Witam wszystkich miłośników pelargonii.
Wasze okazy zrobiły na mnie naprawdę duże wrażenie. W porównaniu z doświadczeniem większości z Was, ja jestem zupełnym przedszkolakiem i to z grupy maluchów. Co roku kupuję kilka sadzonek pelargonii na ryneczku, nigdy nie interesowałam się nazwami odmian, raczej kieruję się kolorem; po sezonie zwykle je wyrzucam
Chociaż w ubiegłym roku zrobiłam wyjątek i zachowałam skrzynkę z dwiema dorodnymi roślinami pelargonii angielskiej. Szkoda mi było je wyrzucić, bo były naprawdę ładne, miały mnóstwo dorodnych kwiatów. Jesienią lekko je poobcinałam i postawiłam na parapecie w nieogrzewanym pomieszczeniu. Przezimowały pięknie i wiosną powędrowały na zewnętrzny parapet okna balkonowego. Dość długo czekałam na pierwsze kwiaty, aż wreszcie kilka dni temu pojawiły się.... cudne, duże, takie jak z kwiaciarni. Niestety nie długo mogłam się cieszyć ich urodą. Wczoraj zauważyłam na niektórych kwiatach jasnobrązowe plamki i pojedyncze żółknące liście. Podejrzewam jakąś chorobę grzybową

Pierwsze, co przyszło mi do głowy to opryskać roślinę czymś przeciwgrzybowym - a, że miałam w domu Ridomil Gold, to go użyłam. Nie wiem czy pomoże - mam tylko nadzieję, że nie zaszkodzi.
Proszę o radę, co dalej robić, aby uratować moje angielki.
Może jutro uda mi się wrzucić zdjęcie, choć jestem w tym jeszcze mniej doświadczona niż w uprawie pelargonii
