Czas się trochę ogrzać w te jesienne chłody (brr!)- dziś wyłącznie na pomarańczowo, za to w słoneczku ;) :
Tej utrąciłam wczoraj 1 pączka o szybę :x :
Ostatnie chwile
dendrobium firebird na balkonie (trochę niewyraźne, bo robione przez szybę):
Już dawno zauważyłam, że u mnie kwitnienia następują falami kolorystycznymi; w tej chwili ewidentnie mam "okres pomarańczowy" (jedynie masdevalia przekwitła wczoraj, ale już rośnie kolejny pędzik).
Niby fajnie, a jednak jakoś mi brak żółtych i białych kwitnień, że już nie wspomnę o fiolecie. Białe storczyki rozkwitają mi masowo w grudniu/styczniu, więc już niedługo ;) ale na inne kolorki sobie chyba poczekam. Kupiony od Justynki/Justus kawałeczek masdevalii barleana ma dopiero 4 listki i piąty ("mój własny") w fazie wzrostu, więc etap fioletowy tak szybko nie nastąpi, ale cóż- pozostaje mi czekać.
Co do dendrobiów nobile- wyznaję publicznie, że
przetrzymałam je przez ostatnie 4 noce w temperaturze lekko poniżej zera nad ranem- dziś już zabieram je na 100% do domu. [Miałam zrobić to wczoraj, ale zasiedziałam się, a potem nie chciało mi się już odkopywać z doniczek dojścia do balkonu po nocy... ;)] Zygopetalum przeniosłam z balkonu po pierwszej takiej nocnej niespodziance przymrozkowej. Oby coś dało to dręczenie biednych kwiatków- będę oczywiście pisać co i jak, jeśli będzie o czym
Kamilko, cieszę się, że podobają Ci się moje zdublowane ascocendy ;) Życzę Ci takich
Wyrzuconych zawsze szkoda, ale powiem Ci, że ja mimo wszystko skłaniam się ku wyrzucaniu (jeszcze lepiej- niszczeniu) chorych- nie wiadomo przecież, czy ten wirus (czy co to tam jest) nie przenosi się na przykład na ubraniu, czy na jakichś przedmiotach, które masz ze sobą... Ręce umyjesz, ale przebierać się przecież nie będziesz po wizycie u Mamy w biurze...
Judi, dzięki, mam nadzieję, że się uda ją uratować, a Tobie życzę pięknej vandy, warto się skusić i odważyć podjąć wyzwanie, wcale nie są trudne, tylko czasem bywają trochę uparte, jeśli chodzi o kwitnienie
Lucynko, walczę- a w razie niepowodzenia na szczęście umiem już wyrzucać bez mrugnięcia okiem, czasem po prostu mówi się trudno... Zobaczymy jak będzie (co piszę ze sporą nadzieją)! ;)
Dorotko- dzięki za podpowiedź, właśnie coś kojarzyłam, że też pisałaś kiedyś o czarnych plamkach... Na razie moja asco jest po oprysku biochikolem, powtórzę go za kilka dni, a w razie dalszych zmian chwycę za topsin (u mnie chemia to ostateczność). Oby się udało!
