Też mam swoją bezstresową metodę odchudzania, opiszę, może ktoś skorzysta
Moja waga utrzymuje się od dobrych kilku lat na tym samym poziomie, na jakim nie powiem, to informacja zastrzeżona

, ale jest to nieco za dużo (BMI w górnych granicach normy). Trzy lata temu stwierdziłam, że do tej normy przybyło mi ponad dziesięć kilo

. Lubię jedzonko, lubię słodycze, w stresie tyję, ruchu mam na codzień za mało

no i niestety. Stwierdziłam, że żadna dieta nie wchodzi w grę, bo wiem z doświadczenia, że wytrzymam max trzy tygodnie i spróbuję chociaż trochę schudnąć choćby bardzo powoli. Jestem też przeciwniczką diet jednostronnych, bo zawsze czegoś się organizmowi odmawia, a on sam wie czego potrzebuje. Dieta "niełączenia" też odpada, za bardzo lubię chlebek z dobrą wędlinką lub serkiem

, o dietach niskokalorycznych nie wspomnę... Zastosowałam więc co następuje:
- starać się jadać ok. czterech posiłków, w miarę możliwości nie podjadać pomiędzy
- na śniadanie - wszystko co chcę i ile chcę (nawet żółte sery, kanapki z majonezem, słodycze i inne potworności

)
- na drugie - już trochę mniej, czasem jakiś chlebek (jeśli bardzo miałam ochotę), częściej jogurt z owocami i płatkami (dowolna ilość)
- na obiad - możliwie jak najwięcej warzyw, mięsko lub rybka częściej gotowane lub pieczone niż smażone, ale tak żeby było dobre i żeby się najeść
- na kolację (często po 18tej) juz głównie owoce lub warzywa (tu był jedyny stres - wieczorem bywałam porządnie głodna

)
I bardzo ważne:
- żadnego liczenia kalorii, odmierzania co do grama i innych tego typu fanaberii
-
nie wpadać w poczucie winy jeśli zdarzy się wpadka i nie karać się za to (np. głodówką)! (dla mnie to była jedna z najgorszych stron diet)
- jak się zdarzy lepszy obiad, coś co bardzo lubię (ciężka zupa pomidorowa, naleśniczki itp.) to zjeść bez wyrzytów sumienia
- czerwona herbata
- ja stosowałam też delikatny środek wspomagający spalanie na bazie octu jabłkowego - popija się go szklanką wody przed jedzeniem, więc automatycznie więcej się pije
- gdzie mogłam chodziłam pieszo lub jeździłam na rowerze, bo wymuszania na sobie "sztucznych" ćwiczeń fizycznych nie zdzierżę
- nie ogłaszałam wszem i wobec, że "ja się odchudzam" że by nie generować presji psychicznej
I to chyba wszystko.
Myślałam, że pójdzie tak ok.1-2 kg na miesiąc. Tyczasem ciągu pięciu miesięcy schudłam 18 kg!
Potem akurat miałam bardzo stresujący okres na studiach i zaniedbałam moje "zasady", więc mniej więcej połowa wróciła

, ale to i tak nieźle

Od tej pory tylko uważam żeby nie poleciało w górę i ciągle obiecuję sobie spróbowac znowu, ale chyba wtedy byłam bardziej systematyczna...
Tak czy inaczej polecam!
