Dzieliłam i sadziłam swoje kanny wczoraj.
Podzielę się doswiadczeniami
![Smile :-)](./images/smiles/icon_smile.gif)
Postanowiłam w tym roku zrezygnować z donic, ponieważ za dużo jest potem noszenia.
Janusz sadzi w skrzynkach i ja postanowiłam iść jego śladem.
Jesienią wykopałam i razem z ziemią (dość dużą bryłą) umieściłam w skrzynkach wyłożonych folią.
Moje w poprzednich latach z reguły schły, a nie gniły więc tego obawiałam się najbardziej.
Wczoraj wzięłam do ręki karpa po karpie. Wszystkie były ok. Nie wyschły , nie gniły. Oczyszczając z ziemi zauważyłam, że udało mi się podzielić bez cięcia i zasypywania węglem, bo kiedy wzruszałam, to one same sie oddzielały w najcieńszych miejscach, jakby do tego stworzonych.
Ułożyłam w skrzynkach "pomidorowych", na dno wyłożone folią dałam mieszankę ziemi ogrodniczej, kompostu i resztek ziemi zeszłorocznej. Przysypałam takąż ziemią tak, że wystawały tylko ew. kikuciki zeszłorocznych łodyżek.
Mój znajomy kiedyś podpędzał kanny w małych, ciasnych donicach, z kłączami wkopanymi tylko do połowy (tak jak sadzi się irysy kłączowe) i nieźle mu rosły. Postanowiłam też kilka sztuk kanny "Jacob's Coat" tak wysadzić, bo one są nie do zdarcia jak indica.