Na razie działa. Panie woźne chorują na skrajną chorobę upijania wszelkich roślin zimą i niedoświetlenia latem.
Choroba u nich jest bardzo zaawansowana i prośby słowne oraz tłumaczenia nie pomagają, ale karteczka podziałała!

Nie przeszkadza to im dalej przelewać swoje.

Mają już widoczne dowody różnic pomiędzy moimi, a ich podopiecznymi. I nic - dalej leją. Ale moich już nie dotykają.
Jest jednak światełko w tunelu, bo ostatnio zauważyłam, że panie odbywają wycieczki do moich zbiorów i podziwiają z zachwytem i uznaniem. Może jednak się nauczą.
Za to uczniowie przychodzą coraz częściej po rady i chyba coraz więcej zarażonych ciernistą chorobą.
