jerry pisze:
a karencja to czas przez jaki nie należy spożywać owoców po oprysku
obawiam się, że jednak to czas, przez który owoc powinien wisieć na krzaku, (przynajmniej taką informację, uzyskałem od jednego z producentów funigicydów).
W przypadku jednego owocu, raczej bym się tym nie przejmował.
Jeśli obawiasz się go spożyć, zostaw go sobie na nasiona.
Warunek : musi złapać kolor, inaczej nasiona nie skiełkują.
Malinowy 37 dla dobrego owocowania musi być ,,męczony'' w doniczce, albo w ziemi do czasu kwitnienia pierwszego grona. Jeśli jest posadzony młody, to do czasu kwitnienia i zawiązania pierwszych owoców powinien być podlewany tylko tyle, aby nie zdechł. To cała tajemnica uprawy tej jeszcze nie odmiany. W zamian daje wczesny i duży plon bardzo mięsistych pomidorów. Jeśli pozwoli mu się za młodu rosnąć wegetatywnie, są tylko krzaczory i nic więcej. Baron, jeśli było więcej owoców w gronie, mogły tego jednego wyprzeć. Mógł też spaść pod własnym ciężarem. Co do okresu karencji, to jest znacznie dłuższa jeśli owoc jest zebrany przed jej upływem. W takim wypadku karencja zależałaby choćby od warunków przechowywania, czy fazy dojrzałości owocu. Dlatego producenci środków nie mogą podać bezpiecznych danych na ten temat.
Na nasiona ten pomidor na pewno się nada, bo jest już dobrze wyrośnięty.
Winterku Okresy karencji zamieszczane w etykietach środków ustala zwykle Państwowy Zakład Higieny na podstawie dostarczonej przez właściciela środka dokumentacji i
wyników badań skuteczności biologicznej oraz okresu jego zaniku w tkankach roślin.
Wyraziłem się mało precyzyjnie (bo skoro owoc jeszcze zielony to potrzebuje jeszcze kilku dni do stanu pełnej dojrzałości) dlatego dodam,
że jeżeli owoc jest zerwany wcześniej czas ten ulega wydłużeniu w zależności od różnych czynników o czym napisała już Ania-Kozula. Kozulko dzięki za pełniejsze wyjaśnienie tematu.
Pozdrawiam
Jerry
jerry
nie zamierzałem wytykać Ci tu jakiegoś błędu.
Pomidor, o którym mówimy, poleży jeszcze co najmniej 7 dni, zanim złapie kolor. Do całkowitej dojrzałości, minie jeszcze więcej czasu.
Teoretycznie, minie więc okres karencji, praktycznie nie.
Rozmawiałem właśnie na ten temat z jednym z producentów śor.
Karencja, to okres, gdy owoc wisi na roślinie. Odpowiedź, była jednoznaczna, nie budząca wątpliwości. Po zerwaniu, pomidor nie ma już jak "pozbyć" się wchłoniętego środka. W przypadku, gdy będzie wisiał na roślinie, taka możliwość istnieje i właśnie takich warunków dotyczy podawany okres karencji. Taki był sens odpowiedzi na moje pytanie.
Dotyczyło ono środka o działaniu systemicznym/układowym.
Nie pytałem, czy podobnie jest w przypadku stosowania środków wgłębnych i kontaktowych.
W każdym razie, przestrzegam, przed traktowaniem okresu karencji właśnie w taki sposób, że pryskamy, po chwili zrywamy i liczymy dni podane w ulotce.
Można się oszukać.
Jeśli nie mam racji, proszę bardziej zorientowanych o wyjaśnienie tematu.
Winterku, ależ ja absolutnie się z Tobą zgadzam i nie odebrałem Twojego postu negatywnie.
Doprecyzowałem tylko swój post aby mniej zorientowani w temacie nie oszukali się licząc dni wg ulotki.
Dyskutujemy tu sobie grzecznie ku większej świadomości ogółu
Nawiasem mówiąc niektórzy uważają, że "zmyją" pozostałość środka na owocach, a to niestety nie da rady.
Pozdrawiam serdecznie
Jerry
Kozulko,Jerry i Winterek dzięki za zajęcie się tematem.Tak sobie właśnie myślałam,że pomidor po oprysku musi wisieć na krzaku przez okres karencji.A u mnie teraz właśnie zaczynają dojrzewać 173,Italian Giant,Marmande i jakaś zeberka.
Pomidorki sadzę drugi rok,w tamtym roku coś tam zebrałam,ale teraz wiedzy mam już trochę więcej no i pomidorki super z akcji.
W końcu czas na coś nowego. Mam kilka rosyjskich, albo i nie rosyjskich, ale tam kupionych odmian.
Na zdjęciu jest Paprykowy, plamy na owocach pochodzą od podlewania wapienną wodą. Odmiana wysoka, o wydłużonych, czerwonych owocach. Roślinka bardzo mała o małych wymaganiach pokarmowych, pierwsze grono bardzo nisko osadzone. Owoce są podparte nosami o ziemię, co niestety potem odbija się na smaku. Pewnie nadałyby się do uprawy doniczkowej, z powodu małych rozmiarów rośliny. Owoce o zupełnie innej strukturze miąższu niż większość odmian jakie znamy. Mają mało galaretki, ale miąższ jest bardzo mokry, skórka odchodzi w całości bez specjalnych ceregieli. Miąższ bardzo delikatny, smaczny, ale połowa owocu zajeżdżała ziemią pomimo podłożenia kawałka folii. Chyba ,,wymyślili'' takie odmiany na kaca, aby nie kidać się galaretką.
Z akcji mam kozulowe 37/3 oraz 37/4 i takie mam obsrewacje a'propos tych odmian.
Niestety w mnie zarówno jedna odmiana jak i druga rośnie kiepsko- widać nie potrafię im dogodzić 37/4 chyba gorzej , dobrze zawiązane są tylko dwa pierwsze grona. Owoce zarówno jeden jak i drugiej odmiany -są twarde z tym ,że 37/4 u mnie ma owoce ładne, foremne. No a teraz smak - ewidentnie 37/4 jest zdecydowanie lepszy i w ogóle jest bardzo smaczny - słodki i pomidorowy .
Aha u mnie szczególnie 37/3 ma bardzo rozrośnięty tzw głąb - może to jakiś niedobór
kozula pisze:W końcu czas na coś nowego.
Roślinka bardzo mała o małych wymaganiach pokarmowych, pierwsze grono bardzo nisko osadzone. Owoce są podparte nosami o ziemię, co niestety potem odbija się na smaku. Pewnie nadałyby się do uprawy doniczkowej, z powodu małych rozmiarów rośliny.
Pozdrawiam, kozula
Czyżby odpowiednia odmiana do uprawy z doniczką u góry?
Trochę Ci się zdjęcia odkształciły.
Mam megagronaste ale moje są skromniutkie i wcale nie takie mega, choć grona mają duże.
Tym bardziej zazdroszczę Twoich.
Moje megagroniaste w tym roku też nie zachwycają . W ubiegłym były o niebo większe , ale pogoda w tym roku jest jakaś dziwna . Albo grzeje , albo leje i od razu zimno .