko w gruncie, nigdy nie pryska i zawsze ma ładne, nie chorują. Zaraz po posadzeniu podlewa je miedzianem. Daje około litr na roślinę. Twierdzi, że to wystarcza. Natomiast męża znajoma poniżej dolnego liścia wbija miedziany drut (wcześniej coś z niego ściera) i jest on do końca życia pomidora i jej pomidory ponoć też nie chorują (tych nie widziałam). Zastanawiam się czy ten miedzian, czy też miedź z tego drutu nie krążą w roślinie cały czas (bardziej ta miedź z drutu) i te pomidory nie są jakieś lekko trujące? A co ze skażeniem wód gruntowych. Jak się posadzi około 30-u pomidorów, to wlewa się 30 litrów wody do ziemi. Na każdym środku jest napisane, żeby nic nie wylewać, nawet popłuczyny wypryskać na rośliny. Gdyby każdy podlał miedzianem to co by było? Może ktoś z wykształceniem chemicznym też się wypowie.
miedzian został zastosowany po raz pierwszy,gdy winogrona były przywiązywane do miedzianego stelaża i te które miały kontakt z tlenkiem to nie chorowały i tak to zauważono jego działanie,a jeśli chodzi o tak dużą dawkę roztworu do gleby to dość poważne wykroczenie ,takie pomidory na pewno będą nie jadalne.
Kajo, każdy środek chemiczny dopuszczony do sprzedaży ulega rozpadowi i jest, powiedzmy nieszkodliwy, wiec tak czy to na liściach czy to w glebie, środek się rozłoży, tylko w różnych odstępach czasu. Zależy to od temperatury, wilgotności, a przede wszystkim od jego ilości. Podejrzewam, że (czyta hipoteza) miedzian czyli tlenochlorek miedzi, po rozpadzie będąc już w roślinie zostaje wykorzystany. A o przebijaniu łodygi pomidora miedzianym drutem czytałem w książce nabytej w księgarni. Też jestem ciekaw działania mechanizmu tego sposobu ochrony przed grzybem, a miedź na pewno krąży po pomidorze (krzaku i owocach ), bo gdyby tak nie było, to by pomidor chorował. A nie choruje podobno ...
Miedzian zapobiega występowaniu zarazy ale tylko wtedy, kiedy zaraza się jeszcze nie pojawiła na pomidorach... kiedy pokazały się objawy zarazy trzeba działać środkami interwencyjnymi - typu. topsin, acrobat, curzate...
Magdo, Topsin na pomidorach jest na brunatną plamistość liści, septoriozę i szarą pleśń , natomiast nie zwalcza zarazy ziemniaka.
Na zarazę oprócz Acrobatu , Curzate (działają wgłębnie i kontaktowo), jest jeszcze parę preparatów interwencyjnych działających systemicznie jak:Signum (tylko na pomidory), Mildex i Tatoo . Te dwa ostatnie mogą być również stosowane na mączniaka rzekomego na ogórkach. Jest jeszcze Amistar, który działa zapobiegawczo p-ko zarazie, ale interwencyjnie na alternariozę, septoriozę, szarą pleśń i mączniaka prawdziwego.
Najbardziej porażone to Hetman, Kmicic i niektóre malinowe, podejrzewam, że to zaraza ziemniaka ale pewna nie jestem, może Ania mnie w tym utwierdzi albo zaprzeczy ;
stosunkowo niewiele plam jest na Delfine i Dyno xOrange, tylko na jednym Dyno znalazłam plamkę na łodydze a parę na liściach;
Na szczęście wierzchołki rosną zdrowe, myślę, że tatoo zatrzymał chorobę.