OPRYSKI warzyw. Dyskusje o opryskach -tak czy nie i jak?cz.1
- legina
- 1000p
- Posty: 1065
- Od: 21 maja 2013, o 11:19
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
Re: Pomidory bez oprysków
Za chemią,za ekologią?????Myślę ,że wystarczy poczytać posty z ub. sezonów.Tam jest pełny obraz
chorób,kto i jakich udzielał rad i jak pomagały.I nie spotkałem nikogo,kto by namawiał do chemii
w sposób niekontrolowany.A wręcz przeciwnie !!!!!!!Bądźmy sprawiedliwi,nawet jeśli nie podoba się
nam sposób konwersacji.A przede wszystkim czytajmy ze zrozumieniem porady o jakie prosimy.
chorób,kto i jakich udzielał rad i jak pomagały.I nie spotkałem nikogo,kto by namawiał do chemii
w sposób niekontrolowany.A wręcz przeciwnie !!!!!!!Bądźmy sprawiedliwi,nawet jeśli nie podoba się
nam sposób konwersacji.A przede wszystkim czytajmy ze zrozumieniem porady o jakie prosimy.
- BozenkaA
- 1000p
- Posty: 1138
- Od: 26 cze 2011, o 21:29
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: łódzkie
Re: Pomidory bez oprysków
W tym wątku prosimy o rady Szczęśliwców, którzy uprawiają z sukcesami bez chemicznych oprysków.legina pisze:A przede wszystkim czytajmy ze zrozumieniem porady o jakie prosimy.
Re: Pomidory bez oprysków
Ja tam nie uprawiam swoich roślin czysto ekologicznie, ale w uprawie często używam ekologicznych metod. To znaczy nawożę pomidory obornikiem, kompostem, czasami również gnojówką, dbając o to by mikroorganizmy glebowe współpracowały z korzeniami. Pryskam miedzianem i później ze dwa razy na zarazę. To naprawdę niewiele w porównaniu z ilościami stosowanymi przy uprawie masowej. Czasami nawożę dolistnie, ale i tak moje uprawy dla mnie są praktycznie ekologiczne, bo to nie opryski mają wpływ na smak owoców, ale głównie nawozy. Producenci chcąc osiągnąć jak najwyższe plony używają ogromnych ilości nawozów sztucznych. Do tego samemu można uprawiać ciekawe odmiany, które rzadko są w sprzedaży, nie mówiąc już o tym, ze to po prostu frajda. Mozna powiedzieć również ze ogródek wcale jest niepotrzebny i nieopłacalny, lepiej iść do pracy, zarobić kasę i kupić za nią warzywa, ale w życiu trzeba postępować tak, żeby uczynić je przyjemnym i wartościowym, dla siebie i dla otoczenia a hodowla warzyw jest tego doskonałym przykładem.
-
- 500p
- Posty: 861
- Od: 20 lut 2012, o 13:17
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Jastrzębie-Zdrój
Re: Pomidory bez oprysków
Podpisuję się pod tym obiema łapkami
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3675
- Od: 16 lis 2008, o 17:19
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Pomidory bez oprysków
I ja też...
Dokładnie tak jak Alembik uprawiam pomidory:nawoziki tylko organiczne, minimum oprysków...
No i odmian pomidorów, które uprawiam nie kupię w żadnym warzywniaku!!!
Dokładnie tak jak Alembik uprawiam pomidory:nawoziki tylko organiczne, minimum oprysków...
No i odmian pomidorów, które uprawiam nie kupię w żadnym warzywniaku!!!
Re: Pomidory bez oprysków
A mnie się wydaje,że prawdziwy producent z wiedzą ogrodniczą ma zdrowsze uprawy niż niejeden amator.
Dochodzę do takiego wniosku po lekturze forum.
Często zamiast urwać podejrzany liść niektórzy opryskują od razu wszystkie rośliny i przeważnie nie na właściwą chorobę.
