almatea pisze:Jestem totalnym laikiem, bo dopiero
niedawno rozpoczęliśmy przygodę z własnym ogrodem.
To wyglądało jak nierozłożony pączek kwiatu, było koloru różowe / fioletowe. I to właśnie urwała moja córeczka. Jeśli to była jakaś "łoza" to właśnie ona została oberwana.
Dobrze jakbyś w wolnej chwili poczytał wątek, w którym powinieneś znaleźć trochę informacji.
Drewno powstaje z pierwszego pędu jaki wypuszcza sadzonka,
gałązka robi się coraz grubsza i mamy pieniek- drewno.
Z tego drewna wyrastają gałązki- latorośle.
Do rzadkości należy, żeby na latorośli wyrastającej bezpośrednio z drewna były pąki kwiatowe,
a co za tym idzie owoce, ale zdarzają się takie odmiany.
W następnym roku gałązka- latorośl staje się łozą,
na której w kącikach liści utworzyły się pączki pod kolejne przyszłe gałązki= latorośle,
które będą owocować.
W kącikach liści na owocującej latorośli w sezonie wyrastają pędy zwane pasierbami.
Właśnie dziś została posadzona Zilga. Jeszcze dwa dni temu nic mi nie było wiadomo o takim gatunku, ale przypadkowa wizyta w markecie to zmieniła. Jedna przerobowa pośród deserówek nie zaszkodzi.
Człowiek jest jak działkowiec. Działkowiec żyje, żyje, a potem umiera. Tak też bywa z człowiekiem.
Pytanko mam odnośnie profilaktycznych oprysków winorośli, jakie środki zakupić i w jakich ilościach i kiedy stosować?. Szukam od wieczora jakiegoś schematu oprysków i nie znalazłem jakiś konkretów oprócz tego:
"Przed kwitnieniem ochrona chemiczna przeciw mączniakowi rzekomemu - RIDOMIL GOLD lub AMISTAR 250 SC (wgłębne),
później FOLPAN 80 WG (kontaktowy).
Przeciw mączniakowi prawdziwemu - TOPAS 100 EC (wgłębny)
ewentualnie lub później TIOTAR (lepszy jest SIARKOL EXTRA 80 WP,
ale coraz trudniej dostępny) albo BAYLETON 25 WP.
Przeciw szarej pleśni - RONILAN (karencja 28 dni) później ROWRAL (karencja 14 dni)
lub bardzo dobry TELDOR 500 SC (karencja 1 dzień)"
i powiem szczerze, że nie wiem jak tym pryskać i co z tego kupić. ( brak dawek, odstępów miedzy opryskami itd.).
na innej stronie znalazłem informacje:
Przez ponad 10 lat mojej przygody z winnicą, nie miałem nawet w ręku takiej ilości chemii jaką wymieniłeś. Jak dla mnie najważniejszy jest wiosenny oprysk myjący siarkolem, ale w tym roku to już za późno.
Zalecane (wskazywane) dawki środków chemicznych , moim zdaniem, dotyczą osób prowadzących profesjonalnie swoje winnice. Mam tu na myśli osoby, których areał upraw i przeznaczenie wymusza stosowanie takiego programu ochrony. W przypadku osób , które maja mało roślin i nie oprawiają ich na sprzedaż to prawdopodobnie stosują oni mniej efektywne ale bardziej ekologiczne sposoby radzenia sobie z chorobami i szkodnikami. Kolega Halski na przykład wspomina tylko o oprysku profilaktycznym siarkolem i jeśli jego metoda się sprawdza ( przypuszczam,że tak skoro o niej pisze) to nie ma przymusu ekonomicznego do stosowania tego całego szerokiego programu ochrony.
Dokładnie tak jest. Tylko w przypadku dużej liczby krzewów trzeba nad nimi jakoś zapanować.
Ja ze swej strony mogę powiedzieć, że na ogół ma się siedlisko z mączniakiem rzekomym lub prawdziwym.
Oczywiście i obydwa mogą występować.
Są to najczęściej występujące choroby, które nękają winorośle.
Mączniak rzekomy to coś w rodzaju glonu, który potrzebuje wilgoci i odp. temp.
Jeśli przez pewien okres czasu te warunki w przyrodzie wystąpią, a trafią się jego zarodniki to zaatakuje.
Mączniak prawdziwy to grzyb który rozwija się też oczywiście mając i wilgoć i temp.
Mączniak rzekomy jest wrażliwy na preparaty miedziowe i np mankozeb.
Mączniak prawdziwy jest wrażliwy np na dość ekologiczne środki bo węglan potasu, sodę kuchenną,
( węglan potasu jest lepszy), siarkę, szkło potasowe, wyciągi ze skrzypu + pokrzywa, która zapobiega spaleniu;
nawozy zasadowe ( Bor + krzem)
Czyli właściwie to co niszczy grzyba tworząc wokół niego środowisko zasadowe i wysuszając go.
Są to środki kontaktowe.
Mączniak rzekomy jest trudniejszy do zwalczenia preparatami dla nas " łagodniejszymi" .
Jak pisałam, właściwie to tylko miedzian, on jest taki eko i jest dopuszczony w winnicach ekologicznych.
Zamiast Miedzianu, który jest dość łatwo zmywalny można robić sobie tzw ciecz burgundzką
( siarczan miedzi + soda) lub bordoską ( siarczan miedzi + wapno).
Ja w zeszłym roku pryskałam cieczą burgundzką i stwierdzam, że dość długo trzyma się na liściach
nawet przy opadach.
Środki miedziowe są środkami kontaktowymi i opryski trzeba powtarzać.
Oczywiście można zawczasu, nie mając jeszcze objawów na roślinach,
ale mając sprzyjającą aurę dla M. rzekomego opryskać rośliny preparatem układowym,
który zabezpiecza na pewien okres czasu roślinę wnikając w nią.
W przypadku winorośli dość istotnym czynnikiem jest okres karencji.
I tak dla odmian przerobowych jest on dość długi średnio ok. 30 dni,
tak więc jest to znaczne ograniczenie przy opryskach.
Mając kilka krzaków nawet te 20 to przede wszystkim należy skupić się na odpowiedniej profilaktyce czyli agrotechnice.
Nie nawozić nadmiernie winorośli, mając na uwadze, że są to rośliny o niedużych wymaganiach pokarmowych, szczególnie unikać przenawożenia azotem.
Zadbać o odpowiednie prowadzenie krzewu, aby roślina miała dużo przewiewu i jej liście szybko obsychały.
Starać się utrzymywać gołą ziemię w obrębie krzewu, a w międzyrzędach kosić murawę.
Nie przeciążać krzewu owocowaniem.
Dziękuje za odpowiedzi. W takim razie ogarnę ciecz burgundzką, a prawdziwego będę kontrolował co jakiś czas i w razie infekcji najpierw zadziałam w miarę ekologicznie. W wypadku silnej infekcji mam w "apteczce" Topsin i topas i nimi będę działał.