Uratowane storczyki (Art) :)
Re: Uratowane storczyki (Art) :)
Asiu, nadzieja zakwiliła w moim sercu, że może się udać. powiedz czym poradziłaś sobie z przędziorkami? targetem może>? czy pryskałaś też kwiat?> <mój falek niestety teraz kwitnie...>. czy wyciągałaś go z korzeniami i je tez pryskałaś? po tym wszystkim zmiana ziemi? jestem zupełnie nowa na forum. jeśli ktos mógłby się podzielić doświadczeniami w tym względzie będę niezmiernie wdzięczna. moja kacja niszczenia przędziorków trwa. ale robię to trochę na wyczucie... pozdrawiam wszytskich i witam, ola
Jovanko, Małgosiu, dziękuję serdecznie za słowa otuchy i za rady
Jeśli chodzi o odizolowanie, to tak zrobiłam od początku choroby!
Szczerze mówiąc, to mam już tylko naprawdę maleńką iskierkę nadziei, ale
nawet jeśli się nie uda, to zawsze to jakaś nauka, no i lekcja pokory
Olu, witam wśród miłośników tych pięknych i tajemniczych kwiatów
Co do walki z przędziorkami:
1. Ponieważ mam nawyk prawie codziennego oglądania swoich roślin, atak przędziorków zauważyłam
dość wcześnie, tzn. gdy pojawiły się pierwsze pajęczynki.
2. Naprzód delikatnie przetarłam liście i tworzące się łodygi miękkim, zwilżonym wodą wacikiem, aby pozbyć się pajęczyn.
3.Do spryskania użyłam środka KARATE ZEON 050 CS firmy Target. Gdyby były kwiaty, potraktowałabym je
najwyżej mgiełką i to z "kilometra" odległości. Skrapiałam zielone części i (obficiej) podłoże od góry.
4.Zabieg powtórzyłam jeszcze dwukrotnie, co 7 dni
5.W Twoim przypadku, przesadziłabym go dopiero po zakończeniu kwitnienia.
Olu, Życzę powodzenia Pozdrawiam :P
Jeśli chodzi o odizolowanie, to tak zrobiłam od początku choroby!
Szczerze mówiąc, to mam już tylko naprawdę maleńką iskierkę nadziei, ale
nawet jeśli się nie uda, to zawsze to jakaś nauka, no i lekcja pokory
Olu, witam wśród miłośników tych pięknych i tajemniczych kwiatów
Co do walki z przędziorkami:
1. Ponieważ mam nawyk prawie codziennego oglądania swoich roślin, atak przędziorków zauważyłam
dość wcześnie, tzn. gdy pojawiły się pierwsze pajęczynki.
2. Naprzód delikatnie przetarłam liście i tworzące się łodygi miękkim, zwilżonym wodą wacikiem, aby pozbyć się pajęczyn.
3.Do spryskania użyłam środka KARATE ZEON 050 CS firmy Target. Gdyby były kwiaty, potraktowałabym je
najwyżej mgiełką i to z "kilometra" odległości. Skrapiałam zielone części i (obficiej) podłoże od góry.
4.Zabieg powtórzyłam jeszcze dwukrotnie, co 7 dni
5.W Twoim przypadku, przesadziłabym go dopiero po zakończeniu kwitnienia.
Olu, Życzę powodzenia Pozdrawiam :P
Witam :P
Tak się zastanawiam dalej.....czy.... aby stosowany środek na przedziorki w postaci tego Karate nie potraktował storczyków dokładnie.
Wiem,ze przedziorki to super przebiegłe stwory, jednak chemia musi być
stosowana b.ostrożnie.Tutaj te kwiaty wykazują jakby niższą odporność.
Polecam stosowanie preparatów *provado* - w formie oprysku i tabletek-to w wiekszości jest wypróbowane,skuteczne.I co wazne nie nieszczycielskie dla storczyków
w takim stopniu jak bywa z innymi.
pozdrawiam J :P VANKA
Tak się zastanawiam dalej.....czy.... aby stosowany środek na przedziorki w postaci tego Karate nie potraktował storczyków dokładnie.
