lelumpolelum pisze:
E, no bez przesady z tą wiarą w przepisy, raczej chodzi o brak wiary w samorzutny rozsądek obywatela
Ależ ludzi są rozsądni, dlatego właśnie tak mało drzew (poza owocowymi, które łatwo wyciąć) się sadzi. Kto chce problemu gdy będzie potrzebował miejsca na postawienie garażu, ciągnika czy szklarenki ? Oczywiście znajdzie się taki co wytnie bo mu liście lecą, spadź samochód brudzi itd. Ale większość posadzi tyle że skompensuje. Do tego chcesz żeby drzewo zniknęło ? Cóż to za problem, wystarczy że je ukradną. Policja umorzy sprawę w 30 dni i po zawodach. No chyba że jesteś praworządnym obywatelem (można to określić jednym słowem, ale brzydkim ;) ). Wtedy masz problem.
I też mi się wiele nie podoba... Na przykład znikanie drzew na poboczach, które nagle okazały się takie zdradzieckie wobec kierowców. Piękne aleje odchodzą prosto do pieców
Większość przydrożnych drzew jest wycinana za zgodą urzędnika. Bez problemu wycina się piękne zdrowe drzewa i sadzi patyki przy drogach. Jak nie tu to tam pozwolą im na wycinkę i zdobycie drewna. A właściciel ziemi najczęściej nie ma tysięcy drzew i dziesiątek, jeśli nie setek kilometrów przydrożnych zadrzewień.
ludzi nie zadowolisz. A im bliżej siebie mieszkamy, tym bardziej boli nas to co jest u sąsiada. Przeszkadza rosnącą drzewo, ale tak samo przeszkadza wielu gdy sąsiad usuwa swoje drzewo.
Kiedyś nie było przepisów i było lepiej.... bla blabla. Różnie z tym lepiej bywało. Ot silniejszy dał po głowie i też było dobrze, bo chamstwo głosu nie zabierało... Czy to na pewno było lepsze?
Przepisy nie są idealne. Dobrze że decyzja jest w pewnej części uznaniowa, bo nie da się organizmu żywego ściśle wpisać do ustawy co ma mieć, by równocześnie w wielu sytuacjach nie narażać się na śmieszność. Jednak jeśli decyzja jest uznaniowa, to pojawia się czynnik ludzki. A tu, dochodzi interpretacja przepisu. A że zasada jest jedna, dotyczy wszystkich przepisów - Minister na swoich stronach może pisać co chce, opinie, interpretacje - te teksty są nic nie warte, nie stanowią wykładni prawa. A szkoda, bo mielibyśmy przynajmniej jednolitą interpretację, a tak każdy urzędnik może oceniać wg siebie.
Radziłbym jednak ostrożność w zbyt pochopnej ocenie urzędnika, gdy nie zna się realiów, podstaw prawnych i ludzi których nie interesuje merytoryka a czekają tylko na błąd prawny człowieka. Urzędnik szybko się uczy, decyzja może byc głupia, nie zrozumiała, byle zgodna z prawem. Dalej, urzędnik na którego tak często narzekacie - to nie On wymyśla zasadność wydawania zezwoleń na krzewy w ogrodach przydomowych.
A krzew krzewowi nie równy. I nie ma co patrzeć tylko na czubek własnego nosa, że u mnie te krzewy to przecież takie "zwykłe", a pomyśleć jakie krzewy mogą rosnąć ogólnie, a są idealnymi miejscami schronień wielu ptaków, piskląt itp. Urzednik w tym wypadku musi mieć szersze spojrzenie. A i tu to "spojrzenie" jest skrzywione przez pryzmat obszaru na którym przyszło mu pracować.
Więc prosiłbym, rozróżniajcie czasem przepis od jakości pracy urzędnika. Jesteśmy w Unii, w wielu miejscach na zachodzie zniszczyli środowisko, wiec tworzą wytyczne dotyczące ochrony tego co pozostało - np. obszary Naturowe. Jeśli trafia to nagle na grunt gdzie jest duuuużo drzew, to czasem trudno nagle zrozumieć dlaczego nagle wymaga się zezwoleń.
