Mnie osobiście to chyba 2 razy udało się przesadzić powojnik tak, że na nowym miejscu rósł (znacznie!!!) lepiej: raz był to górski (c. montana var. rubens), drugi raz to Pamela Jackman.
Szczególnie górski po przesadzeniu z przewiewnego miejsca (gdzie rósł 1 m rocznie i przemarzał co zimę do korzenia) po wysadzeniu pod ścianą ogrzewanego budynku w 4 miesiące poleciał z 10 m w górę.
Jeden raz nie było ani lepiej ani gorzej - to w przypadku "Avant Garde".
Kilkakrotnie natomiast próbowałem przesadzać wielkokwiatowe i włoskie - tu zwykle było źle, albo nadal ledwo rosną, albo wręcz od razu padały.
Nigdy też nie udało mi podzielić bryły korzeniowej na 2 mniejsze części - robiłem to ze 3 razy gdzieś przed lub na początku wegetacji - i to zawsze kończyło się szybką śmiercią obu roślin (albo w ogóle nie odbijały, albo usychały pąki).
Obecnie stosuję metodę sadzenia powojników w dużych (20 l) zakopanych wiadrach z dziurami w dnie i na bokach. Takie rozwiązanie daje dobre efekty przy przeniesieniu na inne miejsce, ale czy to jeszcze można nazwać przesadzaniem?
Dostałem też w zeszłym roku rozdzieloną bryłę korzeniową od powojnika "Emilia Plater" (jeszcze raz dziękuję!) i ona nawet się przyjęła, ale choć powojnik się rozrastał to prawie nie kwitł. W tym roku szybko startuje, zobaczymy jak będzie.
Pojawiły się pączki kwiatowe na "Merkham's pink" i "Maidwell Hall)
![Obrazek](https://c2.staticflickr.com/2/1521/26266245841_924eb7b7dc_c.jpg)