Wiem,ze przedziorki to super przebiegłe stwory, jednak chemia musi być
stosowana b.ostrożnie.Tutaj te kwiaty wykazują jakby niższą odporność.
Polecam stosowanie preparatów *provado* - w formie oprysku i tabletek-to w wiekszości jest wypróbowane,skuteczne.I co wazne nie nieszczycielskie dla storczyków
w takim stopniu jak bywa z innymi.
pozdrawiam J :P VANKA
Soniu, dzięki za trzymanie kciuków i jeszcze bardziej za pozytywne myślenie !
Jovanko, również dziękuję ! Widzę, że wnikliwie analizujesz przyczynę mojego
niepowodzenia... Może faktycznie trzeba było zastosować coś łagodniejszego? Zapiszę sobie
nazwę Provado, aby wiedzieć na przyszłość (choć przyznam, że nie tęsknię za kolejnym
takim doświadczeniem !)
Olu, mam nadzieję, że nie dałam Ci w takim razie (czyt. uwagi Jovanki) przepisu -
"jak wykończyć swojego storczyka" i spróbuj może zastosować właśnie ten środek...
Jeszcze jedno pytanko: szukając inf. o "Provado", natknęłam się w jednym z postów na radę,
że można pojedynczą roślinę (oczywiście zaatakowaną intruzami) zamknąć po oprysku,
na parę dni w worku foliowym. Ponoć roślince nic się nie stanie, a brzydale skuteczniej wyginą...
Jakie są Wasze opinie
Jovanko, również dziękuję ! Widzę, że wnikliwie analizujesz przyczynę mojego
niepowodzenia... Może faktycznie trzeba było zastosować coś łagodniejszego? Zapiszę sobie
nazwę Provado, aby wiedzieć na przyszłość (choć przyznam, że nie tęsknię za kolejnym
takim doświadczeniem !)
Olu, mam nadzieję, że nie dałam Ci w takim razie (czyt. uwagi Jovanki) przepisu -
"jak wykończyć swojego storczyka" i spróbuj może zastosować właśnie ten środek...
Jeszcze jedno pytanko: szukając inf. o "Provado", natknęłam się w jednym z postów na radę,
że można pojedynczą roślinę (oczywiście zaatakowaną intruzami) zamknąć po oprysku,
na parę dni w worku foliowym. Ponoć roślince nic się nie stanie, a brzydale skuteczniej wyginą...
Jakie są Wasze opinie
Joanno :P
To takie moje skazenie zawodowe i dlatego , że jestem chemikiem , mam wiele
respektu do stosowania chemii .
Provado jest dostępne w dwóch postaciach-
1/spray - to dorażne stosowanie, szybka interwencja. Może być worek ,ale z wietrzeniem jednak troszeczkę.
2/są pałeczki - które działają długofalowo, często ochronnie możliwe są do zastosowania.
Troszke jest kłopotu z ich wsadzeniem , bo.....przeważnie storczyk nie ma zwięzłego podłoża :P .Ale też można sobie poradzić- sporządzić ciecz rozgniatając pastylę
i przez jakiś czas tym też delikatnie podlać.
Srodek czynny działa w dwóch kierunkach:
1/ ....... unieszkodliwienie na miejsu
2/poprzez soki krążące w roślinie ,ktore odbierają na dobre pewnie apetyt brzydakom.
Srodek zwalcza wszelkie stadia i wiele z tych , wszechobecnych szkodników roślin/duże spektrum/
Niestety, mając jakiekolwiek kwiaty w domu, musimy liczyć się z bonusami- to tylko natura i nic nie zmieni tego faktu.
Jest żywiciel - jest szkodnik.
Wystarczy na palmach, dracenach czy innych zmienić wilgotność
i bractwo ssąco-kłujące zasiada.
Czasami nawet nie widać, dopiero efekty nas ,wiadomo do czego prowokują .
Preparaty sa średnio drogie każdy z nich to pewnie~25zł ale b.wydajne.
