Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
- Pani Szlązkiewicz
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1026
- Od: 25 sty 2006, o 18:51
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Nowy Dwór Mazowiecki
- Kontakt:
Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
Maju, redukujesz negatywne skutki do minimum. Donice są duże i przede wszystkim zadołowane. Więc nie ma takich szalonych skoków temperatury. I takie doniczki można bez kłopotu zostawić i np. wyjechać. Doniczki stojące "luzem" już mają trudniejsze warunki, nie zostawimy ich na na 2 tyg, bo jeśli nie będzie deszczu to szlag je trafi Jeśli już sadzicie do doniczek, to zadołujcie je w gruncie, to znacznie polepszy warunki wzrostu.
W gruncie też korzenie powstają szybko i obficie ale:
- rozkładają się w większej objętości gruntu przez co sprawiają wrażenie, że jest ich mniej
- wyciągając jesienią taką różę z gruntu, cześć drobnych korzeni włośnikowych urywa się
Nena - w grudniu oni nigdy nie zrozumieją, że u nas jest zima! W tej sytuacji jak najbardziej można je wpakować do doniczek lub jeśli ziemia nie jest zmrożona zadołować na amen
Ja miałam dostać 'Eyconic' w połowie grudnia od Meillanda, ale ich popędziłam Wczesną wiosną mają przyjść.
W gruncie też korzenie powstają szybko i obficie ale:
- rozkładają się w większej objętości gruntu przez co sprawiają wrażenie, że jest ich mniej
- wyciągając jesienią taką różę z gruntu, cześć drobnych korzeni włośnikowych urywa się
Nena - w grudniu oni nigdy nie zrozumieją, że u nas jest zima! W tej sytuacji jak najbardziej można je wpakować do doniczek lub jeśli ziemia nie jest zmrożona zadołować na amen
Ja miałam dostać 'Eyconic' w połowie grudnia od Meillanda, ale ich popędziłam Wczesną wiosną mają przyjść.
- kogra
- Przyjaciel Forum
- Posty: 36511
- Od: 30 maja 2007, o 18:02
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Cieszyn
Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
Kamilo oczywiście szkółka to mnóstwo roślin, które nie da się ogarnąć pieczołowicie jak na ogrodzie.
Większość jedzie na chemii, bo nie można sobie pozwolić na straty.
My też nie chcemy wydać kasy i stracić nasze cudowności, szkoda i kasy i zachodu.
Więc w doniczkach mamy pewność, że róża nam przezimuje obojętnie czy w gruncie pod okryciem, czy w piwnicy, czy w szklarni.
A mnogość korzeni jest tego dowodem.
To bardzo ułatwia róży start w trudnych warunkach.
Ja swoich doniczek nawet nie dołuję w ziemi, stoją sobie swobodnie w półcieniu i bez podstawki / chyba że są upały /.
Na zimę idą do szklarni i przysypuję je kompostem, wiosną wysadzam do gruntu.
Wiosną pokażę Ci korzenie róż z moich doniczek i sama ocenisz czy warto było.
Asahi pomaga na bank, bo wypróbowałam to na wielu roślinach i na róży , która nie chciała wypuścić ani jednego "dziubka", mimo iż była zielona.
Po zastosowaniu Asahi na trzeci dzień już były widoczne świeże odrosty - sama byłam w szoku.
To samo było z tujami, które zostały tak bardzo przycięte, że przez 3 m-ce nie dawały znaku życia.
Po oprysku po dwóch tygodniach nawet na pniu pokazały się świeże pędzelki igiełek.
Skoro to środek hormonalny to będzie skuteczny w większości przypadków.
Oczywiście jeśli róża w dalszej perspektywie "nie rokuje" i po dwóch latach "namiętnie choruje" to też z takiej sadzonki rezygnuję, chociaż w innych warunkach może rosłaby lepiej.
Polyversum sprawdziłam na swoich różach dwa lata temu i były zdrowe aż do grudnia, za wyjątkiem dwóch / a mam ich ponad setkę /.
W tym roku do niego powrócę, gdyż inna metoda mi się nie sprawdziła tak dobrze.
Oczywiście wiele tu zależy też od pogody, ale postanowiłam nie stosować chemii i tego się będę trzymać.
To kwestia wyboru każdego z nas, bo każdy ma inne doświadczenia i inną glebę w ogródku.
Większość jedzie na chemii, bo nie można sobie pozwolić na straty.