Z własnego doświadczenia powiem, że zupełnie inaczej podchodzą ludzie z terenów wiejskich do wycinek a zupełnie inaczej miastowe. Jakoś ludzi ze wsi, lepiej potrafią rozumieć przyrodę i współgrać z nią, korzystać tak, by nie niszczyć. Przepisy jednak obydwie grupy ludzi obejmują takie same.
Z mojego doświadczenia wynika że mieszkańcy wsi mają więcej empatii dla urzędników i nie zawracają im d... Wnioskami tylko robią swoje. Co i mnie radzą No chyba że trwa wojna z sąsiadami, wtedy bumaga ważna rzecz.
Newrom zgadza. I mniej życzeń dla siebie i wobec przestrzegania przepisów przez sąsiada.
Ale jak robią swoje, to jakoś tak naturalniej, nie robią sobie niepotrzebnej roboty, drzewa czesto i tak wycinają u mnie na rowach w sposób taki, na jaki by dostali decyzję.
A miastowe? Nie potrafią zostawić terenu w formie naturalnej, muszą poprawiać: równać, utwardzać i wciąż walczą z przyrodą, a bo to woda, a to jakiś robaczek, a potem i tak usuwają drzewa bo im liście lecą, a tyle się napracowali a teraz nie mogą utrzymać tego w porządku i pytanie "a Thuje to mogę tam posadzić?" pytanie dotyczyło mokrej łaki, którą podnieśli nawożąc gruz, likwidując trzciny, olsze wycinając, albo wypadły bo uschły w wyniku tych ich poprawek. Potem przeszkadzają im liście od sąsiada a za lat 20 znów szukają jakiejś ładnej łączki i drzew, śpiewu ptaków itp, bo u nich tylko kurz
Jestem miastowy i kolejne drzewa będę sadzić jak tylko pogoda pozwoli (u mnie w weekend jeszcze śnieg był na polach). Sześć lip szczepionych i ze dwie ewodie, z czego pięć lip będzie posadzone na wsi, jedna w Krakowie (brak miejsca u rodziców na więcej, zwłaszcza że jeszcze trzy pyłkodajne wierzby muszę posadzić na partyzanta ;>).
Potrzebuję zrobić osłonę, chciałbym świerki (jakieś 100m żywopłotu). Ale się boję że jak będę zmieniać koncepcję zagospodarowania to będę mieć problem z legalną wycinką. Na dziś wygrywa pomysł betonowych szkaradzieństw + winobluszcz. Właśnie dzięki polskim przepisom.
Tutaj nie chodzi mi o szeregowych pracowników urzędów, oni są tylko pionkami w całej tej grze. A do tego przecież to tacy sami ludzie jak my. Chodzi mi o prawo, które sprawia, że ludzie coraz bardziej mają dosyć tego kraju (i to w każdym aspekcie nie tylko wycinki drzew). Urzędnik jest zobowiązany takimi przepisami jakie elity rządzące ustaliły. Prawo powinno być dla ludzi - a nie odwrotnie.
Co do krzewów. Wczoraj złożyłam wniosek o wycięcie krzewów. Dzisiaj pan z gminy był sprawdzić czy wniosek odpowiada stanowi faktycznemu. jak wycinałam drzewo to nikt nie przyszedł, a krzaczorki chcą sprawdzać Pogadaliśmy, pośmialiśmy się i jutro zapraszają mnie po odbiór decyzji. W weekend mogę już ciąć. Spytałam o 14 dniowy termin na uprawomocnienie się decyzji. Ostatnim razem nie doczytałam i czekałam te 14 dni (w sumie to tak zeszło zanim pilarz się zjawił) Rzeczywiście, sporządzają zapis, że w przypadku decyzji zezwalającej na wycinkę drzew lub krzewów ten termin nie jest wymagany.
Ten zapis jest wymagany. Ale jeśli strona jest jedna, i zgadza się z decyzją... to oczywistym jest że będzie ostateczna. Więc można sobie pozwolić.
Gdy stron postępowania będzie więcej - musisz czekać, albo zebrać na piśmie gwarancje od stron, że nie wnoszą uwag do decyzji i wówczas mając takie załączniki urzednik może Tobie wbić wcześniej że decyzja stała się ostateczna. nie ma znaczenia tutaj że to wycinka drzew.
Co innego, gdy decyzji nadaje się klauzulę natychmiastowej wykonalności - wówczas nie trzeba na nic czekać, a odwołanie wówczas jest możliwe do złożenia ale często po fakcie.
Zmiany na korzyść, dla ludzi idą coraz śmielszymi krokami. Tuż, tuż jest nowelizacja ustawy o ochronie przyrody.
Mniejsze kary dla tych, którzy nielegalnie dokonali wycinki drzewa, częściowe zastąpienie zezwoleń na wycinkę zgłoszeniami oraz uproszczenie przepisów i procedur związanych z usuwaniem drzew i krzewów ? to najważniejsze zmiany wynikające z opracowanej nowelizacji ustawy o samorządzie gminnym oraz o zmianie niektórych innych ustaw.
Zmiany te to wynik orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z lipca ubiegłego roku. Trybunał zakwestionował m.in. nakładanie drakońskich kar na właścicieli nieruchomości, którzy bez wymaganego zezwolenia wycięli drzewa na swoich działkach. Uznał, że jest to proceder łamiący konstytucyjne zapisy o ochronie praw i wolności obywatelskiej oraz prawo ochrony własności. W orzeczeniu potępił zarówno automatyczne nakładanie sankcji z urzędu, bez rozpoznania okoliczności sprawy, jak i horrendalne wysokości kar administracyjnych z tego tytułu. Rząd miał 18 miesięcy na dokonanie zmian w prawodawstwie.
W świetle obowiązujących dotychczas przepisów, właściciel prywatnej działki po otrzymaniu zgody nie musiał nic płacić za wycięcie drzewa. Płacili jedynie przedsiębiorcy, którzy ścinali drzewa pod inwestycje. Jeśli drzewo zostało ścięte nielegalnie, właściciel posesji, w tym również osoba fizyczna, musiał zapłacić karę (trzykrotność standardowej opłaty). Bez żadnego zezwolenia mogliśmy ściąć drzewa, krzewy lub konary mające nie więcej niż 10 lat, a także drzewa owocowe. W każdym innym przypadku wymagane było uzyskanie pozwolenia.
W tym względzie przepisy zasadniczo się nie zmieniły. Na usunięcie drzewa nadal potrzebne będzie zezwolenie, wydawane przez wójta, burmistrza lub prezydenta, ale od obowiązku tego przewidziano wiele odstępstw. Nowe przepisy definiują drzewo nie tylko na podstawie nazwy i przynależności gatunkowej, lecz na podstawie wyglądu. Za drzewo uznaje się roślinę, która posiada zdrewniały pień oraz koronę. Wprowadzono również pojęcia ?złomu?, czyli drzewa złamanego w wyniku wypadku, katastrofy czy działania czynników atmosferycznych, oraz ?wykrotu?, czyli drzewa wywróconego na skutek wymienionych zdarzeń. Ich usunięcie nie będzie wymagało uzyskania zezwoleń, a jedynie zgłoszenia z podaniem przyczyn, terminu wycinki i dokumentacją fotograficzną.
Zezwolenie nie będzie wymagane także w odniesieniu do: drzew lub krzewów owocowych, krzewów, których wiek nie przekracza 10 lat, krzewów na terenach pokrytych roślinnością pełniącą funkcje ozdobne. Bez zezwolenia można usuwać również drzewa, których obwód pnia zmierzony na wysokości 5 cm wynosi 25 cm lub 35 cm w zależności od gatunku, jak również drzewa trwale uszkodzone przez bobry. Odstępstwa obejmują drzewa usuwane ze względu na właściwe utrzymanie melioracji, stanowiące przeszkody w komunikacji lotniczej, kolejowej i drogowej, lub wycinane w sytuacjach szczególnych, np. przez strażaków. W takich przypadkach decyzje o usunięciu wydawać mogą odpowiedzialne za wycinkę organy.
