tencia pisze:Czy te kwiaty to tylko usuwać z samego przewodnika .Wiśnię posadziłam w ubiegłym roku ,podcięłam ,ale kilka kwiatów było ,czy usuwanie ich teraz ma sena
Lepiej usunąć. Po co męczyć wiśnię dla 5 szt. owoców? Niech się rozbudowuje na porządny plon.
tencia pisze:a i jeszcze jedno ,dostałam wisienkę taki odkopany odrost ,czy mogę liczyć ,że coś z niego urośnie .Dzisiaj ją przycięłam,wszystkie gałązki na 2-3 oczka i przewodnik prościutki.
Ja przedwczoraj sadziłem jabłonki kupione u znajomego szkółkarza .Z tego co się orientuję przechowuje drzewka w zimnych piwnicach w których rośliny długo pozostają w uśpieniu.Podejrzewam że te sklepowe mogą się już rozwijać.
Jak uda Ci się kupić w stanie uśpienia to sadź. Jeśli już mają listki rozwijające się, to tylko jeśli rośnie w doniczce. Możesz też zaryzykować i posadzić jeśli rozpoczęły już wegetację, ale wtedy czeka Cię żmudne codzienne podlewanie a i tak sprawa jest ryzykowna.
Te z marketów mają zabezpieczone korzenie,więc ryzyko jest o wiele mniejsze,niż gdyby kupić gołokorzeniowe na targu.Codzienne podlewanie to chyba przesada.
Nie targi odpadają, mam złe wspomnienia z małych targów. Kiedyś rodzice tam kupowali drzewka żadne z nich nawet nie przypomina faktycznie kupionej odmiany.
Ja będę kupował w szkółce.
Witam wszystkich forumowiczów, pozwolę sobie odświeżyć "wiśniowy wątek".
Osiem lub dziewięć lat temu posadziłem u rodziców kilka wiśni, wtedy nie bardzo zwracałem uwagę na odmianę, zresztą była kupowana na targu, więc mogli ją nazwać jakkolwiek. Jest to odmiana o bardzo silnym wzroście, w poprzednich latach praktycznie nie chorowała, w tym dostała bardzo mocno od brunatnej zgnilizny (stwierdziłem, że skoro nie choruje to po co ją pryskać i to był błąd).
Problem jaki mam z nią, to bardzo marne plonowanie. Co roku kwitnie jak szalona, pszczoły niechętnie ją nawiedzają, po kwitnieniu zawiązuje się garstka owoców, reszta zawiązków usycha i opada. Obok tych drzew rosną dwa sporo młodsze North Stary, które przy terminowo prowadzonych opryskach na brunatną zgniliznę owocują rewelacyjnie. Poradźcie proszę w czym tkwi problem, kombinowałem z brakiem boru, na wiosnę poszedł oprysk Alkaninem KBSi, w sierpniu przeciąłem mocno te drzewa usuwając zainfekowane gałęzie. Może problem tkwi w braku odpowiedniego zapylacza lub nieodpowiednim pH? Wiem, że te pytania powinienem zadać na wiosnę, ale może już teraz mógłbym jakoś tym wiśniom "pomóc"
Też miałem taką księżniczkę.Podobno nazywała się Groniasta z Ujfehortoi,chociaż opisy tej odmiany w sieci różnią się od wyglądu tej mojej.Mimo najobfitszego kwitnienia spośród kilku innych odmian, plon mieścił się w garści.Pomógł dopiero jesienny oprysk siekierą.Dzięki temu miałem świetne drewno do wędzenia .
Do wędzenia to mam od groma olchy
Już któryś raz sobie mówię, że nie doczekają kolejnego roku i daję im koleją szansę. Owoce z tej odmiany to prawdziwe rarytasy, zarówno pod względem ilości , jak i jakości, bardzo duże i słodkie jak na wiśnię. Ciągle liczę, o naiwności, że jestem o krok od znalezienia recepty na to marne owocowanie
No cóż być może w przyszłym roku posadzę jeszcze jedną wiśnię. Padło na Lucynę (zachwalane są jeszcze Sabina, Northstar, Wczesna Ludwika ) ale ta podobno jest najlepsza smakowo z tych zachwalanych.
Na razie mam Debreceni Botermo. Czteroletnia, w tym roku pierwszy raz owocowała (kilkadziesiąt owoców ) Nie wiem czy będzie kapryśna jak inne węgierskie odmiany, ale na pewno jej nie wytnę bo bardzo zdrowo rośnie. Oprócz drobnej plamistości (choć w tym roku można było o niej zapomnieć ) odpukać żadnych problemów
Ja na wiosnę posadziłam Keleris. Przyjeła się , troszkę podrosła, a później uschła. Jabłonka sadzona tego samego dnia, przetrwała. A teraz zaczyna się czas na poszukiwanie kolejnych odmian kolejnych gatunków. Szkoda tylko że działka z gumy nie jest