Ale przypał...jakim cudem ja nie zaznaczyłam Twojego watku kochana..to nie wiem.. , bardzo Cię przepraszam słonko..mam spore zaległości, wszedzie..ale cały watek przegapić???to już wyczyn nie lada...
Mam nadzieję,że mi wybaczone zostanie..a poprawę obiecuję oczywiście solennie..
Chciałam napisać,że śliczne zdjęcie..i że bardzo, bardzo miło Cię zobaczyć na własne , rodzone oczy....i dzielnego piechura również..
Kalanchoe ma śliczny kolor A ja swoje zamordowałam...
Nooo, fajny parapecik, tak wypełniony, że szpilki nie wetkniesz Ale zazdroszczę, bo u siebie nie mam pozwolenia na takie rzeczy
Jak to jak przeoczyc watek? Normalnie! Duzo ich tutaj. Labka, to dosc stara fotka, pewnie ma kolo roku, ale ja zwykle po drugiej stronie aparatu, wiec nie mam swiezszej, a udalo mi sie wreszcie zmniejszyc zdjecie tak, ze nadaje sie na avatar. Blueberry, w kuchni docelowo chcialabym miec kuchennie - jakis laur, pieprz, imbir, ziola... Fuksje tymczasowo postawilam, poki mlode i nie moge ich wywalic na zewnatrz. Za rok beda w szklarence.
Ależ, ależ ile nowych przyrostów w przedszkolu hojowym, ale jedno mnie tu szczególnie urzeka- powiedziano to nie raz, ja sama pewnie też, ale nie mogę się powstrzymać- ta gustowna porcelana mnie za każdym razem zwala z nóg jakie kujaki- też ostatnio powiększyłam się o nowe epiphylia ale na kwiaty na nich sobie jeszcze poczekam... mimo, że dzielnie sobie rosną no i kalanchoe
Życie jest piękne:) pozdrawiam wszystkich zielono zakręconych- Karolina
Henryku, dla mnie kalanchoe to koralowo-czerwone, pojedyncze kwiaty - takim je pamietam z dziecinstwa. Roznorodnosc jaka pokazala sie pozniej, to juz mile urozmaicenie. Kelpie, porcelana z Rus i Prus - co wpadlo to sie lapie. Ostatnio z bolem pozegnalam jedna z ladniejszych, ceramicznych doniczek - taka "babcina" - biala, szkliwiona, nieco kielichowata w ksztalcie, z delikatnym malowanym wzorkiem. Dziecie przyszlo ze swoim "o, oo...", zaprowadzilo do salonu, a tam rzeczona doniczka razem z h. obovata, elegancko glebnieta i rozmieniona na kilka mniejszych. Na szczescie hoja nie ucierpiala. Winowajcy nie odnaleziono, poniewaz dziecie placze sie w zeznaniach i spytane czy kot zrzucil mowi ze tak, ale spytane czy ono zwalilo, tez potwierdza. Czyli dziecie zgodne mamy, ale prawdy nie dojdziemy, a doniczke szlag trafil.
Oj szkoda... gurt, ze chociaż jedno przerwało dziecię jeszcze się podszkoli w asertywności- spokojna głowa ale co do kotów to znajomy opowiadał jak to rybka mu wyskoczyła z akwarium(jakiś wielce nie zdyscyplinowany osobnik) i kot się nią zaopiekował- oj przepraszam- to rybka sama wskoczyła mu do pyszczka i on nie miał z tym nic wspólnego- i oczywiście znajomy uwierzył kotu- druga strona jakoś nie mogła być wysłuchana, siłą rzeczy właśnie stąd temat kotników(które się pojawiły na wątku) mi jest nieobcy- chociaż na moją logikę powinny być rybniki
Życie jest piękne:) pozdrawiam wszystkich zielono zakręconych- Karolina
Dziecie jak na razie opanowalo strategiczna zmiane tematu i jak sie robi niezrecznie, to stwierdza "kocham". Zdaje sobie sprawe, ze opanuje takze inne, niezbedne do uzyskania spokoju strategie. Na szczescie polnocny parapet w salonie jest jedynym objetym niejakim kocio-dzieciowym zagrozeniem. Jak sie wkurze, to zabiore fotel spod okna i zapcham calosc parapetu doniczkami. I sie skonczy plucie na szybe i wycieranie jej ulotkami.
Kinga, świetnie się prezentuje to przedszkole hojowe tyle fajnych pypci i listeczków hoja polyneura jest na liście moich chciejstw mam nadzieję że niedługo ze mną zamieszka
Oj, serdecznie Ci jej zycze. Polyneura jest sliczna. Mam tez polyneure broget - bardziej ciapata, ma wiecej srebrnego - jej wzor jest mniej wyrazisty przez to sreberko na lisciach. "Zwykla" polyneura ma wyrazniejszy rysunek. Dla porownania:
A, dziekuje. Te filizanki bardzo mi sie podobaja jako doniczki - maja fajny ksztalt a i kolory niczego sobie.
Mam laur! Ten wlasciwy "do zupy"! I to chlop moj rodzony mi kupil, slowem nie pisnal, tylko potem "a sprobuj ususzyc!". No, wiedzial ze poluje na to, trafilismy na miejscu, bez jezdzenia do Brigg do centrum ogrodniczego. Pragmatyk z chlopa wyszedl, uznal przydatnosc tej doniczki i zakupil.
O, jest kochany! Nowego kwiatka by mi nie kupil, ale PRZYPRAWE jak najbardziej. A drabinki? Coz - honorowo dalo rade obejsc, wszak nie byly to nowe doniczki z roslinami. A tak naprawde, to on sie marszczy, sarka, ale wie ile mi to radosci sprawia, wiec...
Laur okazal sie wymagajacy nowej doniczki natychmiast, zaziemiorkowany jak 7 nieszczesc... Zamowilam zolte lepy.