Ewa, jak tak przelecieć tylko po świętach, to rzeczywiście lista niedługa i czas minie, jak z bicza strzelił
Miło mi, że przyozdabiasz sobie laptopka moimi zdjęciami. Niby drobna rzecz, a cieszy
Jadziu, róże przesadzaliśmy pierwszy raz. Ta mimo czterech lat spędzonych w jednym miejscu nie miała zbytnio rozbudowanych korzeni i nie sprawiło nam to żadnego kłopotu. Lubię kwiaty de Gaulla i nie chciałam się z nią rozstawać, chociaż jak na razie nie pokazała się z dobrej strony. Jednak jeszcze okażę jej

i dam szansę. Jako takich warunków jej to nie zmieni, bo u mnie wszędzie raczej słonecznie, ale może towarzystwo będzie jej bardziej odpowiadać?
Otworzyłaś już ptasią stołówkę? Ja jeszcze nie, dopóki nie jest bardzo zimno i za oknem pełno nasion, to pozwalam im na wybór własnego menu

Bo u mnie to tylko słonecznik i słonecznik

Fotosik napsuł mi krwi, chyba ze dwie godziny zajęło mi wklejenie tych kilku zdjęć.
Gosiu, jakoś nie wierzę w ładny listopad, owszem jakieś słonko jeszcze gdzieś ma się plątać po niebie, ale zapowiadane 4* nie sprzyjają pracom na działce. Jeszcze raz chciałabym pojechać, uporządkować domek i przynajmniej zgrabić liście, ale nie wiem czy mi się to uda. W domku mam kominek, to rozpalę w piecu i będzie ciepło, ale wolałabym żeby i aura za oknem była bardziej sprzyjająca
To psy mamy podobne nie tylko wyglądem, ale i usposobieniem. Kaprys w tym roku skończy dwanaście lat i niestety bardzo się już zestarzał

Widać po nim, że to już staruszek. Ze spacerów wraca na ostatnich nogach, nie ma śladu po jego wcześniejszej energii.Co prawda mam też podejrzenie, że przyczyną takiego stanu, mogły być zbyt długie pazury. Teraz ma już je znacznie skrócone przez pańcia, jeszcze ładniej opiłowane przez pańcię i wydaje mi się, że lepiej chodzi. Jakoś nigdy nie miał kłopotów z pazurami, więc nie zwracaliśmy na nie uwagi, aż kiedyś zauważyłam, że na spacerze bardzo stuka o asfalt

EM przyniósł obcinak i pilnik do metalu i bez problemu usunęliśmy problem.
Danusiu, czasami zupełnie przypadkiem coś wpadnie w oko, czasami zupełnie nie zauważę niczego szczególnego i dopiero oglądając zdjęcia odkrywam jakąś rewelację, a czasami tak długo szukam, aż znajdę

Jeszcze wszystkie moje cebulki siedzą w ziemi, nie pomyślałam żeby je wyciągnąć

Tym bardziej muszę znaleźć czas i pojechać na działkę. Swoje owoce zawsze są najsmaczniejsze i szkoda, żeby zostały na drzewie się zmarnowały.
Elu, ze wszystkim się zgadzam, a nawet już się cieszę, że będę miała więcej wolnego czasu na różne przyjemności

Ale tak najzwyczajniej na świecie szkoda mi ciepłych promieni, zieleni, rowerowych wycieczek. Książki czytam na bieżąco, ale w sezonie działkowym rzeczywiście jest ich zdecydowanie mniej, nawet moja ulubiona pani z biblioteki już zwróciła uwagę, że w czasie letnim mniej wypożyczam
Marysiu, i tego wszystkiego Ci zazdroszczę

Tej możliwości wyjścia do ogrodu kiedy tylko zechcesz, śniadania zjedzonego na trawie, cudnego nieba nad głową