Kary za nielegalną wycinkę według proponowanej nowelizacji ustawy o samorządzie gminnym oraz niektórych innych ustaw stanowić mają jednak nie trzy-, a dwukrotność standardowych opłat. Wójt czy burmistrz będzie miał również prawo odstąpienia od naliczania opłat czy umarzania oraz obniżania przewidzianych kar w odniesieniu do osób fizycznych. Obowiązek udowodnienia, że drzewo było obumarłe, stanowiło złom lub się wywróciło, będzie spoczywał na tym, kto usunął to drzewo. Gdy nie da się ustalić obwodu wyciętego drzewa, bo nie będzie kłody a korzenie zostały wykarczowane, za podstawę naliczania kary służyć zaś ma najmniejsza średnica ujęta w taryfikatorze.
Kowalski jest zwolniony z opłat.
Kowalskiemu obniżono poziom ewentualnych kar
Wreszcie Burmistrz ma narzędzie umożliwiające odstąpienie od wymierzenia kary, umorzenia jeśli sa przesłanki. Do dzisiaj, czy usuniesz pomnik przyrody czy suchy świerk ze swego podwórka - to sposób naliczenia kar i ich wysokość były tożsame.
Wreszcie, ustawodawca daje możliwość usunięcia wiatrołomów itp niebezpiecznych drzew na ZGŁOSZENIE a do tej pory należało czekać na decyzję zezwalająca.
A tu naród, im więcej dostaje luzu, tym więcej jadu sączy...
Czy ten temat to coś nowego? Wszak ścięcie miałeś obiecane już wcześniej. Teraz pozwolił Tobie uniknąć stryczka, choć jeszcze trochę posiedzisz. Spełnił kilka postulatów. A może wolisz jednak dotychczasowe warunki, te same na które tak bardzo narzekałeś do niedawna.
Ja nie widzę powodu do radości że dalej niewiele (albo nic) się nie zmienia. Opłat nie było tak czy inaczej, problem w tym że ograniczają prawo własności bzdurnymi przepisami i nawet do łba im nie przyjdzie by płacić za to właścicielowi. Zmniejszenie kar to skopanie niewolnika, zamiast obcięcia mu łba. Jasne że wolę mieć łańcuch dłuższy niż krótszy, jednak najchętniej bym przyjął wyzwolenie czyli brak obowiązku uzyskiwania zgody.
Ja zaś zdecydowanie wolę w tym przypadku, że to jednak małymi krokami jest luzowanie. W pewnych sprawach nie będziesz musiał już czekać na decyzję, bo będziesz miały tylko na zgłoszenie. A to jest już bardzo duże ułatwienie dla Ciebie.
Ale jak widać, Polacy nie potrafią się cieszyć z rzeczy małych. Nie chcą widzieć, że szklanka zapełniła się już do połowy, Oni wciąż widzą tylko tą pustą część..... I nagle, zamiast się cieszyć, że szklanka jest pełna, to zaczną narzekać że teraz to się rozlewa, bo za dużo nalano i kto to będzie wycierać
Hosta pisze:
Ale jak widać, Polacy nie potrafią się cieszyć z rzeczy małych.
Patrząc na to co się dzieje w kraju to nie ma się z czego cieszyć jakieś poprawki niby zrobili tylko powinien być podział : lasy, pomniki parki itp. - pozwolenia/zgłoszenia. Własne drzewa na działce- samowolka w granicach rozsądku.
Uwierz mi że jestem za sadzeniem drzew ale co do tych "praw" to jest jakaś masakra. Niedługo mi gps może wszczepią pod skórę?
Hosta, też wolę mieć dłuższy niż krótszy łańcuch, ale ciągle jesteśmy niewolnikami więc nie wymagaj entuzjazmu dla dłuższego, ale jednak łańcucha.
Jak w końcu ludzie zaczną myśleć i zmuszą władzę do zmiany to oczywiście znajdą się narzekający że sąsiad wyciął takie piękne drzewo osłaniające od wiatru czy dające cień i że szkoda, ale płacić sąsiadowi żeby go nie wycinał oczywiście żaden nie będzie chciał.