Bo w naszej mentalnosci mamy zakodowane wysokie poczucie wlasnej wartosci, wszak szlachcic na zagrodzie-röwny wojewodzie.
Czasem szlachcic nie ma ani jednego zdrowego zeba, mydla uzyl ostatni raz jesieniä, a u fryzjera byl w koncöwce ubieglego tysiäclecia, ale zawsze moze zakrzyknäc "VETO" (tez tradycja do dzis zywa) trzymajäc sie plotu pod sklepem i puszki piwa, jeszcze zanim zaczniesz cokolwiek möwic.
I kiedy oklepany przez owego szlachcica, tak na wszelki wypadek zebys wiedzial kto tu rzädzi, zamierzasz dac sobie spoköj z dalszymi kontaktami, dostepujesz niespodziewanego "aktu laskawosci".
Szlachcic ktöry wszedzie widzi "czerwonych", sädzäc z koloru oczu wcale nieprzypadkowo, pyta "ale o co ci wlasciwie chodzi"?
Czasem szlachcic ma garnitur, jest prezesem korporacji albo politykiem, zamiast piwa ma w barku przedniej klasy koniaki i pachnie jak cala fabryka perfum.
Ale moze okazac sie ze tez kultywuje tä naszä "pieknä, sarmackä tradycje". No i metody oklepywania ma inne.
I to wszystko jest na pewno stymulowane zewnetrznie. Przez Zydöw i cyklistöw.
Bo przeciez my wzgledem siebie, z wlasnej inicjatywy w zyciu nie bylibysmy wredni. To musi byc inspiracja wiadomych sil z Madagaskaru.
Dlatego wybacz
noriska, ale nie moge sie zgodzic z teoriä zewnetrznej inspiracji i miedzynarodowego spisku wiadomych sil, zmierzajäcych do takiego nas uksztaltowania, zebysmy sie sami bez niczyjego udzialu wybili.
Tym bardziej ze uwazam, iz wiekszosc ludzi dysponuje rozumem.
I sä dwie mozliwosci, albo pracujemy nad sobä zdobywajäc wiedze i tworzäc sobie wlasny obraz swiata, albo jak durne owce podäzamy za jakims "zewnetrznym przewodnikiem" ktöry jest nam w stanie wmöwic wszystko i zainspirowac do zlego. Ale ta druga ewentualnosc, przyznasz chyba, jest malo budujäca.
Tym bardziej, ze jak wspomnialem w pierwszym zdaniu nasza wartosc jest wyjätkowo wysoka.
I tak zatoczylem kolo wracajäc do punktu wyjscia, zmieniajäc po drodze ocene tego samego zjawiska.
![;:306 ;:306](./images/smiles/2smiech.gif)