My też nie chcemy wydać kasy i stracić nasze cudowności, szkoda i kasy i zachodu.
Więc w doniczkach mamy pewność, że róża nam przezimuje obojętnie czy w gruncie pod okryciem, czy w piwnicy, czy w szklarni.
A mnogość korzeni jest tego dowodem.
To bardzo ułatwia róży start w trudnych warunkach.
Ja swoich doniczek nawet nie dołuję w ziemi, stoją sobie swobodnie w półcieniu i bez podstawki / chyba że są upały /.
Na zimę idą do szklarni i przysypuję je kompostem, wiosną wysadzam do gruntu.
Wiosną pokażę Ci korzenie róż z moich doniczek i sama ocenisz czy warto było.
Asahi pomaga na bank, bo wypróbowałam to na wielu roślinach i na róży , która nie chciała wypuścić ani jednego "dziubka", mimo iż była zielona.
Po zastosowaniu Asahi na trzeci dzień już były widoczne świeże odrosty - sama byłam w szoku.
To samo było z tujami, które zostały tak bardzo przycięte, że przez 3 m-ce nie dawały znaku życia.
Po oprysku po dwóch tygodniach nawet na pniu pokazały się świeże pędzelki igiełek.
Skoro to środek hormonalny to będzie skuteczny w większości przypadków.
Oczywiście jeśli róża w dalszej perspektywie "nie rokuje" i po dwóch latach "namiętnie choruje" to też z takiej sadzonki rezygnuję, chociaż w innych warunkach może rosłaby lepiej.
Polyversum sprawdziłam na swoich różach dwa lata temu i były zdrowe aż do grudnia, za wyjątkiem dwóch / a mam ich ponad setkę /.
W tym roku do niego powrócę, gdyż inna metoda mi się nie sprawdziła tak dobrze.
Oczywiście wiele tu zależy też od pogody, ale postanowiłam nie stosować chemii i tego się będę trzymać.
To kwestia wyboru każdego z nas, bo każdy ma inne doświadczenia i inną glebę w ogródku.
Grażyna.
kogro-linki
kogro-linki
- Pani Szlązkiewicz
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1026
- Od: 25 sty 2006, o 18:51
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Nowy Dwór Mazowiecki
- Kontakt:
Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
Grażynko - ja wiem, że róża wyciągnięta po roku z doniczki ma mnóstwo korzeni. W gruncie się rozchodzą, w doniczce zostają i zdaje nam się że jest ich znacznie więcej. Właśnie sobie dyskutowałam z Hansem ze szkółki Bierkreek na ten temat. Tutaj też miłośnikom róż wydaje się, doniczka jest lepsza. Twój przypadek jest wyjątkowy z racji bardzo gliniastej ziemi, która utrudnia początkowy wzrost i rozwój róż. Ale ile Ty się musisz przy tym nachodzić. Medal za wytrwałość i chęci, bo ja chyba bym się przystosowała do takich roślin, które od razu by sobie radziły
Hans wspomniał jeszcze o jednej bardzo ważnej rzeczy, o której ja nie napisałam. Otóż, środowisko glebowe jest bogate w różnego rodzaju mikroorganizmy, w swoisty mikroświat, którego nie odtworzymy w doniczce. Owszem wydaje nam się, że roślina rośnie szybciej, bo z racji wyższej temperatury w doniczce szybciej rozpoczyna wegetację. Ale..roślina posadzona w gruncie rozpoczyna wegetację, wtedy kiedy "uzna" że warunki pogodowe na to pozwalają. Zbyt wczesna wegetacja na zewnątrz może się skończyć zmrożeniem.
Asahi - to nie jest środek hormonalny, gdyby nim był, stosowanie byłoby co najmniej nierozsądne. Asahi to z tego co pamiętam związki fenolowe które wspomagają wewnętrzne procesy w roślinie ( o składzie za chwilę). Pierwotnie środek był przeznaczony do upraw rolniczych w celu zwiększenia biomasy. I to ma sens, jesienią zbieramy plon, mamy go więcej, sprzedajemy i zapominamy. Nie wiem czy zostały przeprowadzone badanie odnośnie wielokrotnego stosowania na roślinach trwałych. Ja osobiście użyłam go raz, ale nie widziałam zbawiennego efektu. Jednak nie oceniam, bo należałoby go sprawdzić wraz z próba kontrolną, w przeciwnym wypadku nie wiadomo czy zadziałał środek, czy oprysk akurat zbiegł się regeneracją rośliny.
I jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Co jest składnikiem Asahi? Nic, co by łączyło się ze słowem "bio" co wydaje się być zawsze bezpieczne. Sprawdziłam dokładnie, w skład wchodzą 3 związki fenolowe, w tym para-nitrofenol.
Tutaj można poczytać o związkach fenolowych: http://www.google.nl/url?sa=t&rct=j&q=& ... 9334,d.ZGU
i cytat z powyższego:
"..szczególnie toksyczne są nitrofenole podstawione w pozycji para, wywołujące efekty cyto- i embriotoksyczne, kancero- i mutagenne"
Stężenie w Asahi z pewnością jest niewielkie, ale mimo wszystko nie są to substancje obojętne jakby się wydawało.
Nie zrozumcie mnie źle, nie neguję na chwilę obecną jego działania tego środka bo sama tego nie sprawdziłam, ale należy bardzo ostrożnie podchodzić do wszelkich preparatów. Dziś można przeczytać wszystko w internecie, skład, mechanizm działania. Nie potrzebna jest wcale znajomość chemii. Powstało mnóstwo środków, które mają jedynie na celu opróżnienie naszych portfeli.
Ale ja mam trochę inne podejście - roślina ozdobna ma radzić sobie sama, lub z minimalną pomocą, więc nie wszyscy zgodzą się z moimi dzisiejszymi elaboratami Bo co innego dostarczać składników pokarmowych, a co innego wprowadzać środki działające na poziomie genetycznym.
Hans wspomniał jeszcze o jednej bardzo ważnej rzeczy, o której ja nie napisałam. Otóż, środowisko glebowe jest bogate w różnego rodzaju mikroorganizmy, w swoisty mikroświat, którego nie odtworzymy w doniczce. Owszem wydaje nam się, że roślina rośnie szybciej, bo z racji wyższej temperatury w doniczce szybciej rozpoczyna wegetację. Ale..roślina posadzona w gruncie rozpoczyna wegetację, wtedy kiedy "uzna" że warunki pogodowe na to pozwalają. Zbyt wczesna wegetacja na zewnątrz może się skończyć zmrożeniem.
Asahi - to nie jest środek hormonalny, gdyby nim był, stosowanie byłoby co najmniej nierozsądne. Asahi to z tego co pamiętam związki fenolowe które wspomagają wewnętrzne procesy w roślinie ( o składzie za chwilę). Pierwotnie środek był przeznaczony do upraw rolniczych w celu zwiększenia biomasy. I to ma sens, jesienią zbieramy plon, mamy go więcej, sprzedajemy i zapominamy. Nie wiem czy zostały przeprowadzone badanie odnośnie wielokrotnego stosowania na roślinach trwałych. Ja osobiście użyłam go raz, ale nie widziałam zbawiennego efektu. Jednak nie oceniam, bo należałoby go sprawdzić wraz z próba kontrolną, w przeciwnym wypadku nie wiadomo czy zadziałał środek, czy oprysk akurat zbiegł się regeneracją rośliny.
I jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Co jest składnikiem Asahi? Nic, co by łączyło się ze słowem "bio" co wydaje się być zawsze bezpieczne. Sprawdziłam dokładnie, w skład wchodzą 3 związki fenolowe, w tym para-nitrofenol.
Tutaj można poczytać o związkach fenolowych: http://www.google.nl/url?sa=t&rct=j&q=& ... 9334,d.ZGU
i cytat z powyższego:
"..szczególnie toksyczne są nitrofenole podstawione w pozycji para, wywołujące efekty cyto- i embriotoksyczne, kancero- i mutagenne"
Stężenie w Asahi z pewnością jest niewielkie, ale mimo wszystko nie są to substancje obojętne jakby się wydawało.
Nie zrozumcie mnie źle, nie neguję na chwilę obecną jego działania tego środka bo sama tego nie sprawdziłam, ale należy bardzo ostrożnie podchodzić do wszelkich preparatów. Dziś można przeczytać wszystko w internecie, skład, mechanizm działania. Nie potrzebna jest wcale znajomość chemii. Powstało mnóstwo środków, które mają jedynie na celu opróżnienie naszych portfeli.
Ale ja mam trochę inne podejście - roślina ozdobna ma radzić sobie sama, lub z minimalną pomocą, więc nie wszyscy zgodzą się z moimi dzisiejszymi elaboratami Bo co innego dostarczać składników pokarmowych, a co innego wprowadzać środki działające na poziomie genetycznym.
- Rozeta
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2395
- Od: 30 paź 2010, o 20:02
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: płn.-wsch. W-wa, strefa 6b
Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
Kamilo,
bardzo się cieszę, że napisałaś kilka słów o Asahi. Szczególnie o tym toksycznym działaniu fenoli na organizmy żywe. Prócz wiedzy przekazywanej na zasadzie "jedna Pani drugiej Pani" , trudno zwyczajnemu zjadaczowi chleba rozpoznać, co jest czym w środkach ochrony roślin oraz zobaczyć ich "drugie dno". Pamiętam, jak swego czasu przeczytałam wątek Hanki55 o podobnej tematyce, gdzie pisała o silnie toksycznym działaniu na człowieka popularnego Roundapu. Przyznam, że to był dla mnie wstrząs, który nauczył mnie duuużej rezerwy do wszelkich wspomagaczy działań ludzi tak w ogrodzie, jak i w domu .
Dlatego dzięki .
Proszę, napisz jeszcze co sądzisz o stosowaniu Miedzianu, jako prewencyjnego oprysku wiosną, a także o EM-ach .
bardzo się cieszę, że napisałaś kilka słów o Asahi. Szczególnie o tym toksycznym działaniu fenoli na organizmy żywe. Prócz wiedzy przekazywanej na zasadzie "jedna Pani drugiej Pani" , trudno zwyczajnemu zjadaczowi chleba rozpoznać, co jest czym w środkach ochrony roślin oraz zobaczyć ich "drugie dno". Pamiętam, jak swego czasu przeczytałam wątek Hanki55 o podobnej tematyce, gdzie pisała o silnie toksycznym działaniu na człowieka popularnego Roundapu. Przyznam, że to był dla mnie wstrząs, który nauczył mnie duuużej rezerwy do wszelkich wspomagaczy działań ludzi tak w ogrodzie, jak i w domu .
Dlatego dzięki .
Proszę, napisz jeszcze co sądzisz o stosowaniu Miedzianu, jako prewencyjnego oprysku wiosną, a także o EM-ach .
- dorotka350
- -Moderator Forum-.
- Posty: 5492
- Od: 26 maja 2014, o 20:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
Kamilo róże potraktowałam podobnie. Oczywiście były to róże z gołym korzeniem. Tę, która poszła od razu do gruntu - do dużego dołka dostała ziemię do kwiatów kupowaną w workach, bo u mnie gleba uboga, piaszczysta. Oczywiście trochę jedzonka końskiego, który przysypałam warstwą ziemi, żeby korzenie od razu nie dotykały do nawozu.
Tę samą czynność wykonałam przy sadzeniu do donic, < to były duże donice >.
Róże angielskie, przesadzałam w lipcu z donic do gruntu i muszę przyznać, że ledwo z M daliśmy radę je wyciągnąć - tak mocno rozrósł się system korzeniowy, a same krzaczki też były słusznych rozmiarów. Najbardziej z tego powodu ucierpiał William Shakespere, ale dał radę i potem do późnej jesieni jeszcze przyrósł i kwitł. Postaram się dzisiaj wrzucić jego zdjęcia z całego sezonu. Najpierw jeszcze w donicy, potem już w gruncie. Tak też było z pozostałymi różami, które były w donicach .
Trochę inaczej wyglądały róże, które kupiłam na początku czerwca w doniczkach. Były to słabe, nieco przesuszone róże, takie zdechlaczki. Na dodatek z marnymi korzonkami, bez korzeni włośnikowych. Naprawdę nie rokowały za dobrze. Te biedne mizeroty wsadziłam do donic trochę mniejszych, ok. 10 l. Dostały tylko ziemię z kompostu bez żadnych wspomagaczy. Z sześciu czy siedmiu, które tak potraktowałam nie przeżyła tylko jedna. Reszta ma się dobrze i wszystkie kwitły. Jesienią posadziłam je do gruntu. Mam nadzieję, że w tym sezonie będą już bez problemu ładnie i zdrowo rosły
Tę samą czynność wykonałam przy sadzeniu do donic, < to były duże donice >.
Róże angielskie, przesadzałam w lipcu z donic do gruntu i muszę przyznać, że ledwo z M daliśmy radę je wyciągnąć - tak mocno rozrósł się system korzeniowy, a same krzaczki też były słusznych rozmiarów. Najbardziej z tego powodu ucierpiał William Shakespere, ale dał radę i potem do późnej jesieni jeszcze przyrósł i kwitł. Postaram się dzisiaj wrzucić jego zdjęcia z całego sezonu. Najpierw jeszcze w donicy, potem już w gruncie. Tak też było z pozostałymi różami, które były w donicach .
Trochę inaczej wyglądały róże, które kupiłam na początku czerwca w doniczkach. Były to słabe, nieco przesuszone róże, takie zdechlaczki. Na dodatek z marnymi korzonkami, bez korzeni włośnikowych. Naprawdę nie rokowały za dobrze. Te biedne mizeroty wsadziłam do donic trochę mniejszych, ok. 10 l. Dostały tylko ziemię z kompostu bez żadnych wspomagaczy. Z sześciu czy siedmiu, które tak potraktowałam nie przeżyła tylko jedna. Reszta ma się dobrze i wszystkie kwitły. Jesienią posadziłam je do gruntu. Mam nadzieję, że w tym sezonie będą już bez problemu ładnie i zdrowo rosły
- kogra
- Przyjaciel Forum
- Posty: 36511
- Od: 30 maja 2007, o 18:02
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Cieszyn
Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
Świetnie że to napisałaś.
W necie jest sporo informacji na temat Asahi, ale wszystkie pod kątem reklamy.
W sklepie ogrodniczym o ile w ogóle o nim słyszeli to na pewno nam nie powiedzą jaki ma skład i jak działa.
Więc tym lepiej że napisałaś o nim więcej, bo teraz wszystko nabiera innego koloru.
Stosowany dla roślin ozdobnych jednorazowo w celu pobudzenia do wzrostu na pewno od razu nie zrobi spustoszenia a pomoże ocalić wymarzoną roślinę.
Na szczęście nie stosowałam go do wszystkich roślin, więc po części czuję się rozgrzeszona.
Ale mam już jasność co do jego działania.
Co do mikroorganizmów w mojej glebie to trudno się spodziewać, że w mieście jest ich mnóstwo.
Dlatego w doniczkach lepiej mi rosną niż w ziemi i wzmocnione lepiej się w niej przyjmują.
Nie takie poświęcenie to znowu, kiedy doglądanie roślin jest czystą przyjemnością.
Inaczej na pewno bym róż nie kupowała.
Pisz Kamilo jak najwięcej, to świetna lekcja dla wszystkich rosomanes przed nowym sezonem.
A co powiesz na te specyfiki - http://rolmarket.pl/product-pol-5638-Sp ... y-Dom.html
http://rolmarket.pl/product-pol-3446-Sz ... y-Dom.html
W necie jest sporo informacji na temat Asahi, ale wszystkie pod kątem reklamy.
W sklepie ogrodniczym o ile w ogóle o nim słyszeli to na pewno nam nie powiedzą jaki ma skład i jak działa.
Więc tym lepiej że napisałaś o nim więcej, bo teraz wszystko nabiera innego koloru.
Stosowany dla roślin ozdobnych jednorazowo w celu pobudzenia do wzrostu na pewno od razu nie zrobi spustoszenia a pomoże ocalić wymarzoną roślinę.
Na szczęście nie stosowałam go do wszystkich roślin, więc po części czuję się rozgrzeszona.
Ale mam już jasność co do jego działania.
Co do mikroorganizmów w mojej glebie to trudno się spodziewać, że w mieście jest ich mnóstwo.
Dlatego w doniczkach lepiej mi rosną niż w ziemi i wzmocnione lepiej się w niej przyjmują.
Nie takie poświęcenie to znowu, kiedy doglądanie roślin jest czystą przyjemnością.
Inaczej na pewno bym róż nie kupowała.
Pisz Kamilo jak najwięcej, to świetna lekcja dla wszystkich rosomanes przed nowym sezonem.
A co powiesz na te specyfiki - http://rolmarket.pl/product-pol-5638-Sp ... y-Dom.html
http://rolmarket.pl/product-pol-3446-Sz ... y-Dom.html
Grażyna.
kogro-linki
kogro-linki
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1231
- Od: 13 lis 2011, o 21:02
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: pomorskie
Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
Dyskusja doniczkowa bardzo ciekawa .
Osobiście obydwoma rękami podpisuję się pod tym co napisała Kamila .
Jakoś nie przekonuje mnie argument że w doniczce wkopanej do ziemi jest cieplej . Dlaczego tak miałoby być?
A jeśli chodzi o użycie dobrej ziemi do doniczki to dlaczego nie można jej wsypać od razu do dołka? Miejsce dla róży przygotowujemy na wiele lat i taki jeden sezon w doniczce i tak nas z tego nie zwolni.
Osobiście obydwoma rękami podpisuję się pod tym co napisała Kamila .
Jakoś nie przekonuje mnie argument że w doniczce wkopanej do ziemi jest cieplej . Dlaczego tak miałoby być?
A jeśli chodzi o użycie dobrej ziemi do doniczki to dlaczego nie można jej wsypać od razu do dołka? Miejsce dla róży przygotowujemy na wiele lat i taki jeden sezon w doniczce i tak nas z tego nie zwolni.
Pozdrawiam. Sławka
- Rozeta
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2395
- Od: 30 paź 2010, o 20:02
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: płn.-wsch. W-wa, strefa 6b
Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
U mnie najczęściej powodem pakowania świeżo zakupionych róż w doniczki jest ... brak koncepcji co do stałego stanowiska dla nich na rabatach . Przetrzymując je w tych donicach niejako wydłużam sobie czas na podjęcie decyzji, gdzie posadzić. Mam je na oku, podpatruję jak zakwitają, wącham ... . Są na wyciągnięcie ręki, bo trzymam je zazwyczaj przy wejściu do domu.
Kiedy przychodzi jesień zaczynam nerwowo zerkać na te doniczkowce i zwykle wynajduję im niekonwencjonalne miejscówki . Prędzej,czy później większość z nich wymaga przesadzenia na lepsze miejsce. Ale nie powiem, jest w tym coś w rodzaju dodatkowej podniety w tym całym różanym szaleństwie ... .
Natomiast lubię na stałe mieć ze dwie róże w donicy, postawione na schodkach przy wejściu do domu. Są to najczęściej jakaś okrywówka, czy miniaturka. Co dwa-trzy lata wymieniam im ziemię w donicach i pilnuję, aby miały stale wodę w podstawkach.
Kiedy przychodzi jesień zaczynam nerwowo zerkać na te doniczkowce i zwykle wynajduję im niekonwencjonalne miejscówki . Prędzej,czy później większość z nich wymaga przesadzenia na lepsze miejsce. Ale nie powiem, jest w tym coś w rodzaju dodatkowej podniety w tym całym różanym szaleństwie ... .
Natomiast lubię na stałe mieć ze dwie róże w donicy, postawione na schodkach przy wejściu do domu. Są to najczęściej jakaś okrywówka, czy miniaturka. Co dwa-trzy lata wymieniam im ziemię w donicach i pilnuję, aby miały stale wodę w podstawkach.
- Pani Szlązkiewicz
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1026
- Od: 25 sty 2006, o 18:51
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Nowy Dwór Mazowiecki
- Kontakt:
Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
Kończąc wątek o Asahi - zwróćcie uwagę, że jest zarejestrowany jako "środek ochrony roślin", i tak samo obowiązuje na niego karencja ( ilość dni jaka musi upłynąć od użycia środka do zbioru plonu). W przypadku ziemniaka to jest chyba nawet 50 dni czy więcej. Nazwa "bio stymulator" może kojarzyć się z czymś zupełnie innym.
Wszelkie badania różnych środków, czasem mogą być niewiarygodne, przeprowadzone w ten sposób, aby wyszło to co ma wyjść. Dlaczego? Bo w pierwszej kolejności są finansowane przez producenta danego środka Nie jest to oczywiście regułą, a wszystkie doświadczenia, metodyka i wyniki na ogół są udostępnione. Wtedy sami możemy wyrobić sobie zdanie
O EM-ach na chwilę obecną nic nie sądzę, bo nie używałam i nie zagłębiałam się w lekturę W wolnej chwili postaram się poszperać ;)
Podsumowując dyskusję doniczkową - ja jestem zdania, że zawsze grunt ma lepszy wpływ, co nawet nie wynika z przekonania, a w pierwszej kolejności z obserwacji, z wiedzy dopiero na drugim miejscu Są zapewne wyjątki jak u Kogry, że ziemia jest okrutnie ciężka i niesprzyjająca. Albo jak się nie ma pomysłu gdzie wsadzić krzaczora...w takim wypadku i ja czasami pakuję towarzystwo do doniczek No i pomijam rośliny przeznaczone do doniczek jak np. właśnie miniatury, które mają przeznaczenie rosnąć w pojemniku
Ale... Rozeto - dlaczego na podstawce wciąż ma być woda?
Wiosna, powoli się do nas zbliża, za chwilę będziemy ciąć róże.. Wczoraj zrobiłam zdjęcie prawidłowo przyciętego krzaczora, to jest akurat odmiana 'Guirlande d'Amour', ale przy różach z gołym korzeniem nie ma to znaczenia, wszystkie tniemy nisko. Niezależnie czy sadzimy do doniczki czy do gruntu.
Z Roundoup'em związana jest długa historia. Firma produkująca ten środek ( glifosat), twierdziła, że nie kumuluje on się w roślinach. W Ameryce stosowano go do podsuszania zbóż, i krótko po zabiegu następował zbiór. Niezależne badania jednak wykazały dość znaczną ilość substancji czynnej w ziarnach. Rozpoczęły się protesty, oskarżenia itd itp. Kilka czy kilkanaście dni temu W Holandii zabroniono użycia Roundoup'u, zarówno przez osobu prywatne jak i gospodarstwa. Podejrzewam, że wkrótce pojawi się nowy środek o zmodyfikowanym składzie np. sól potasowa glifosatu lub coś w tym stylu, otrzyma nową nazwę i zabawa zacznie się od nowa. Jest mnóstwo zamienników z tą sama substancją co Roundoup np. Kosmik. Z pewnością należy zastanowić się do czego ma on nam służyć, bo jeśli do usuwania chwastów np. z płytek chodnikowych, czy wzdłuż mat szkółkarskich w szkółce, gdzie nie ma żadnych upraw powiedzmy warzywnych to ja osobiście nie widzę przeciwwskazań.Rozeta pisze: Pamiętam, jak swego czasu przeczytałam wątek Hanki55 o podobnej tematyce, gdzie pisała o silnie toksycznym działaniu na człowieka popularnego Roundapu. Przyznam, że to był dla mnie wstrząs, który nauczył mnie duuużej rezerwy do wszelkich wspomagaczy działań ludzi tak w ogrodzie, jak i w domu .
Wszelkie badania różnych środków, czasem mogą być niewiarygodne, przeprowadzone w ten sposób, aby wyszło to co ma wyjść. Dlaczego? Bo w pierwszej kolejności są finansowane przez producenta danego środka Nie jest to oczywiście regułą, a wszystkie doświadczenia, metodyka i wyniki na ogół są udostępnione. Wtedy sami możemy wyrobić sobie zdanie
Hmm.. Miedzian jest stosowany od dziesiątek lat i wydaje mi się, że jest nawet dopuszczony w ochronie roślin w uprawach ekologicznych, więc to już mówi wiele o tym środku. Nie widzę przeciwwskazań, czasem jest nawet niezbędny - np. w ochronie brzoskwiń. Środki miedziowe nie wnikają do roślin, a więc są powierzchniowe - tworzą warstwę ochroną na roślinie. Dzięki temu działają zarówno prewencyjnie jaki i interwencyjnie. Jeśli zachodzi potrzeba, z czystym sumieniem, można go użyć.Rozeta pisze: Proszę, napisz jeszcze co sądzisz o stosowaniu Miedzianu, jako prewencyjnego oprysku wiosną, a także o EM-ach .
O EM-ach na chwilę obecną nic nie sądzę, bo nie używałam i nie zagłębiałam się w lekturę W wolnej chwili postaram się poszperać ;)
Podsumowując dyskusję doniczkową - ja jestem zdania, że zawsze grunt ma lepszy wpływ, co nawet nie wynika z przekonania, a w pierwszej kolejności z obserwacji, z wiedzy dopiero na drugim miejscu Są zapewne wyjątki jak u Kogry, że ziemia jest okrutnie ciężka i niesprzyjająca. Albo jak się nie ma pomysłu gdzie wsadzić krzaczora...w takim wypadku i ja czasami pakuję towarzystwo do doniczek No i pomijam rośliny przeznaczone do doniczek jak np. właśnie miniatury, które mają przeznaczenie rosnąć w pojemniku
Ale... Rozeto - dlaczego na podstawce wciąż ma być woda?
Wiosna, powoli się do nas zbliża, za chwilę będziemy ciąć róże.. Wczoraj zrobiłam zdjęcie prawidłowo przyciętego krzaczora, to jest akurat odmiana 'Guirlande d'Amour', ale przy różach z gołym korzeniem nie ma to znaczenia, wszystkie tniemy nisko. Niezależnie czy sadzimy do doniczki czy do gruntu.
