Witajcie po kolejnej dłuższej przerwie
Z niczym się nie wyrabiam, na nic nie mam czasu, nawet nie zauważyłam kiedy listki fiołków puściły sadzonki na tyle duże, że podniosły folię, którą były przykryte, wełnowce - wstrętne, obrzydliwe wełnowce zadomowiły się na storczykach i teraz jeszcze co wieczór biegam z wykałaczką i patyczkiem do uszu i je morduję.
Moniko - oczywiście, że nie jesteś natarczywa

Przypominasz mi tylko, że powinnam się wziąć i nadrobic zaległości.
Papirusa zdążyłam posadzić na szybko, nawet nie wiem kiedy puścił kolejne młode pędy. Jak widać - nie jest on za bardzo wyrośnięty

, ale jestem dobrej myśli. Stare liście z "parasolki" obumarły i zaczynały już gnić, więc je usunęłam pęsetką.
Jak wspomniałam - walczę z wełnowcami, ale to nie jedyne zmartwienie, ponieważ od zwiększonej wilgotności, którą stworzyłam dla storczyków zaczyna mi wchodzić grzyb nad oknem

Tragedia, już zmywaliśmy to specjalnym środkiem, okna cały czas są na rozszczelnieniu, grzejniki praktycznie wcale nie chodzą, bo ani ma jeszcze potrzeby, ani nie lubimy gorąca, ani dobrze nie zrobiłoby to moim storczykom. W mieszkaniu jest ciepło - taki już jego uroki a ja jeszcze podnoszę wilgotność.
Na szczęście kwiaty pokazują, że nie marnuje się mój czas spędzony przy nich

Gdyby nie to, że kwitną, to chyba już nie dałabym rady - te wełnowce doprowadzają mnie do pasji

Nie mogę uśpić swojej czujności, pewnie w jakimś stopniu już przywykłam do tego, że one są i chyba już zawsze będą
Jednak takie widoki rekompensują mi te wszystkie zmartwienia:
