bardzo proszę o pomoc w ustaleniu co dolega moim pomidorom. Przeczytałam już setki postów na forum o podobnych przypadkach jak mój i wiem jeszcze mniej, niż przed ich lekturą.. Jedni piszą o niedoborach, inni o nadmiarach, więc sama nie wiem co myśleć..
Wierzchołkowe liście pozwijały się totalnie...


Niższe natomiast są bez zarzutu

i są na nich normalne pąki kwiatowe

Konkrety:
- 3 krzaki koktajlowych (kastra 60 litrów ziemi), 1 malinowy (donica)
- rozsada zrobiona samodzielnie w marcu
- do małych doniczek pod nasiona umieściłam po kawałku skórki banana jako źródło potasu, testowałam to już we wcześniejszych podejściach z pomidorami i rosły pięknie (więc nawet jeśli to nie pomogło, to z pewnością nie zaszkodziło)
- pomidory przesadzone do kastry budowlanej tuż przed zimnymi ogrodnikami, osłaniane początkowo mini-szklarniami na noc
- kastra nie ma otworów odpływowych, bo nie miałabym skąd wziąć tak wielkiego podstawka, żeby sąsiadom nie kapało na głowy, ale podlewam bardzo oszczędnie, starając się zachować rozsądek
- pod sadzonki też dałam po kawałku skórki od banana
- podłoże kupione już nie pamiętam gdzie, w jakimś markecie, w każdym razie uniwersalna ziemia w workach
- podlewam różnymi wynalazkami, ale nie nadgorliwie: m.in: wodą z podmiany w akwarium u rybek (jeden raz), przestudzonym naparem z pokrzywy (1 raz - mam własną w donicy na balkonie do takich celów), gotowym nawozem (gardenic, ze trzy razy, dawka chyba nawet mniejsza niż wskazana przez producenta).
- zrobiłam kilka oprysków HT i jeden OW
- mój balkon jest bardzo daleko zadaszony i na moje pomidory nie pada deszcz (no może jakby wyjątkowo zacinało w czasie jakiejś nawałnicy), bezpośrednie, ostre słońce też na nie nie pada, ale mimo wszystko balkon wydaje mi się być dostatecznie doświetlony, w ubiegłych latach pomidory rosły i owocowały mi pięknie
- oberwałam dziś najstarsze, dolne liście, które były lekko sfatygowane po zimnych ogrodnikach zapewne, albo i po stresie przeprowadzkowym z domu na balkon.
- podsypałam raz ładnych parę dni temu kurzakiem granulowanym tuż przy łodydze, ale było to zaledwie kilka sztuk granulek przy każdym krzaku.
Będę wdzięczna za pomoc w uratowaniu moich pomidorów, bo mam złe przeczucie, że bez interwencji to to samo nie minie..
Pozdrowienia