Z autentycznym zainteresowaniem przejrzałam jeszcze raz wątek o przechowywaniu pelargonii, bo byłam ciekawa, co tez tam napisałam.
Jeśli chodzi o ukorzenianie pelargonii bluszczolistnych w sierpniu, to niestety u mnie porażka: z 7 czy 9 sadzonek przyjęły się ostatecznie trzy sztuki, które i tak nie przetrwały zimy w jasnym chłodnym pomieszczeniu, gdzie miałam na nie oko. Myślę, że mimo wszystko je zasuszyłam i tak zamiast w stan spoczynku przeszły w stan wiecznego spoczynku.
![gwizdanie ;:224](./images/smiles/whistling.gif)
Co ciekawe, ukorzeniły się te sadzonki, które początkowo były wsadzone do słoika z wodą i po jakimś tygodniu dopiero trafiły do doniczek. Nie wiem, może to jest metoda na nie.
Natomiast tak się złożyło, że na klatce schodowej przechowałam skrzynkę z roślinami matecznymi i tu również jedna mi uschła, tak więc trzeba ten stan spoczynku traktować z dużym wyczuciem. Niestety popełniłam błąd i zamiast przyciąć rośliny jesienią przycięłam je dość radykalnie wiosną, bo bałam się robactwa, które przyplątało się zimą na tę lodowatą klatkę schodową.
![o-ścianę ;:223](./images/smiles/wallbash.gif)
Bałam się, że coś na liściach mimo oprysku przetrwa i się obudzi na wiosnę. Obecnie dwie pelargonie mają już trochę liści, ale to już nie będzie na pewno to, co w zeszłym sezonie.
Natomiast przechowywane w zimnym przedpokoju pelargonie rabatowe są w tej chwili ozdobą mojego balkonu.
![taniec :tan](./images/smiles/taniec.gif)