Mój sąsiad na działce pryskał ostatnio drzewa,jak sam powiedział przeciwko wszelkiemu robactwu.
Na mojej i sąsiednich działkach wiszą i są zasiedlone budki dla ptaków i widocznie dają sobie dobrze radę ze szkodnikami,bo
na palcach jednej ręki mogę policzyć robaczywe owoce,które w ostatnich latach zbierałam.
Dochodzę do takiego wniosku po lekturze forum.
Często zamiast urwać podejrzany liść niektórzy opryskują od razu wszystkie rośliny i przeważnie nie na właściwą chorobę.
Mój sąsiad na działce pryskał ostatnio drzewa,jak sam powiedział przeciwko wszelkiemu robactwu.
Na mojej i sąsiednich działkach wiszą i są zasiedlone budki dla ptaków i widocznie dają sobie dobrze radę ze szkodnikami,bo
na palcach jednej ręki mogę policzyć robaczywe owoce,które w ostatnich latach zbierałam.
-
- 20p - Rozkręcam się...
- Posty: 29
- Od: 2 kwie 2013, o 10:04
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: dolnośląskie
Re: Pomidory bez oprysków
Podpisuje sie pod tymi wnioskami obiema rękami u mnie Ci "działkowcy" emeryci zawsze leją wiecej chemi "na wszelki wypadek" do tego jakimiś psikaczami co sikają jak z konewki, randupują z upodobaniem chwasty oraz palą sobie plastiki w ogniskach. Walka z wiatrakami. Po prostu to pokolenie chyba musi wymrzeć.
Re: Pomidory bez oprysków
Jednak nie wszyscy emeryci,bo ja także nim jestem i nic z opisanych powyżej rzeczy nie robię.
W moim ROD to właśnie młodzi zlikwidowali wszelkie uprawy,zasiali trawę i bez przerwy pryskają aby oprócz niej nie rosły żadne rośliny.
W moim ROD to właśnie młodzi zlikwidowali wszelkie uprawy,zasiali trawę i bez przerwy pryskają aby oprócz niej nie rosły żadne rośliny.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 6419
- Od: 23 wrz 2010, o 14:43
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: dolnośląskie
- Kontakt:
Re: Pomidory bez oprysków
Czytałam tu na forum o uprawie towarowej pomidorów. To było ze dwa lata temu. Jaliś producent [isał, że pryska chemia swoją uprawę dwa razy w tygodniu. No i oczywiście te pomidory idą do ludzi ,piekne ,urodziwe i "zdrowe". Więc ja uprawiając swoje pomidory ,jeżeli zrobie w sezonie od 3-4 oprysków chroniące je przez zarazą i innymi chorobami i tak zjem je ze świadomością ,że są lepsze od tych kupnychKaja pisze:A mnie się wydaje,że prawdziwy producent z wiedzą ogrodniczą ma zdrowsze uprawy niż niejeden amator.
Dochodzę do takiego wniosku po lekturze forum.
Często zamiast urwać podejrzany liść niektórzy opryskują od razu wszystkie rośliny i przeważnie nie na właściwą chorobę.
Mój sąsiad na działce pryskał ostatnio drzewa,jak sam powiedział przeciwko wszelkiemu robactwu.
Na mojej i sąsiednich działkach wiszą i są zasiedlone budki dla ptaków i widocznie dają sobie dobrze radę ze szkodnikami,bo
na palcach jednej ręki mogę policzyć robaczywe owoce,które w ostatnich latach zbierałam.
