Ale mam czego mi się chciało.......

Cieszę się, że masz zdrowe liliowce i nic ich nie atakuje.
Oby tak zostało i nie dały plamy.
Gabiś - niektóre tak właśnie robią, zwłaszcza te z in vitro, kiedy łańcuch genowy zostanie żle przycięty.
Ja niszczę takie od razu, żeby nie krzyżowały się z innymi pyłkiem.
Jeśli ma być duża i powtarzać kwitnienie to może ciemno czerwona Rosa Szewczenko, albo żółta Lichtkonigin Lucia, albo biała Schneewittchen, albo kolorowa w odcieniach pomarańczu Alibaba - CHEwbabyluw.
A jak niebieskości i fiolety to Blue For You, Eyes For You, Novalis - dorastają dosyć wysoko więc tez mogłyby być prowadzone na duży krzew.
Florianie - tak, to gilenia faktycznie rzadko spotykana roślina.
Dzwonki skupione są bardzo wdzięczne, mam tylko niebieskie ale są i białe.
O czym pewno wiesz i z pewnością do Ciebie wrócą.
Loki - cieszę się bardzo.
U mnie nadal huśtawka temperatur.
Jeden dzień ponad 30 a na drugi ledwo dwadzieścia.
Geniu - fakt, tak jak nie lubią nagłych skoków temperatur.
Od razu widać to na kwiatach, którym nawet sklejają się płatki.
Ale mimo tych niedogodności to cudowne kwiaty.
Nawet jeżeli jednego dnia kwiat jest brzydki to już następnego może być tym naj....
Izuś - lemonko - będę mocno trzymać

Bo tak to jest w świecie ogrodniczym, że każdy sezon jest inny.
I to co w jednym się nie udaje to w następnym może być super.
Dotyczy zarówno ogrodu prowadzonego ekologicznie jak i chemicznie.
Forum to kopalnia wiedzy, chociaż nie wszystko co w nim napisane jest prawdą.
Bo każdy ma inne doświadczenia i każdy pisze w inny sposób.
Ale do każdej decyzji trzeba dojrzeć.

Foliaczek postaw wiosną, nie ma sensu stawiać go na zimę, tylko niepotrzebnie będzie się niszczył.
Ogród mam od dziecka bo dorastałam najpierw w ogrodzie Babci, potem Mamy a teraz mam go jako swój.
Pewności nie ma się nigdy, ziemia uczy pokory, ale każdego roku nagradza czym innym.
Jako ogrodniczka poczułam wenę dopiero w wieku dojrzałym, czułam więż z ziemią jako dziecko, potem od tego uciekałam na wiele lat, aby z powrotem powrócić do tego związku.
Zawiedzona tym co ludzkość daje w postaci iluzji, powróciłam do realu i tego co najlepsze.

Krysiu - wiele osób tak robi, natychmiast ścinając wszystko co przekwita.
Czasem warto się zastanowić, bo też kiedyś tak robiłam.
Jak mówią człowiek uczy się na błędach.

Fakt, duże róże potrzebują miejsca, albo radykalnego cięcia, co dodatkowo powiększa zakres prac .
Ja też mam jeszcze sporo róż w donicach, więc nie jesteś sama w takiej sytuacji.

Róże są dorodne od kiedy porzuciłam chemię na rzecz natury i stosuję tylko dwa wobec nich zabiegi.
Pierwszy to cięcie i wycinanie wszystkiego co zbędne, chore, niedorośnięte a drugi to zasilanie nawozami naturalnymi jak kompost, gnojowica z pokrzyw, żywokostu i czosnku.
Co do oprysków to prawie ich nie robię, bo nie ma takiej potrzeby, co najwyżej wiosną robię jeden oprysk Miedzianem i Polywersum WP.
To wszystko co stosuję przy różach i innych kwiatach.
Ale nie miej złudzeń, nie zawsze wszystko wygląda tak dobrze, ale tego się zwyczajnie pozbywam i nie czekam aż jakaś infekcja się rozniesie czy kiedy roślina zdecyduje się na lepszy wygląd i zdrowie.
Kiedy coś nie chce rosnąć nie zmuszam na siłę, też w to miejsce wsadzam coś innego co będzie miało siłę mnie zadowolić.


Eden to róża wszystkim dobrze znana.
Swego czasu całe forum o niej pisało, no i mnie takie chciejstwo też nie ominęło.

Ale nie żałuję, cudowna róża, pełna wigoru i zdrowia, odporna nawet na mszycę.
Kiedy rozkwita wiosną jest zjawiskowa.





Świeżynka Guirlande de Amour, faktycznie można się w niej zakochać.
Mimo że ma drobne kwiatki ma ich tyle, że klaster wygląda bajecznie.
Do tego niezły zapach, co dla mnie nie jest bez znaczenia.
Jak na razie samo zdrowie i wigor , oby nie trzeba było do niej wypożyczać drabiny strażackiej.

Ciekawe czy powtórzy kwitnienie, bo pierwsze ma już za sobą i jest na etapie wypuszczania nowych pędów.




James Galway drugi sezon, na razie nie szaleje.
Ale wiadomo, że wszystkie angielki potrzebują czasu, aby pokazać się z najlepszej strony.
Więc poczekam , może z dwa sezony jeszcze na ładny krzew i kwitnienie.
Ale na razie nic złego nie mogę o nim powiedzieć.



Nina Reneissance całkiem dobrze się sprawuje od kilku lat.
Mimo że rośnie pod pnącą Laguną i koło rabatówki daje rady bez problemu.
Często powtarza kwitnienie i za to ją lubię oraz za zapach.
Ze zdrowiem też jest w porządku, pod sam koniec łapie plamy ale tragedii nie ma.


Jasmina - czasem mam ochotę wziąć siekierę i ją wyrąbać.
Nie dlatego że taka zła, ale za to jaka kolczasta i za to że po pracy przy niej wyglądam jak żołnierz po ataku na wroga.

Cudowna róża, pełna uroku, którego nie można jej odmówić, bardzo obficie kwitnąca i zdrowa poza tym jednym mankamentem.
Zarosła już całą kratę, która była przewidziana na 3 róże, więc pozostałe dwie nie mają miejsca, aby się rozwinąć.
Za nic jednak nie pożegnałabym się z nią, bo kiedy kwitnie jest niesamowita.
Musi być jednak prowadzona wysoko, bo klastry jakie robi są tak duże, że łodygi nie mogą ich utrzymać w pionie i zwisają w dół.
Ale ma to i tą zaletę, że z dołu można zajrzeć do każdego kwiatka a nawet powąchać bez używania drabiny.





No i nie może oczywiście zabraknąć liliowców.
Teraz to one wiodą prym kiedy róże odpoczywają i zabierają się do tworzenia następnych pąków.
Tu nic nie trzeba pisać, wystarczy spojrzeć i nacieszyć oczy.

Miłego oglądania.




















