Jeśli za mocno, to wybaczcie. Nic złego nie mam na myśli, ani nikogo nie chcę urazić. To jedynie dbałość o to, co zostawimy w spadku naszym wnukom, czyli o środowisko. Może napisałam zbyt skrótowo i stąd nieporozumienie.
Oczywiście jeśli zauważymy jakieś choroby czy szkodniki, należy zlikwidować problem skutecznymi sposobami. Tu jednak pytanie dotyczyło opryskiwania krzewów, które NIE zostały zaatakowane przez szkodniki. Czyli zapobiegawczo, na wszelki wypadek. A Mospilan zastosowany
prewencyjnie uważam za niepotrzebny, jest to dla mnie leczenie kataru siennego najcięższym antybiotykiem. A co potem, jeśli naprawdę znajdziemy na roślinach jakieś szkodniki? Ile razy w sezonie wegetacyjnym można pryskać krzewy owocowe najmocniejszą chemią (bez szkody dla roślin, pożytecznych owadów i dla nas jedzących owoce z tych krzewów)?
Jasne, można odpowiedzieć, że jeśli się nie popryska, to owoców nie będzie, ale tu już wchodzimy w dyskusję o wyższości świąt Bożego narodzenia nad świętami Wielkiejnocy. A nie o to pytała autorka wątku.