gardener jak nie znajdziesz u siebie, to możesz mi się na wiosnę przypomnieć
Jagódko ja myślałam,
że jak ma w nazwie cuchnący to i zapach musi być nieciekawy, ale kwiaty na pewno ma ładne.
Szkoda, że nie pobrałaś sadzonek z pelargonii ( a może Twoja siostra zrobiła, miała takie same). Ja na razie oprócz pelargonii od Ciebie ukorzenione mam kilka gałązek koleusów od Józefa (zastanawiam się jak przechować i zrobić sadzonki z wilca ziemnaczanego też mam od Józia).
Próbuję ukorzenić pelargonie o dużych kwiatach (piękne miała moja mama), ale już widzę, że będą marne efekty. Mam kilka sadzonek zielistki, one fajnie wypełniają donice. Już powoli brakuje miejsca na pearapecie
Co się utrzyma do wiosny to dopiero zobaczę, wtedy będę myślała. Na pewno kwiaty w donicach będą zdobiły jak co roku mój taras, balkon i schody przy wejściu
A póżniej sama na siebie będę zła, że podlwanie wszystkiego zajmuje mi tyle czasu
Grażynko nie wszystkie się spełniają , ale jak coś jest osiągalne to ja jestem otwarta i korzystam
Dziękuję za linka ten piękny ogród widziałam tylko w relacji telewizyjnej. Zazdroszczę tym, którzy mieszkają blisko.
Mnie tego roku udało się zwiedzić ogród w Pisarzowicach u P.Pudełko. Warto było jechać. Chciałam jeszcze zobaczyć ogród P. Kapias, bo to też mam niedaleko, ale tu na forum przeczytałam (nie pamiętam kto napisał), że ceny w szkólce bardzo drogie, więc tego roku sobie odpuściłam. Za rok może namówię męża na wycieczkę.
Krysiu widziałam Twoje piękne prace malowane na szkle, zazdroszczę umiejętności plastycznych, ja takich nie posiadam, owszem manualnie jestem sprawna potrafię wiele, kiedyś ciekawe rzeczy tworzyłam ( miało to tez związek z moją praca zawodową- prowadziłam min. zajęcia z terapii).
Krysiu w zeszłym roku chryzantem nie dzieliłam, miałam to zrobić, ale ciągle było sucho, na moich piaskach musiałabym cały czas do nich biegać z konewką, ponieważ sadziłam je dwa lata temu dałam im szansę. Kwitły ładnie, żałuję jedynie, że nie uszczyknęłam wierzchołków, według mnie były za wysokie.
W przyszłym sezonie wszystkie poprzesadzam ( bez względu na pogodę) zasilę i będę w razie potrzeby podlewała.
W ogóle myślimy intensywnie z mężem jak usprawnić mi podlewanie, tak abym sama jak Jego nie ma radziła sobie. Do tej pory jedynie miałam konewki i wiadra, czerpałam wodę ze studni ( dwa razy wypompowałam całą, na szczęście napływa), korzystam też z pojemnika 1000 litrowego, który jest podłączony do rynny. Ale to wszystko mało. Mam jeszcze drugi pojemnik 1000 l. wkopany w ziemię do tego mąż wkłada pąpkę elektryczną i można podlewać, ale ja sama tego nie robię przeraża mnie prąd w połączeniu z wodą, boję się i bez męża nigdy nie korzystam z tego.
Musimy porządnie nad tym pogłówkować, bo tego roku wiosną i w sierpniu żal było patrzeć jak roślinki więdły.