Małgosiu/Merghen, ja też baardzo lubię takie korzenie Co lepsze, zaraziłam storczykomanią znajomych- przychodzili do nas, patrzyli, aż w końcu sami zaczęli gromadzić kolekcję i powiedzieli, że strasznie podobają im się te wystające we wszystkie strony korzenie i że mają nadzieję, że i u nich będą tak rosnąć (i rosną). A dodatkowo, stwierdził to FACET! ;)
Kwitnącego zygopetalum Ci zazdroszczę, ale może i ja się kiedyś doczekam, bo kupiłam sobie przekwitnięte, mam nadzieję, że się z nim dogadam...
Oj tak, oj tak, jestem za Ewentualnie jeszcze mógłby być Mini Mark, bo i te bywają w marketach ;)Merghen pisze:ale może się to odmieni...Ty trafisz na Masdevallię a ja na woskowce
Kamilko, ale fajnie Cię widzieć u mnie!
Czary mary, hokus pokus - a jakoś tam rosną sobie- teraz mniej już wokół nich skaczę, większy dystans mam, i pewnie to im wychodzi na dobre.
Z tym dendrobium z przyrostem wewnątrz doniczki nic jeszcze nie robiłam- sprawdziłam, że strasznie grubą doniczkę ma i raczej ciężko byłoby wyciąć okienko tak, żeby niczego wokół nie uszkodzić, podłoża też nie mogę odsunąć, bo akurat przyciskają go takie większe kawałki obrośnięte korzonkami- zniszczyłabym więc korzenie- trudno, niech walczy, będzie co będzie ;)
Powiem Ci, że coraz bardziej lubię te wszystkie dendrobia i inne- dopiero teraz, po ponad trzech latach wielkiej miłości do phalaenopsis, dojrzewam tak naprawdę do pozostałych gatunków, doceniam je, mam ochotę na większe zróżnicowanie kolekcji.
Ale "falki" pozostaną chyba na pierwszym miejscu, mam nadzieję, że i Ty z nich całkowicie nie zrezygnujesz, mimo wszystko, bo są tego warte ;)
Wiesz, u mnie też ostał się jeden jedyny zdrowy; kupiony nieświadomie na początku choroby u mnie, od początku w pokoju z chorymi i dotąd nienaruszony. Mam też tylko jednego, który miał zmiany na liściach i pędzie, został poobrzynany, potraktowany kilkoma środkami i jak dotąd nie ma nawrotów. Może więc bywają jakieś odporniejsze egzemplarze, choć graniczy to z cudem, ale jednak..? Ja jak dotąd nie policzyłam swoich wyrzuconych, ale pewnie ponad 20 sztuk będzie, więc jeden czy dwa ocalałe to marne pocieszenie
Fajnie, że Twój "rudzielec" w dobrej formie- jestem jego fanką, i Ty chyba też ;) Reszty szkoda, no ale cóż- wiadomo, nie mamy szans z tym "badziewiem" paskudnym, dobrze, że człowiek to taka bestyjka, że co go nie zabije, to go wzmocni...
Mam nadzieję, że od teraz będzie u Ciebie już tylko lepiej