
Kilka moich storczyków wyraźnie wypuszcza nowe korzonki, które nie mogą przebić się przez listki. Widać wyraźne zgrubienie, czasem minimalna część takiego korzonka wystaje poza trzon liścia; widać, że korzonek się tam gnieździ, ale nie może się przebić... Co robić w takiej sytuacji? Zostawić w spokoju (bo i w naturze nikt nie pomaga roślince) czy jednak rozciąć podstawę liścia? Jeśli to drugie - zasypać ranę cynamonem?

Czy warto ryzykować życie listka na rzecz korzonka? Co jest ważniejsze dla rośliny?
Ostatnio zaryzykowałam i "uwolniłam" korzeń u reanimka. Zaraz potem liść zaczął żółknąć. I odpadł. Jak odpadł pokazał ile korzonków miał pod sobą


Zaryzykowałam podobną operację przy dwóch innych Phalaenopsis (zdrowych, nie reanimkach), przy których widziałam przez dłuższy czas takie dziwne "zgrubienie"


Co radzicie? Co robić w takim przypadku?