U mnie wystarczaja na rok - a mam :P ile mam -kwiatów w lecie stanowisko w szklarence i w ogrodzie .Czyli pełne bogactwo ogrodowego ZOO.Nigdy nie wiem kiedy
moze być atak- najczęściej z wiatrem, deszczem, wichurą, upałami. I nie tylko storczyki sa obiektem zainteresowania.
Joanno :P pociechą tak myślę dla Ciebie , byłby nowy maluni nabytek lub jakiś może inny prezencik ;:95 .
Odwrócisz sobie uwagę od rzeczy ,które są wkomponowane w naszą pasję.
Nie znam nikogo, któremu się takie przypadki nie zdarzają.
pozdrawiam J OVANKA
To takie moje skazenie zawodowe i dlatego , że jestem chemikiem , mam wiele
respektu do stosowania chemii .
Provado jest dostępne w dwóch postaciach-
1/spray - to dorażne stosowanie, szybka interwencja. Może być worek ,ale z wietrzeniem jednak troszeczkę.
2/są pałeczki - które działają długofalowo, często ochronnie możliwe są do zastosowania.
Troszke jest kłopotu z ich wsadzeniem , bo.....przeważnie storczyk nie ma zwięzłego podłoża :P .Ale też można sobie poradzić- sporządzić ciecz rozgniatając pastylę
i przez jakiś czas tym też delikatnie podlać.
Srodek czynny działa w dwóch kierunkach:
1/ ....... unieszkodliwienie na miejsu
2/poprzez soki krążące w roślinie ,ktore odbierają na dobre pewnie apetyt brzydakom.
Srodek zwalcza wszelkie stadia i wiele z tych , wszechobecnych szkodników roślin/duże spektrum/
Niestety, mając jakiekolwiek kwiaty w domu, musimy liczyć się z bonusami- to tylko natura i nic nie zmieni tego faktu.
Jest żywiciel - jest szkodnik.
Wystarczy na palmach, dracenach czy innych zmienić wilgotność
i bractwo ssąco-kłujące zasiada.
Czasami nawet nie widać, dopiero efekty nas ,wiadomo do czego prowokują .
Preparaty sa średnio drogie każdy z nich to pewnie~25zł ale b.wydajne.
U mnie wystarczaja na rok - a mam :P ile mam -kwiatów w lecie stanowisko w szklarence i w ogrodzie .Czyli pełne bogactwo ogrodowego ZOO.Nigdy nie wiem kiedy
moze być atak- najczęściej z wiatrem, deszczem, wichurą, upałami. I nie tylko storczyki sa obiektem zainteresowania.
Joanno :P pociechą tak myślę dla Ciebie , byłby nowy maluni nabytek lub jakiś może inny prezencik ;:95 .
Odwrócisz sobie uwagę od rzeczy ,które są wkomponowane w naszą pasję.
Nie znam nikogo, któremu się takie przypadki nie zdarzają.
pozdrawiam J OVANKA
Uff, jak to miło pobuszować po Forum (również dla relaksu) jak się wraca wieczorem z pracy...
Bardzo czytelnie wyjaśniłaś mi Jovanko moje wątpliwości - dziękuję! :P
A co do pomysłu "maluniego prezenciku" (oczywiście najlepiej w postaci nowego storczyka ) - jestem otwarta!
Jak tylko coś upatrzę !
Póki co jednak, mam jeszcze w domu czym się cieszyć. Mój pH. "Liodoro" ma już 3 otwarte kwiatuszki.
Pokażę, jak będzie jeszcze więcej . Kilka odpoczywa lub coś tworzy, kilka kończy kwitnienie, a reszta...
Ten ma łodygę metrowej długości
Pozdrawiam storczykowo, Joanna.
Bardzo czytelnie wyjaśniłaś mi Jovanko moje wątpliwości - dziękuję! :P
A co do pomysłu "maluniego prezenciku" (oczywiście najlepiej w postaci nowego storczyka ) - jestem otwarta!
Jak tylko coś upatrzę !
