Witam, to mój pierwszy post na tym forum. Chciałabym tutaj odświeżyć i nieco poszerzyć ten wątek upewniając się co do tego czy właściwie zamierzam postąpić z moimi rododendronami.
Dodam, że chciałabym zdobyć tutaj wiedzę, by wreszcie zająć się stopniowo w odpowiedni sposób naszym ogrodem.
Wracając do tematu - jest 15 czerwca i mój przekwitły rododendron na zbliżeniach wygląda tak:
Pora więc na
wyłamywanie przekwitłych kwiatów a raczej tego co po nich pozostało.
Moje pytania w tym temacie:
a) Czy w grę wchodzi tylko "wyłamywanie" czy też można ciąć za pomocą sekatora (wówczas wydaje mi się, że precyzja miejsca cięcia jest większa, ale nie wiem co jest dla rośliny lepsze)?
b) Proszę wskazać mi właściwe miejsce oderwania przekwitłego kwiatu (ja się skłaniam do 4 albo 3 ale jak wspomniałam nie mam w tej dziedzinie doświadczenia)
Wprawdzie zdjęcie tbet daje już troszkę pogląd na tę sprawę ale jeśli można to jeszcze trochę precyzyjniej określić to byłoby super.

Z lewej zdjęcie wybranego fragmentu rośliny, z prawej naniesione potencjalne miejsca łamania 1 - 4.
c) Proszę ocenić i skorygować czy poniżej udokumentowane łamania, których się dzisiaj dopuściłam "na próbę" ;) są poprawne.
1c.

Z lewej przed wyłamaniem, z prawej po wyłamaniu (dość wysoko, tak mi się dosłownie ułamał)
2c.

Z lewej w trakcie wyłamywania, z prawej po wyłamaniu (został jeszcze fragment szypułki kwiatowej (nie wiem czy to się tak nazywa "szypułka") i z tej perspektywy tego nie widać ale myślę, że tak 1,5 cm może nawet 2 cm od nasady pozostało.
Niżej bałam się wyłamywać, żeby nie uszkodzić tego małego pączka, który na dole się pojawił albo tego pędu z młodymi listkami.
Może powinnam jeszcze trochę odczekać? Może później pozostałości po kwiecie będą bardziej kruche i lekko będą się wyłamywały w dogodnym dla siebie miejscu?
Liczę na Państwa życzliwe przyjęcie w tym temacie.