Jakie przetwory przetrwają temperaturę pokojową?
Mama mojego chłopaka trzymała w kuchni tarte jabłka, owoce we własnym soczku i jeszcze buraczki- to wszystko stało co najmniej rok i było dobre. W zeszłym roku robiłam ogórki kiszone i nie wszystkie zmieściły się do lodówki a pozostałe za szybko się ukisiły.
W zasadzie wszystkie przetrwają jeśli zostaną poddane pasteryzacji (zagotowanie słoików) ale z ogórkami uważaj bo ja za długo pogotujesz to będziesz miała od razu przecier ogórkowy!
Też mam problem z przechowywaniem przetworów. Wszystkie kiszone ogórki, które robiłam są tak kwaśne , że tylko na zupę się nadają. Wiem, że w jakimś wątku czytałam o pasteryzowaniu kiszonych ogórków. Tylko gdzie to zupełnie nie pamiętam. Ale jakby ktoś miał sprawdzony przepis to będę bardzo wdzięczna.
Ja swoje przetwory trzymam w komodzie już kolejny rok i nie zauważyłam by miało to jakiś wpływ na ich trwałość.
Ogórki jeśli nie lubicie mocno kiszonych, można po ukiszeniu poddać bardzo krótkiej pasteryzacji by przerwać proces kiszenia.
Duże znaczenie ma jakość ogórków do kiszenia.
Ja pierwszy raz kisiłam ogórki w beczce plastikowej 30l i wyszły tak super, że mój M w końcu zaczął jeść ogórkową .
Chyba, że dlatego by mi nie zrobić przykrości, sobie z resztą też bo razem je robiliśmy.
To w sumie był eksperyment ze względu na wysyp ogórków (JULIAN) było ich tyle, że słoików mi brakło
To prawda ogórki obficie nawożone nie tylko kapcieją ale wydają też niezbyt miły aromat jakby ktoś "narobił " do słoika. Pasteryzacja powstrzymuje proces kiszenia bo zabija bakterie kwasu mlekowego, które odpowiadają za ten proces.
Moje ogórki pochodzą z pewnego źródła (ogródka rodziców), więc o nadmiernym nawożeniu nie ma mowy. Nie mam też problemu z trwałością. Nawet dwuletnie się nie psują. Problemem w tym, że są strasznie kwaśne.
Oczywiście w internecie są różne przepisy na pasteryzowanie kiszonych ogórków, ale pomyślałam, że może ktoś ma taki wypróbowany. Głownie chodzi o czas pasteryzacji, żeby zatrzymać proces kiszenia i jednocześnie nie rozgotować ogórków.
Kiedyś... bardzo dawno kiedyś pamiętam, że babcia robiła ogórki w takim ceramicznym garnku/beczułce i zalewała te ogórki olejem. Olej sobie był na wierzchu, a ogórki na spodzie Wyciągało się ogórki łatwo, tylko trzeba było szybko rękę/ręce umyć, bo tłusta była/były.