


mała fotka poglądowa (niestety aparat kiepski)

Wszystkie pomidorki były przed wysadzeniem opryskane od spodu roztworem miedzianu, a sadzenie troszkę mi zajęło bo między 25-30 maja wszystko poszło dopiero do gruntu. Każda sadzonka postała porcję (garść) mieszanki obornika bydlęcego suszonego z polifoską. Później udało mi się tylko podlać sadzonki papryk i pomidorów roztworem saletrzaka, no i po południu już zaczęło porządnie padać.. więc nic nie dało się opryskać.
No i mam dylemat, czy jechać jutro o 5 rano przed pracą i opryskać je jakiś środkiem grzybobójczym bo po tych deszczach śpię niespokojnie, czy samym roztworem siarczanu magnezu?
Czy może poczekać do piątku (wtedy dzięki bogu mam wolne) i na wieczór zrobić dopiero opryski? Bo jak patrzę na zewnątrz na tą "lampę" z nieba, to mam obawy że przed słońcem się to nie zdąży wchłonąć i roślinki się poparzą!
A trochę szkoda... zwłaszcza że w tunelu kwitnie mi już kozulowa malinówka 37/2, przynajmniej ostatnio była z 3-4 kwiatami.
A papryczki chilii przetrwały upały, deszcze i mają się bardzo dobrze! Te tunelowe..