Kaczkom zbudowałaś przytulny domek, to chyba będą zadowolone? Nie może być inaczej
O różowej borówce czytałam niezbyt pochlebne opinie, wiec może Twój wybór okaże się lepszy? Kupiliśmy ją pod wpływem impulsu, a dopiero w domu poczytałam sobie na jej temat. Jak się nie sprawdzi, to wymienię ją na lepszy model
Gdybym agrest miała pod domem, to eM z chęcią by go poskubał. Ale rośnie na działce, a on tam nie bywa, to tylko motyle się nim delektują. Ale ile one zjedzą? Tyle co kot napłakał
Aniu-Annes 77, jak do tej pory, to nowe róże zawsze sadzimy w deszczu lub nawet w kilkustopniowym mrozie

Pogoda już nie pozwala na samotne wyprawy na działkę, w sezonie zawsze się tam ktoś kręci, a teraz nie ma już nikogo. Wolę nie być tam sama, żeby nie kusić złego. Niby nie słyszałam, żeby w tej okolicy coś złego się wydarzyło, ale wolę się nie pchać. Jak czas i pogoda pozwoli, to pojadę jeszcze z synem i coś podziałamy. Jak nie, to odłożę to na pół roku i też nic się nie stanie.
Czuję się przywołana do porządku. Już raz pytałaś się jakie róże kupiłam, a ja pominęłam to milczeniem

Kupiłam Desdemonę, Charlesa Darwina i Princess Aleksandrę of Kent. I to Desdemona ma takie marne korzonki

Chyba napiszę do szkółki już teraz i zobaczę co mi odpiszą.
Lucynko, jaką miłą wiadomość mi przynosisz

Do tej pory słyszałam, że zima ma być mroźna i długa, a Ty piszesz, że ma jej nie być? Oby się to sprawdziło

, bo najbardziej nie lubię tej pory roku. Wiem, że nie ma co narzekać na nieuniknione, ale nie lubię i już. Tylko czasami jak napada świeży śnieżek i jest bielusieńko i cichuteńko i tylko ślady zwierząt na śniegu, to wpadam w uzasadniony zachwyt

A jak buro i ponuro i pośniegowe błoto zalegające chodniki, to tęsknię za wiosną, latem a nawet jesienią. Każda pora roku ma woje plusy, ale zima ma ich dla mnie najmniej.
Różyczkom chyba jeszcze ciepło, zbyt wczesne kopczykowanie może im przynieść więcej szkody niż pożytku.
Pogoda mnie zniechęciła przed dalszym kupowaniem cebulek, chyba sobie odpuszczę. No chyba, że nie wytrzymam
To i ja z Tobą postukam w niemalowane na wszelki wypadek, trzymaj się ciepło
Moniko, posadziłam już Desdemonę, Charlesa Darwina i Aleksandrę of Kent. Ale teraz chodzą mi po głowie jeszcze dwie i rozpaczliwie szukam dla nich miejsca

Dla jednej mam, ale zamawiać tylko jedną

?
Mariolko, oj tak, już zrobiło się zimniej

Kolory znaleźć coraz trudniej. Przez moment była cudna jesień, a potem raptem zrobiło się szaro i buro. Poleciały liście z drzew i kolory uleciały. Któregoś dnia z przyjemnością poszurałam sobie nogami wśród suchych jeszcze wtedy liści. Od zawsze to robię i lubię

. przypominają się wtedy zamierzchłe czasy dzieciństwa.
Aniu-anabuko1, i ja liczę, że Desdemona tym razem sobie poradzi i pozostanie przy życiu

Mam nadzieję, że będzie tak samo piękna, jak na zdjęciach. Bardzo na nią liczę. Oczywiście, że to szałwia

Z daleka jeszcze jest kolorowa, ale z bliska widać już, że ciągnie ostatkiem sił
Nieuchronnie zbliża się czas ciepłych kurtek, czapek, szalików i rękawiczek. I mimo, że wiem, że to konieczne i nic się na to nie poradzi, to jednak mi żal. Żal mi słonecznych promieni, które w tym roku świeciły dla innych, żal ciepła, zapachów i barw. Najbardziej mi chyba jednak żal rowerowych wycieczek i umykających widoków, które teraz będę widywać tylko z okien samochodu. A to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej
Ech, byle do wiosny.....
