smonika pisze:(...)Po śmierci pan płakał tydzień - od poniedziałku do piątku. W sobotę pani nie wytrzymała i przyniosła sukę labradorkę z rynku. I tak następna psina ma kochających właścicieli
![serduszko ;:167](./images/smiles/heart.gif)
NITKA pisze:Może to jest dobra metoda. (...)
No nie bardzo... To NIE JEST DOBRA metoda. To znaczy następny pies po poprzednim to dobra metoda dla człowieka, ale nie "z rynku", a ze schroniska albo z domu tymczasowego, gdzie schroniskowe bidy są socjalizowane i szczepione. Mnóstwo psów czeka na swojego człowieka, tylko brać i wybierać...
"Z rynku" kupuje się psa od handlarza, który produkuje taśmowo szczeniaki, a do tego ich nie bada, nie szczepi, zero gwarancji zdrowia... Suka ma szczeniaki przy każdej cieczce, towar jest tani, więc ma zbyt, a te, które się nie sprzedadzą, idą do lasu, albo są wywalane na wsi na drogę, czy w mieście na ulicę. Niech się same wyżywią, albo zdechną. Albo jakaś dobra dusza się nimi zajmie....
To zamknięte koło. Ludziom się wydaje, że ratują biedne zwierzątka z kartonu przed złymi warunkami, a handlarz ma motywację do tego, żeby wyprodukować kolejne szczeniaki... A jak się suka już wyeksploatuje, to ją też można wywieźć do lasu... I tak to się toczy... Jakby taki facet nie miał zbytu na szczenięta, to się przerzuci na watę cukrową, albo wieńce pogrzebowe... Towar, to tylko towar...