Póki co jednak, mam jeszcze w domu czym się cieszyć. Mój pH. "Liodoro" ma już 3 otwarte kwiatuszki.
Pokażę, jak będzie jeszcze więcej . Kilka odpoczywa lub coś tworzy, kilka kończy kwitnienie, a reszta...
Ten ma łodygę metrowej długości
Pozdrawiam storczykowo, Joanna.
Myszek, gdybym chciała podeprzeć łodygę wyżej, to wtedy właśnie bym ją złamała, bo jest tak przez naturę
uformowana. Jest więc o.k.
A jak się ma Twoje dendrobium (to ukorzeniane w keramzycie) ? Są już jakieś korzonki ?
Ja już zrobiłam fotkę mojego (czyli kolejnej "kupki nieszczęścia"), ale nie mam teraz czasu wklejać. (obowiązki !)
Może wieczorkiem...
uformowana. Jest więc o.k.
A jak się ma Twoje dendrobium (to ukorzeniane w keramzycie) ? Są już jakieś korzonki ?
Ja już zrobiłam fotkę mojego (czyli kolejnej "kupki nieszczęścia"), ale nie mam teraz czasu wklejać. (obowiązki !)
Może wieczorkiem...
No, skoro nic mu nie grozi to OKArt pisze:Myszek, gdybym chciała podeprzeć łodygę wyżej, to wtedy właśnie bym ją złamała, bo jest tak przez naturę
uformowana. Jest więc o.k.
A jak się ma Twoje dendrobium (to ukorzeniane w keramzycie) ? Są już jakieś korzonki ?
A moje D. usiłuje coś wypuścić - na dwóch psb pojawiły się jakieś "bąbelki" ale tak małe, że jeszcze nie ma co pokazywać .
Pozdr,
Mysza
'Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, i przychodzi taki jeden, który nie wie, że się nie da, i on właśnie to robi.' Albert Einstein
'Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, i przychodzi taki jeden, który nie wie, że się nie da, i on właśnie to robi.' Albert Einstein
No, wreszcie jakaś wolna chwilka !
Kolejna moja "kupka nieszczęścia" (choć tym razem z większą iskierką nadziei ) to moje Dendrobium.
Gdy je kupiłam, wyglądało zdrowo i pięknie kwitło prawie 3 miesiące.
Pozwoliłam mu jakiś czas odpocząć i nast. przesadziłam do nowego podłoża. Stan korzeni był niezbyt dobry.
Były one wbite (wrośnięte) w kawałek rozmokniętego drewna, czy jakiejś kory. Nie wiedziałam, czy mam ją na siłę odrywać, bo dość mocno przylegała do korzeni. Usunęłam więc tylko wierzchnią warstwę.
Od czasu przesadzenia moje D. ciągle zrzuca liście, nawet z młodych przyrostów! Wkrótce chyba zostanie łyse
Czy to normalne? A oto zdjęcie:
A to, co nazywasz Myszek "bąbelkami" u Twojego storczyka, ja u mojego nazywam "nadziejkami" (ocz. od nadziei)
Pozdrawiam, Joanna
Kolejna moja "kupka nieszczęścia" (choć tym razem z większą iskierką nadziei ) to moje Dendrobium.
Gdy je kupiłam, wyglądało zdrowo i pięknie kwitło prawie 3 miesiące.
Pozwoliłam mu jakiś czas odpocząć i nast. przesadziłam do nowego podłoża. Stan korzeni był niezbyt dobry.
Były one wbite (wrośnięte) w kawałek rozmokniętego drewna, czy jakiejś kory. Nie wiedziałam, czy mam ją na siłę odrywać, bo dość mocno przylegała do korzeni. Usunęłam więc tylko wierzchnią warstwę.
Od czasu przesadzenia moje D. ciągle zrzuca liście, nawet z młodych przyrostów! Wkrótce chyba zostanie łyse
Czy to normalne? A oto zdjęcie:
A to, co nazywasz Myszek "bąbelkami" u Twojego storczyka, ja u mojego nazywam "nadziejkami" (ocz. od nadziei)
Pozdrawiam, Joanna