Bardzo się cieszę, że powstał temat w którym praktyk wyjaśnia "przeciętnemu obywatelowi" - posiadaczowi działki - praktyczne stosowanie przepisów ustawy o ochronie przyrody, a zwłaszcza jej części dotyczącej wycinki drzew. Uważam, że zasadność powstania tych przepisów została wymuszona przez życie - niestety, zbyt często różnej maści "inwestorzy" i "przedsiębiorcy" kupowali działki ze starodrzewiem (im cenniejsze drzewa tym lepiej) tylko po to, aby je wyciąć w pień a drewno ze sporym zyskiem sprzedać. Drewno - zwłaszcza starych, grubych drzew - jest w cenie i można na nim nieźle zarobić, a nie stracić jak próbował przekonywać jeden z forumowiczów. Czym innym jest usunięcie drzewa które się osobiście posadziło, a czym innym ogołacanie świeżo zakupionej działki z drzew posadzonych przez poprzednie pokolenia - co zdarza się najczęściej. Jeśli urzędnicy zajmujący stanowiska w wydziałach ochrony środowiska organów samorządowych rozumieją sens ustawy - wtedy jest szansa że "przeciętny obywatel" mający sensowny pomysł na zagospodarowanie działki a nie tylko wycięcie drzew nie powinien specjalnie ucierpieć. Gorzej, jeśli trafimy na osobę która jest na tym stanowisku z przypadku i bezmyślnie trzyma się przepisów...
Jeszcze 150 lat temu powszechnie w podobny sposób myślano o niewolnikach w USA, 50 lat temu w ZSRR o obywatelach, a nawet obecnie w niektórych państwach tak myśli się o kobietach. Czy z dzisiejszej perspektywy uważamy że to było uzasadnione? Może niedługo zmienimy też sposób myślenia o drzewach... Pamiętajmy, że drzewo zamienia dwutlenek węgla w tlen, a więc znacznie zmniejsza skutki efektu cieplarnianego (do tego za darmo).spike1975 pisze:ja cały czas patrzę na to wszystko z punktu widzenia normalnego człowieka któremu (jeżeli o tym nie wie) nie mieści się w głowie że państwo może nałożyć na niego tak gigantyczną karę za wycięcie własnego drzewa na własnej działce.
takie rzeczy piszesz:jakby drzewo to było coś wyjątkowego, unikatowego czego "zniszczenie" jest już nie do odtworzenia i jest dla ludzkości niepowetowaną stratą.Zniszczone drzewo już tej szansy nie ma.
tymczasem tak nie jest. drzew wycina się miliony i miliony nowych wyrastają, drewno jest normalnym surowcem który się produkuje, zużywa do produkcji towarów a nawet zwyczajnie na opał.
dlatego obejmowanie każdego drzewa ochroną i zmuszanie obywateli żeby spowiadali się przed urzędnikami z każdego wyciętego przez siebie drzewa jest czymś nieprawdopodobnie zmoderowano/KaRo. uczciwe państwa w których obywatel nie jest "przedmiotem" a "podmiotem" to rozumieją a u nas jak jest to każdy widzi.
ja się zmagam z tym na co dzień więc mnie krew zalewa i naprawdę żyję w ciągłym strachu że przyjdzie jakiś biurokrata, zakwestionuje to co robię i przyrżnie mi taką karę że ogłoszę bankructwo.
Ponieważ "przeciętny obywatel - posiadacz zadrzewionej działki" nie odróżnia chronionych czy też z innego powodu cennych gatunków roślin od gatunków pospolitych czy obcych, decyzję o możliwości wycięcia powinien podejmować KOMPETENTNY urzędnik. Dzięki temu unikniemy strat w przyrodzie - która jest dobrem społecznym.
Uff, nie mogłem się powstrzymać...