Mariusz, Ty lepiej zajrzyj do tych swoich roślin. Było kilka ciepłych, słonecznych dni. Może już Ci kwitną na tym strychu
truskafka85 pisze:parafrazując słynne "jest zima, to musi być zimno" - "jest zima (bo przecież nie wiosna
), to muszą być pokurczone"
Ano właśnie nie są. Może kilka sztuk, tak na palcach jednej ręki licząc. Tak, jak pisała Gosia: rośliny wyglądają, jakby w ogóle nie zimowały. Boję się, co to będzie, gdy je podleję
Chyba do maja tego nie zrobię, bo będą wyglądały jak piłki plażowe.
Marianie parodii u mnie nie ma. Przynajmniej tak sądzę
Zatrzymałam się na nazewnictwie co poniektórych, jako Notocactus i tak zostanie. A co do odwodnionych roślin, to Twoja Wigginsia bije na łeb na szyję wszystkie moje. Najbardziej odwodniony burak u mnie to taki:
Jego kondycja już jesienią była średnia (te plamy
). Na razie nie grzebię mu w korzeniach, zobaczę co będzie, gdy dostanie wody.
A teraz kilka obrazków wątpliwej urody.
Gymnocalycium chiquitanum - co to za rdzawe kropki? Nie może być, aby przędziorek się nim zainteresował. Przynajmniej na ile to możliwe, nie stwierdziłam żadnych szkodników. Regularnie dostaje chemię. Nabawił się tego na zimowisku.
Tephrocactus geometricus - nalot o którym wspominałam. Nie rozprzestrzenia się, nie da się zdrapać, po prostu wygląda paskudnie, a roślina od dwóch lat nie rośnie nic a nic. Co to może być? I jak temu zaradzić?
A żeby tak ponuro nie było, znalazłam kilka nowych pączków, np o taki
---------
hoja kalimantan wredota jakich mało. Mam ją od pół roku, dwa stożki wzrostu wypuściła, oba zasuszyła. I taki wypierdek sobie stoi i ćwiczy moją cierpliwość. Ale listki ma ładne