I ostatnia różyczkowa partia (póki co
![lezy-ze-smiechu :;230](./images/smiles/lezy-smiech.gif)
):
The Shepherdess. 1 miejsce w kategorii "najszybciej opadające kwiaty"! Powiem jednak przekornie, że ją lubię. Ma fajny złoto-brzoskwiniowo-różowy kolorek (zdąży go mieć w pierwszym dniu, bo w drugim - blednie i przekwita). Niestety nie mam zdjęć oddających prawdziwy kolor. Nie jest wysoka.
William Shakespeare 2000. Bardzo, bardzo ją lubię. Daje fantastyczny akcent kolorystyczny wśród różowych bladziochów - ciemniejszych i jaśniejszych. Jej wadą póki co (mam nadzieję, że jej przejdzie) są pokładające się pędy. U mnie raczej zdrowa, nie licząc paru plamek jesienią, ale nie bądźmy drobiazgowi...
Winchester Cathedral. Jest ok. Nie choruje. Urosła do ok. 1m.
Wollerton old Hall. Tak jak zakochałam się w ogrodzie (nigdy tam nie byłam), tak zakochałam się w tej róży. Teoretycznie nie powinno jej w ogóle u mnie być, bo jest w żółtej tonacji, ale coraz częściej ciągnie mnie do tego kolorku. To jest jednak taki kompromis, bo Wollerton jest żółto-morelowy, a jak przekwita, to robi się kremowy (maślany jak podaje Austin).
Myślę, że osiągnie zapowiadane 1,50m, bo wypuścił śmiało dość długie pędy.
Zaide. Dla mnie jest piękna. Urosła w donicy do ok. 1m. Ma cudowne, pachnące malinowo kwiaty.
![Obrazek](http://images41.fotosik.pl/1938/e42b69cd35032e84med.jpg)