Waldek26 pisze:Jak ktoś ma 1-2 kretowiska, ja mam naście, więc jak zgrabie wszystkie to trawnika nie będzie widać.
Naście kretowin miałem na dwóch mertach kwadratowych.A metrów kwadratowych dużo.
Trułem,gazowałem,zalewałem,zadeptywałem,zagrabiałem,wapnowałem wapnem chlorowanym,
sypałem azotniak czy jak nazywa się ten nawóz od cyjanowodoru.Zrobiłem zadymiarę z odwróconego odkurzacza.A teraz gdzie się tylko pokaże kopiec,wkładam śmierdziela dymnego
i spokój na kilka dni.Kiedyś na dwóch metrach kw.złapałem 6 kretów,osobiście tymi palcami.
Ja proponuję polubić kreta. Zjada wielkie ilości robali, pędraków i trochę dżdżownic. Wolę krety od nornic.
Jak by co, to chętnie się zamienię: rodzinka nornic za 10 kretów! Plisssss
Jak jest dużo kretowisk (nie mylić z kopcami po nornicach) tzn. że w trawniku jest mnogo robali.....i ich trzeba sie pozbyć.
Adresy do moich wątków Zwierzęta też odczuwają głód, pragnienie, ból, strach... i to już powód by nie zadawać im cierpienia i krzywdy.
Ok Krety lubię, bo są zjawiskowymi ssakami - podobniez ich miejsce bytowania rozciąga się nawet kilkaset m., nieszkodliwe dla roślin, i glęboko kopią, a nie jak n nornice kilka cm pod powierzchnią gleby. Tylko wlasnie ten problem z kopcami, tudzież ubytkami ziemnymi. Co do robali w trawniku, to ma on okolo 30 lat, i nie zmieniany w ogóle, także zapewne dużo tam zamieszkalo przysmaków dla krecika.
Nornice ... mialem je na lato na calej dlugosci dzialki nory, ale jak już wspomnialem wcześniej Karbid zalatwil sprawę
Witam,
ja na krety i nornice używam karbidu ale robię to trochę inaczej niż znanym sposobem, mianowicie po odkopaniu korytarza wsypuje karbid ok 1 łyżkę i od razu zalewam go wodą , karbid z miejsca gazuje a ja zakrywam to miejsce małą ilością ziemi i lekko przyklepuje.Sądzę, że efekt jest nieco podobny do świecowania i natychmiastowy bo deszcz czasami nie pada tygodniami ! W ubiegłym roku walczyłem tym sposobem lecz krecisko po pewnym czasie wracało do ogrodu. W tej metodzie ważne jest aby korytarz był odkryty jako świeży , trzeba działać bardzo szybko !
Pozdrawiam Jurek
W ubiegłym miesiącu oglądałem program na TVN, o jakimś oprysku przeciw kretom, przywędrował do Polski z USA gdzie stosowany jest podobno od kilku lat z dobrymi wynikami.
W skład oprysku wchodzą jakieś oleje i substancje eteryczne ( nie pamiętam jakie).
Po takim oprysku olejki dostają się na smakołyki kreta i pozostają na nich przez ok 1 mc. nie czyniąc im żadnej krzywdy. Nowe przyprawy nie odpowiadają krecikowi i jest zmuszony do zmiany restauracji.
Ten program to "Maja w ogrodzie"
A wręcz przeciwnie bo jest mięsożerny i nie niszczy roślin (bo ich nie je). A że nie znosi towarzystwa innych zwierząt, więc walczy o swoje terytorium nie wpuszczając na nie nawet innych osobników swojego gatunku. Kiedy go zabijemy( a metod jest mnóstwo i w każdym sklepie można kupić pułapki ,trucizny....)a natura nie znosi pustki, na byłe jego terytorium wchodzą przeważnie nornice i np;karczownik ziemnowodny, a te zwierzęta żywią się roślinami!
To jest mit, że kret jest szkodnikiem naszych ogrodów, bo nawet nie kopie tak dużo jak inne myszowate. A co nam przeszkadza czasami jakiś kopczyk, ale nie niszczy naszych roślin przeciwnie wyjada larwy różnych szkodliwych owadów zjada też i dżdżownice ale cóż ... nie rośliny!
