mart1nez pisze:I co zastosowałaś ? Pomogło Ci ?
Chyba delikatnie wtedy prysnęłam czymś na grzyba, ale głowy za to nie dam. Na pewno natomiast dostały dodatkowy nawóz dla wzmocnienia, z tym, że to taki zwykły nawóz do kaktusów, NPK 4/3/8, którym ogólnie rośliny i tak nie były za często częstowane, i w dodatku dostawały bardziej rozcieńczoną dawkę niż zalecana przez producenta.
Przy czym moje listki robiły się takie bladożółte i w takim stanie odpadały.
Nie wiem, co bardziej pomogło - te listki, które zaczęły żółknięcie poodpadały, małe górne zostały, następne wyrosły w porządku.
Jerzyk pisze:W zimie bardzo często mamy kłopoty z naszymi pupilami a to liście żółkną i opadają, albo robią się fioletowe lub różowe, skręcają się, wyglądają jak przypalone. Trzeba zauważyć, że powyższe objawy występują właśnie tylko w zimie
Mój problem miał miejsce w środku lata. Może też dzięki temu rośliny tak szybko 'wzięły się za siebie' i doszły do formy.
Dotyczył konkretnie A.obesum i tylko kilku egzemplarzy.
Co ciekawe - od tego czasu część liści nadal od spodu różowieje, ale nie żółkną, nie odpadają, więc może to też trochę taka ich uroda?
W tym roku mam zamiar je rozpiesczać jednak nieco większą dawką nawozu.
Co do siewek - ja swoje obie serie odkrywałam, jak tylko porządnie skiełkowały. Z trzecią postąpię tak samo, bo się sprawdza. Można najwyżej na jakiś czas tylko uchylić wieczko, żeby od razu szoku nie było.
A do zdejmowania łusek z nasionek najlepsze są dwie pęsety (np. takie jak do regulowania brwi
), ewentualnie jedna pęseta i jedna igła (i znów - najlepsza taka od strzykawki, bo ma bardzo osty koniuszek)