- Rozeta
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2395
- Od: 30 paź 2010, o 20:02
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: płn.-wsch. W-wa, strefa 6b
Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
Woda w podstawce doniczki z różą po prostu szybko "znika" . Sama róża dużo pije, a reszta wyparowuje. Zauważyłam też, że te z róż doniczkowych, które mają stale dostęp do wody są w lepszej kondycji .
- Alutka102
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1722
- Od: 29 sie 2011, o 09:06
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: północno wschodnie okolice Warszawy
Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
A wszędzie jest napisane, żeby usuwać wodę z podstawki.
-
- 500p
- Posty: 813
- Od: 7 kwie 2011, o 14:20
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: południe Warszawy
Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
Ja też wiosenne gołokorzeniowe sadzę do 14 litrowych doniczek i wysadzam na stałe miejsce późnym latem. Wtedy jest więcej czasu.
Przy mojej zasadowej glinie wykopanie odpowiedniego dołu (często muszę przebić się przez warstwę nieprzepuszczalną lub zrobić drenaż) i przesiekanie odpowiedniej ilości ziemi to dużo pracy. W ostatnim roku róże w doniczkach podlewałam głównie przez podstawkę i bardzo mi się to sprawdziło. Ziemia się nie wyjaławiała a miałam pewność, że cała jest wilgotna.
Kamila, John Davis od Ciebie jest rewelacyjny. Tak jak piszesz oblepiony kwiatami, w szczycie kwitnienia prawie nie widać liści, zdrowy jak rydz i kompletnie mrozoodporny. Chyba kolejne cisy zamienię na Davis'y.
PS Dziewczyny, też bym podjechała do Kamili.
Przy mojej zasadowej glinie wykopanie odpowiedniego dołu (często muszę przebić się przez warstwę nieprzepuszczalną lub zrobić drenaż) i przesiekanie odpowiedniej ilości ziemi to dużo pracy. W ostatnim roku róże w doniczkach podlewałam głównie przez podstawkę i bardzo mi się to sprawdziło. Ziemia się nie wyjaławiała a miałam pewność, że cała jest wilgotna.
Kamila, John Davis od Ciebie jest rewelacyjny. Tak jak piszesz oblepiony kwiatami, w szczycie kwitnienia prawie nie widać liści, zdrowy jak rydz i kompletnie mrozoodporny. Chyba kolejne cisy zamienię na Davis'y.
PS Dziewczyny, też bym podjechała do Kamili.
Pozdrawiam
Ewa
Ewa
- sweety
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 14108
- Od: 20 mar 2012, o 09:37
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: śląskie, Podbeskidzie
Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila
Wiem, że nie za często się odzywam, ale czytam Was z uwagą
Nie ma tez wielkiego doświadczenia z sadzeniem do donic, bo po raz pierwszy w zeszłym sezonie posadziłam do nich 2 krzaczki You're beautiful. Nie mogę jednak narzekać na ten pierwszy ich sezon. Przy sadzeniu do gruntu także uzupełniam ziemię ogrodniczą mieszaną z kompostową, bo u mnie sporo kamieni. Po ich usunięciu to niezbędne. I jak na razie rosną na prawdę rosną doskonale.
Mam do Was nieco daleko, ale i ja pisałabym się na wizytę u Kamili. Oczywiście, jak mnie przyjmie Musiałabym jednak wiedzieć z wyprzedzeniem. Wówczas uszczknę nieco urlopu, udam się na wizytę do forumowej koleżanki do Piaseczna (a to wg mnie niedaleko) i przyjechałybyśmy obie
Nie ma tez wielkiego doświadczenia z sadzeniem do donic, bo po raz pierwszy w zeszłym sezonie posadziłam do nich 2 krzaczki You're beautiful. Nie mogę jednak narzekać na ten pierwszy ich sezon. Przy sadzeniu do gruntu także uzupełniam ziemię ogrodniczą mieszaną z kompostową, bo u mnie sporo kamieni. Po ich usunięciu to niezbędne. I jak na razie rosną na prawdę rosną doskonale.
Mam do Was nieco daleko, ale i ja pisałabym się na wizytę u Kamili. Oczywiście, jak mnie przyjmie Musiałabym jednak wiedzieć z wyprzedzeniem. Wówczas uszczknę nieco urlopu, udam się na wizytę do forumowej koleżanki do Piaseczna (a to wg mnie niedaleko) i przyjechałybyśmy obie