W niektórych regionach już nie ma kretów i nie ma najmniejszych szans żeby się tam pojawiły ze względu na takie a nie inne myślenie, a przykro że ten nasz sprzymierzeniec jest tak bezmyślnie tępiony za cichym przyzwoleniem naszych władz bo mimo że jest pod ochroną poważne firmy produkują różne środki do jego zwalczania. Jak zginie ostatni kret to w krajobrazie nic się nie zmieni bo kopce są i będą, ale to nie kreta, tylko między innymi nornic, których jest coraz więcej ....
Proszę poznajcie choć trochę zwyczaje kretów a może to zmieni nasze podejście do tego dzielnego stworzonka, choćby dlatego że zobaczycie Państwo jaką krzywdę zrobiliśmy jemu i przy okazji sobie.... Wiem, że już jest za późno i za jakiś krótki czas nie będzie już tych zwierząt,
ale ten post da może chociaż komuś do myślenia.
Zgadzam się w pełni z Tobą, ale chyba dlatego,że na naszych działkach nie ma kretów i chyba nie mają szans zamieszkać, bo ziemi jest na półtorej łopaty, a niżej skała wapienna, doskonały surowiec dla okolicznych cementowni. Są za to myszy; ciekawe, czy tam, gdzie są krety, nie ma myszy?
Na pewno są tam myszy też, ale ich terytorium jest przynajmniej mniejsze.Przyroda nie znosi pustki, w miejsce opuszczone wejdą inne zwierzęta i nie musi być to akurat nornica czy karczownik ziemnowodny ale np szczur wędrowny ...ja mieszkam na Mazurach od jakiegoś czasu i czytając różne publikacje ,trafiłem na opisy zwyczajów ludności tutejszej ale jeszcze sprzed wojny i między innymi ulubionym tematem było jak się spotkało kilku gburów(gospodarzy) sposoby zwalczania gryzoni a do tego zaliczali też kreta....ale wracając do głównego wątku też słusznie zauważyła Pani że oprócz tego że przez niewiedzę jest tępiony tam gdzie ma dobre warunki do rozwoju to są obszary gdzie nigdy nie występował z powodów naturalnych a to też nie jest tylko region skalny ale np.tereny na których występują powodzie....wątpię też czy jakby zaczęto ratować te zwierzęta to się powiedzie bo jak zaznaczyłem wcześniej ich naturalne siedliska gdzie miały dobre warunki rozwoju są już zajęte przez innych mieszkańców
Czy jest jakiś najbardziej skuteczny , ale naturalny sposób na wypłoszenie kretów , chodzi mi o gnojówki , wyciągi , pisze tak bo kasą nie chlastam , a bardzo boli mnie jak moje rośliny się wywracają , a pod nimi jest tunel
u mnie mimo kreta rośliny nie cierpią, natomiast tam gdzie cierpią, są nory prawdopodobnie nornicy i pogryzione korzenie.
W zasadzie przyzwyczaiłem się do kreta, w pierwszym roku schizowałem, a potem już stoicyzm. Od wiosny na ogrodzie hałas, kosiara i pikacze i kret się przenosi obok, a potem wraca. Tak sobie koegzystujemy.
Swoich kretów pozbyłem się SYSTEMATCZNYM zasilaniem korytarzy kawałkami karbidu
Codziennie rano zaczynałem od obchodu działki ( a jest tego ok.3000 m2) i spokojnie pakowałem grudke karbidu. W ciagu pierwszego miesiaca zużyłem 2 kg ale następnego juz niecałe pół 1kg puszki !
Krety to madre zwięrzątka i chyba zrozumiały. Oprócz karbidu stosowałem (goracym latem) moje własne obciete włosy jakie po wizycie u fryzjera zgarnąłem do małej foliówki.
Sąsiadka "zasila" kopczyki kawałkami starej bawełnianej koszulki swego męża, które wczesniej nasącza jego potem (!) pozdobno tez pomaga.
Ja na razie mam spokój , ale karbid czeka (jakby co)