Geniu - ja zwyczajnie nie mam ochoty stale sadzonkować żurawek.
Mam dosyć pracy z warzywami a doniczek mam mnóstwo, mimo iż sukcesywnie je wysadzam.
Stale coś mi przybywa

i czeka na swoje miejscówki.
Marysiu - mam nadzieję, że wiem co jem....

, chociaż czasem mam wątpliwości z racji ogrodu w mieście.
Wiesz......kwaśne deszcze i spaliny, miejskie smrodki......dlatego sporo jest pod folią czy szkłem.
Brzoskwinie w tym roku marnie zawiązały owoce, pewno te chłody a może i lekki przymrozek ma w tym swój udział.
Aniu77 - na dzień dzisiejszy kwitnie już chyba połowa róż.
Pomiędzy burzami, kiedy woda paruje zapach roznosi się szeroko po całym ogrodzie.
Nevada to teraz królowa mojego ogrodu, rośnie w półcieniu, więc kwiaty wytrzymują huśtawkę pogodową.
Sama zobacz jakie cudo.
W zeszłym sezonie było sporo żuczków podgryzających płatki, w tym zaledwie znalazłam kilka osobników.
Więc kwiaty trzymają się dłużej.
Kwitnie już tydzień a może i dłużej i jeszcze będzie cieszyła kwiatami co najmniej jeden tydzień.
Oby tylko pogoda była łaskawsza to spektakl będzie trwał jeszcze długo.
Wzajemnie miłych chwil spędzonych w ogrodzie.
Jadziu - fakt, podlewa się samo jak na razie bez szaleństw.
I oby tak zostało na dłużej to będziemy cieszyć się cudami natury.
Ach.....to kompostownik taki zasobny w kartofelki się okazał

, u mnie są tylko w doniczkach.
Ale znalazłam kilka pod orzechami laskowymi, chociaż pojęcia nie mam jak się tam znalazły.
Edytko - gruntowe pomidorki już w owockach

....gratuluję.....

......moje gruntowe dopiero mają pączki.
Ale sadziłam dopiero niedawno z własnej rozsady.
Cukinie na razie idą pięknie, oby tylko były zapylone, bo męskich kwiatów jakoś nie widzę, tylko żeńskie.
Lemonko - truskaweczki już wylądowały na cieście z rabarbarem, ale dojrzewają następne.
Tak, pomidorki już wysadzone pomiędzy bylinami.
Tak zrobiłam drugi raz, bo za pierwszym razem byłam z tego eksperymentu bardzo zadowolona.
Pomidory w grupie zarażają się chorobami jedne od drugich a pomiędzy bylinami w sporych odległościach unikają tego problemu i dłużej są zdrowe.
W foliaku podłoga jest częściowo z płytek, które miałam schowane na "się przyda"

i ze żwirku.
Pod całością są położone worki po kompoście z ogrodnika, żeby żwirek nie mieszał się z ziemią i nie rosły w nim chwasty.
A jeśli nawet jakiś się zakorzeni to łatwo będzie go z niego usunąć.
Obrzeża z resztek desek mają zabezpieczyć żwirek przed wpadaniem do niego ziemi z grządek.
To takie wykorzystanie odpadów żeby zrobić coś z niczego.
Łukaszu - niestety złotokapy już przekwitły obite ulewnymi deszczami, ale ich zapach od razu zastąpiły róże.
Pomidorów jest tak dużo, bo testuję odmiany, żeby wybrać te najlepsze i tylko takie potem uprawiać.
Planuję docelowo zostać przy dziesięciu najlepszych odmianach.
Małgosiu -

