O, raju.. Jak mnie tu dawno nie było...
Niestety mój ostry kryzys zdrowotny zrobił kuku i kwiatom. Sporo ich padło. Choć kilka mnie zaskoczyło swoją wytrwałością.
Wczoraj miałam czas poprzesadzać co powyrastało z doniczek i uporządkować jeden parapet, więc wrzucam zdjęcia części z niego.
Na początek drzewko szczęścia, które postanowiło zostać bonsai w stylu huraganowym.
Co ciekawe, moje dwa kalanchoe też postanowiły zostać drzewkami. I wciąż kwitną...
Eszynantus rozrasta się na wszystkie strony (nie wiedziałam, że jest tak wytrwały).
I moja haworcja, która jakimś cudem nie wylała się z poprzedniej doniczki. Oczywiście wciąż z maluchem na łodydze...
Wybaczcie, proszę i jakość zdjęć i bałagan wokół doniczek, ale robione były zaraz po przesadzeniu, zanim posprzątałam. I komórką do tego.
PS. Po długiej dyskusji stwierdziłyśmy z przyjaciółką, że mam toksyczny związek z kliwią. Mam ją od kilku lat, ślicznie rośnie a kwitnąć nie chce. Kilka razy prawie wyniosłam ją na śmietnik, ale wciąż dostaje kolejną szansę. Teraz długo nie była podlewana. Nie zgubiła ani jednego liścia, za to kilka wypuściła. Ona jest niezniszczalna!
