Założenie tego wątku daje możliwość wymiany doświadczeń, pomysłów.
ostatnia szansa pisze:...
Właściwie świętujemy okrągłe 5 lat daszku.
Od prototypu w całości wykonanego z leszczyny (słupy, poziome linie i nawet cieniutkie gałązki jako listewki do przybijania folii):
przez 4 modele z listwami z tartaku:
Pozostaliśmy wierni leszczynowym słupom i ciągle ta sama folia przepalona od słońca na pałąkach namiotu i spięta zszywkami takimi jak zeszyty. Po odsłużeniu służby na namiocie dostała drugie życie.
ostatnia szansa pisze:Nie stosuję żadnych środków przeciw ZZ czy innym chorobom.
Celem powstania daszka była ochrona przed deszczami i związanymi z tym chorobami. Mam działkę w słonecznym i wietrznym miejscu. Daszek jest od zachodniej strony skąd wieją wiatry i zacinają deszcze (bywają wyjątki - wczoraj wiał południowo-wschodni wiatr, który mniej przeszkadzał przy zakładaniu folii niż zachodni). Przez 3 lata udało się ustrzec ZZ, niestety w 2014 koło 10 sierpnia zaatakowała. Przyszedł upał i zabił ZZ gdy była na liściach - liście zaschły. Kolejnego rzutu choroby nie było i łodygi z owocami pozostały zdrowe. Zbierałam pomidorki do końca zdrowe. We wrześniu skończyły się bo nie były zawiązane na wyższych gronach - tu zawiniła szara pleśń na kwiatach.
Na pocieszenie miałam pomidorki posadzone koło domu pod daszkiem- te owocowały do końca października i zerwane przed przymrozkiem jadłam do grudnia.
*Niewątpliwą zaletą takiego jednorzędowego daszka jest to, że nie podlewam pomidorów w trakcie sezonu. Po posadzeniu podlewam na początek ze wschodniej strony później robi to deszcz ściekając po folii i pomidorki wykształcają korzenie w stronę ścieżki i radzą sobie same, nawet podczas mojej 3-4 tygodniowej nieobecności.
* Ziemia pod "stopami" pomidorów pozostaje sucha (i krzaki nie mokną lub szybko obsychają podczas kręconego deszczu) i to jest najlepszą gwarancją zdrowia.
*Nie bacząc na ubiegłoroczne doświadczenia, nie planuję kropić przeciw ZZ.