A propo emerytów....i wsród młodych są zwolennicy chemi i pryskają randapem co poadnie ,żeby mieć na działce piękne trwniki
Asia
- BozenkaA
- 1000p
- Posty: 1138
- Od: 26 cze 2011, o 21:29
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: łódzkie
Re: Pomidory bez oprysków
Pozwolę sobie jeszcze raz przypomnieć post Autorki wątku:
Kochani, nie podejrzewamy Was o lobbing na rzecz firm produkujących ŚOR, wierzymy że ostrzegacie nas korzystając z własnych doświadczeń. Ale już wiemy, że nie udało się Wam bez oprysków chemicznych. Teraz proszę pozwólcie pisać tu Tym, którym się powiodło. Nawet jeśli ktoś zechce nas oszukać, to i tak ten rok zweryfikuje jego rady.
My początkujący w uprawie ekologicznej nie jesteśmy bezmózgowcami, chcemy tylko znaleźć sposób na produkcję zdrowej żywności dla naszych rodzin. Wszyscy dookoła mówią, że bez chemii się nie da. Chcielibyśmy w tym wątku przeczytać rady, co i jak zrobić, by się udało.
Być może niektórzy z nas już w tym sezonie zmienią swoje plany i w innych wątkach poproszą Was o pomoc w doborze chemii. A może części z nas się powiedzie?
Jeszcze raz proszę, nie zniechęcajcie nas na początku drogi, nie odbierajcie nam wiary w sukces.
Może potrzebny jest apel do zwolenników oprysków chemicznych?BRZOSKWINKA pisze:Kochani!
Bardzo bym prosiła Was o podzielenie się doświadczeniami uprawy pomidorów bez oprysków chemicznych. Jakie odmiany i czy w szklarni czy w gruncie. Wielu z Was na pewno stara sie o czyste uprawy.
Nie chodzi o to byśmy się licytowali czy trzeba pryskać czy nie. :P
Kochani, nie podejrzewamy Was o lobbing na rzecz firm produkujących ŚOR, wierzymy że ostrzegacie nas korzystając z własnych doświadczeń. Ale już wiemy, że nie udało się Wam bez oprysków chemicznych. Teraz proszę pozwólcie pisać tu Tym, którym się powiodło. Nawet jeśli ktoś zechce nas oszukać, to i tak ten rok zweryfikuje jego rady.
My początkujący w uprawie ekologicznej nie jesteśmy bezmózgowcami, chcemy tylko znaleźć sposób na produkcję zdrowej żywności dla naszych rodzin. Wszyscy dookoła mówią, że bez chemii się nie da. Chcielibyśmy w tym wątku przeczytać rady, co i jak zrobić, by się udało.
Być może niektórzy z nas już w tym sezonie zmienią swoje plany i w innych wątkach poproszą Was o pomoc w doborze chemii. A może części z nas się powiedzie?
Jeszcze raz proszę, nie zniechęcajcie nas na początku drogi, nie odbierajcie nam wiary w sukces.
-
- 500p
- Posty: 912
- Od: 4 maja 2009, o 14:51
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Stargard
Re: Pomidory bez oprysków
Dodam jeszcze jeden argument przeciwko pomidorom sklepowym. Oprócz chemii, która idzie przeciw chorobom, jest jeszcze cała masa środków na równomierne dojrzewanie i dobre przechowywanie. Poza tym wiele smacznych odmian, które uprawiamy amatorsko nie nadaje sie do uprawy towarowej, bo się źle przechowują lub wymagają za duzo pracy i sa po prostu nieopłacane w produkcji. A to czym sobie opryskamy, sami będziemy konsumować.
Bożenko, nie zniechecam do niepryskania. Moje kilkuletnie doświadczenie z pomidorami mówi, że jest to całkiem realne pod osłoną, a w gruncie mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. Zawsze wymaga dużo więcej pracy niż z chemią (urlop dłuższy jak 2 dni w sezonie pomidorowym -wykluczony) no i obarczone jest większym ryzykiem niepowodzenia.
Bożenko, nie zniechecam do niepryskania. Moje kilkuletnie doświadczenie z pomidorami mówi, że jest to całkiem realne pod osłoną, a w gruncie mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. Zawsze wymaga dużo więcej pracy niż z chemią (urlop dłuższy jak 2 dni w sezonie pomidorowym -wykluczony) no i obarczone jest większym ryzykiem niepowodzenia.