jak miło że pamiętasz.
Moyesi faktycznie jest cudowna a potem te buteleczki z nasionkami.
Ozdobna praktycznie cały sezon i w dodatku prawie nie ma kolców.
Bardzo sobie ją cenię za dekoracyjność.
Ja też mam pomidory na rabatach, oj będzie się działo w tym sezonie pomidorowym.
Odeszłam definitywnie od chemii i na 100% już do niej nie wrócę.
Po kilku latach już widzę same plusy takiej uprawy.
A zdrowie.....no cóż.....jeśli sama o nie nie zadbam to nikt inny tego za mnie nie zrobi.
Ewciu36 - to prawda, tyle emocji dostarcza nam ten okres przejściowy wiosny w lato jak żaden inny.
Mnie też urzekł ten maczek, wkładający tyle mocy w rozwinięcie pąka.
Szkoda tylko że tak krótko kwitł.
Natura dostarcza nam niesamowitych wrażeń, uroku i ciepła, że trudno wszystko ogarnąć.
Nie wyobrażam sobie życia w oddzieleniu od niej.
Jacku - tak, one wręcz kłują tym kolorem w oczy na tle wszechobecnej zieleni.
Też już nie mam znaczników i też się tym przestałam przejmować.
Żurawki są u mnie tylko dodatkiem do moich kolekcji a tam staram się mieć wszystko zapisane w kajecie.
Bo pamięć mam już zawodną przy tej ilości roślin.
Elwiś - ja tam się nie boję pomidorowego eldorado.
Bardziej tej kwalifikacyjnej degustacji

, obym przy niej nie straciła smaku.
Ja tez nie miałam nabożeństwa do hodowania swoich warzyw, ale jak teraz widzę jakie sprzedają w sklepach i ile ludzi coraz częściej zapada na raka przewodu pokarmowego, to postanowiłam się bronić przed tym badziewiem, na tyle na ile mogę i na ile starcza mi ziemi oraz wiedzy na ten temat.
Był taki okres, że wszystkie przestrogi w necie o stosowaniu chemii w uprawach były kasowane, ale ostatnio znowu zaczyna się o tym coraz więcej pisać , choćby taki artykuł.
http://kobieta.onet.pl/zdrowie/zycie-i- ... nie/z0seq8
Nie jestem zafiksowana na tym punkcie, ale wolę chuchać na zimne i być mądra.
Każdy musi dojrzeć do pewnych decyzji i sam chcieć działać, bo nikogo poza mną moje zdrowie nie obchodzi.
Loki - zdarzają się i takie sytuacje, ale widzisz jak miło i z humorem je wspominasz.
Pogoda u nas też w kratkę, raz burza, raz słonko a termometr skacze jak na gumie.
To sprzyjająca pogoda do chorób, więc trzeba być czujnym.
Ale ogólnie nie najgorzej bo bez gradu i wichury.
Podtopienia też na razie raczej nam nie grożą,........ obym nie zapeszyła.
Ale wilgoci to też mam dosyć, zwłaszcza tej w postaci parności i duchoty, taka aura mnie męczy.
Ale do podagry daleko.....
Kilka widoczków ogólnych.....
No i oczywiście na różano, bo to teraz one przejmują pałeczkę po cebulowych.
CHEwizz, żarówka od której koloru bolą oczy.
Strasznie trudna do umiejscowienia, bo trudno zgrać ją z odpowiednim kolorem.
Mme Ernst Calvat coraz bardziej mi się podoba.
Nie dość ze powtarza kwitnienie to bardzo długo trzyma kwiaty.
Piękny zapach i odporność na choroby stawia ją w czołówce mojej kolekcji.
Souvenir de Philemon Cochet powoli rośnie w siłę.
Coraz lepiej trzyma kwiaty mimo deszczu.
Pewno gdy dorośnie będzie cudny i ma tą zaletę że kwitnie nawet 4 razy w roku.
Ta panna zakupiona w zeszłym roku ma dwa imiona - Soeur Emanuelle lub Dieter Muller.
Wychwalana pod niebiosa za zdrowie i zapach trafiła do mojej różanej kolekcji.
Zapach cudny, anyżowy z domieszką świeżości w kolorze różowo fioletowym.
Zobaczymy jak będzie się spisywała, ale chciałabym żeby ze mną została na długo.
