Happy1984, anym, trzynastka, koniczynka2014, oxalis, gianna, Blueberry, justus27, e-babcia, Renata1962, Arkadius121, hanka101...
Dziękuję za wszystkie miłe wpisy
Dziś pokażę kilka kwitnących roślinek.
Jedną z nich jest
Epifilium różowe, które zakwitło u mnie po raz pierwszy
Drugą kwitnącą roślinką, tez kwitnącą na różowo, jest
Oleander od Basi (Chrapka) i też zakwitł u mnie po raz pierwszy
Najpierw pokazał jednego kwiatka...
.... a potem drugiego....
Natomiast
Starzec ?głowa światła? (Senecio cephalophorus ) przybrał nieco dziwne kształty i zaczął przypominać Godzillę
Powoli też, rozwija swoje pączki kwiatowe i pokazuje nam swoje pomarańczowe głowy światła, czy też może inaczej.... swoje światłogłowy....
Pąki kwiatowe ma również, ooooo dziwooooo

, mój
Storczyk. Do tej pory uchodziłam za specjalistkę od uśmiercania w tempie piorunującym Storczyków.... a tu taka niespodzianka
Najpierw wypuścił pięknego listka, potem kilkanaście nowych korzonków a teraz na nieobciętej, starej łodydze wykształcił już całkiem dorodne pąki kwiatowe... ale tak naprawdę dumna to będę dopiero, kiedy wyrośnie mu nowy pęd kwiatowy
Oprócz sukcesów, zaliczyłam też porażki i to całkiem spore
Z kwiatami, szczególnie tymi doniczkowymi, jest tak, że rosną i pięknieją aż do momentu gdy osiągną swój szczyt, taki swoisty pułap rozwoju i urody.
Z reguły po tym okresie następuje ?tąpnięcie? - roślina np. zaczyna gubić listki, a to znów nieładnie się rozrasta, a to doniczka staje się przyciasna, czasem jakiś robal ją zaatakuję a to znowu my ją przesuszymy albo zalejemy.... itd...itd...
Trudno jest utrzymać roślinę w takiej ciągłej szczytowej formie dlatego, nawiązując do nazwy swojego wątku
?Od sadzonki do sukcesu?, sądzę że całą istotą naszego doniczkowego hobby, jest właśnie ta radość w obserwowaniu jak te maleńkie roślinki potrafią rosnąć i pięknieć z każdym dniem aż do momentu kiedy z jakiś powodów musimy się z nimi pożegnać....
Roślinką, z którą przyszło mi się teraz pożegnać to mój ogromny
Wilczomlecz trójżebrowy.
Pamiętacie jak w zeszłym roku ratowałam go od niechybnego wyrzucenia?
Jeśli nie, to przypomnę tą akcję
Tak bidulek wyglądał przed rekonwalescencją....
- Potem była dramatyczna akcja z przeniesieniem go do werandy, od której dzieliło mnie kilka metrów i .....10 schodów....
W werandzie dostał nowy stelaż (z suchych gałęzi).
- Potem pędzelkiem usunęłam wszystkie suche listki.
I tak sobie stał od maja aż do września
We wrześniu wyglądał tak:
Myślę, że to było jego apogeum i dobrze, że zrobiłam wtedy tyle zdjęć ? już zawsze będę mogła go podziwiać...
W tym roku, w maju, znów wstawiłam go do werandy licząc na kolejny sukces

a tymczasem Wilczomlecz nie wypuścił ani jednego listka już nie wspominając o przyrostach...
Parę majowych nocy było dość zimnych i z tego co pamiętam wody to mu wtedy nie żałowałam

Efekt był taki, że po odgrzebaniu odrobiny ziemi w doniczce zobaczyłam, niestety, zgniłe łodygi...
No cóż, pora pożegnać się z
Wilczomleczem trójżebrowym.
Będę miała z niego całą masę szczepek a na razie w werandzie będzie stał jego młodziutki potomek ? on przetrwał majowe przymrozki
Dobrej nocki 