Dorota
- danutka66
- 500p
- Posty: 733
- Od: 11 sie 2006, o 15:59
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Opolskie cudne
Re: Pomidory bez oprysków
Podpisuję się pod tymi słowamievluk pisze:I ja też...
Dokładnie tak jak Alembik uprawiam pomidory:nawoziki tylko organiczne, minimum oprysków...
No i odmian pomidorów, które uprawiam nie kupię w żadnym warzywniaku!!!
-
- 20p - Rozkręcam się...
- Posty: 26
- Od: 9 kwie 2012, o 01:13
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
Re: Pomidory bez oprysków
Mieszkam na Mazurach, w zeszłym roku pierwszy raz "uprawiałem" pomidory pod folią. W sklepie poprosiłem o szklarniowego, który nie będzie miał problemu z osiągnięciem 3 metrów, dostałem mieszańca Tukan F1. W kwestii chemii nieorganicznej nie jestem laikiem, ale podarowałem sobie wszelkie opryski, w tym również "naturalne", bo stwierdziłem, że rośliny (bądź co bądź tropikalne) uprawiane były setki, a nawet tysiące lat wstecz (fakt, na innym kontynencie) nie wspominając o milionach? lat ewolucji.
Moje rośliny na nic nie chorowały. Miałem 20m obok ziemniaczki, których bulwy osiągnęły wielkość dużego jaja kurzego i już było po roślinach, wyglądało to na ZZ.
Cóż, no rad nie mam żadnych, ponieważ to pierwszy był rok. Nawoziłem tzw. długo-działającym granulatem (połowę zalecanej dawki) i raczej utrzymywałem sporą wilgotność powietrza, zamiast zakrywać im słońce .W folii było zazwyczaj parno, tak że ciężko było tam długo wytrzymać. Owoców był opór, zero pleśni, tzw. zgniliznę wierzchołkową widziałem tylko na forum, w folii dżungla.. prowadzone na jeden pęd do 6 grona, a potem zostawiłem je same sobie, owoce miałem jeszcze na wilkach. W zimne deszczowe dni (jak dzisiaj) i w noce zamykałem całkowicie ..tak, całkowicie, taka fanaberia. Po za tym robię kopce dookoła łodyg, tak żeby nie lać wody bezpośrednio na korzeń. Zobaczymy jak będzie w tym roku. Mam jakąś odmianę San Marzano, Brandywine, Tlacolula, Tukana z nasion zeszłorocznych i jakieś NN czarne i żółte. Życzcie mi szczęścia.
Moje rośliny na nic nie chorowały. Miałem 20m obok ziemniaczki, których bulwy osiągnęły wielkość dużego jaja kurzego i już było po roślinach, wyglądało to na ZZ.
Cóż, no rad nie mam żadnych, ponieważ to pierwszy był rok. Nawoziłem tzw. długo-działającym granulatem (połowę zalecanej dawki) i raczej utrzymywałem sporą wilgotność powietrza, zamiast zakrywać im słońce .W folii było zazwyczaj parno, tak że ciężko było tam długo wytrzymać. Owoców był opór, zero pleśni, tzw. zgniliznę wierzchołkową widziałem tylko na forum, w folii dżungla.. prowadzone na jeden pęd do 6 grona, a potem zostawiłem je same sobie, owoce miałem jeszcze na wilkach. W zimne deszczowe dni (jak dzisiaj) i w noce zamykałem całkowicie ..tak, całkowicie, taka fanaberia. Po za tym robię kopce dookoła łodyg, tak żeby nie lać wody bezpośrednio na korzeń. Zobaczymy jak będzie w tym roku. Mam jakąś odmianę San Marzano, Brandywine, Tlacolula, Tukana z nasion zeszłorocznych i jakieś NN czarne i żółte. Życzcie mi szczęścia.