PTAKI - nasi sprzymierzeńcy - 5 cz.
-
- 200p
- Posty: 434
- Od: 20 sty 2010, o 21:11
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: łódzkie
Re: PTAKI - nasi sprzymierzeńcy - 5 cz.
U mnie też przy karmnikach jakoś leniwie ptaszki się zachowują. Czasami zaglądają sikorki, ale po 2-3 sztuki. W poprzednich latach miałam całe stada mazurków a w tym roku ich nie widać. Dzięcioły też się gdzieś pochowały, zresztą tak jak dzwońce. Przy karmnikach wieje ogromną nudą.
- calka
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1411
- Od: 14 paź 2012, o 19:56
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Lubelszczyzna
Re: PTAKI - nasi sprzymierzeńcy - 5 cz.
Ja nie narzekam na brak ptasich gości. Jest ich zdecydowanie więcej niż w ubiegłym roku. Przylatują nie tylko do karmnika, dużym powodzeniem cieszy się poidełko.
Ewa
Re: PTAKI - nasi sprzymierzeńcy - 5 cz.
Na brak fruwających i ja nie narzekam , szaleją od rana do wieczora
Sikorki w oczekiwaniu na nową dostawę a co dostaną ? smalczyk, słoninkę, twarożek ,nasiona słonecznika , mieszankę nasion dla papużek firmy Vitapol chwila i wymiotą wszystko do czysta , trzeba biec na nowo uzupełniać i pilnować by sójki i sroki się nie dobrały
Sikorki w oczekiwaniu na nową dostawę a co dostaną ? smalczyk, słoninkę, twarożek ,nasiona słonecznika , mieszankę nasion dla papużek firmy Vitapol chwila i wymiotą wszystko do czysta , trzeba biec na nowo uzupełniać i pilnować by sójki i sroki się nie dobrały
-
- 200p
- Posty: 434
- Od: 20 sty 2010, o 21:11
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: łódzkie
Re: PTAKI - nasi sprzymierzeńcy - 5 cz.
Dziś spadło trochę śniegu i ptaki zrobiły się aktywniejsze, sójki i sroki opanowały wszystkie miejsca gdzie jest coś do zjedzenia. Na początku reagowały na pukanie w szybę a teraz nic sobie z tego nie robią. Czekają aż osobiście się je wystraszy by po chwili wrócić na żarełko.
Re: PTAKI - nasi sprzymierzeńcy - 5 cz.
Kiedy wychodzę na dwór z jedzeniem , nie wiadomo skąd nagle pojawia się stadko sikorek i krąży wokoło ,mnie . Jak wyłożę jedzenie to nawet nie czekają jak odejdę , od razu przystępują do pałaszowania .
Wracam do domu , siadam w oknie z komórą by zrobić zdjęcia od razu pojawiają się na parapecie . Biegają po nim , zaglądają .
Może to "sierotki" które wychowaliśmy a potem wypuściliśmy na wolność ?
Przez cały rok odnoszę wrażenie jakby mnie pilnowały ,ciągle krążą wokoło mnie, trudno to określić cały czas czuję ich obecność . Mogą pamiętać ?
Dzisiaj jeszcze jakieś ptaszki załapały się na karmienie , niestety , bardzo płochliwe nie zdążyłam zrobić zdjęcia z bliska jedynie z oddali uchwyciłam jednego .
Może komuś uda się rozpoznać
Wracam do domu , siadam w oknie z komórą by zrobić zdjęcia od razu pojawiają się na parapecie . Biegają po nim , zaglądają .
Może to "sierotki" które wychowaliśmy a potem wypuściliśmy na wolność ?
Przez cały rok odnoszę wrażenie jakby mnie pilnowały ,ciągle krążą wokoło mnie, trudno to określić cały czas czuję ich obecność . Mogą pamiętać ?
Dzisiaj jeszcze jakieś ptaszki załapały się na karmienie , niestety , bardzo płochliwe nie zdążyłam zrobić zdjęcia z bliska jedynie z oddali uchwyciłam jednego .
Może komuś uda się rozpoznać
- Szczurbobik
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2434
- Od: 17 lut 2016, o 20:29
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: okolice Torunia
- Foxowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4803
- Od: 11 kwie 2017, o 06:55
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Krk/BB
Re: PTAKI - nasi sprzymierzeńcy - 5 cz.
Podobno mogą ;)
Zazdroszczę wam tych ptaszk?w. U mnie nadal nic. Obwiesiłam drzewa kulami jak bombkami na choinkę i tak wiszą,bujają się na wietrze. Ostatnio siedziałam na ławeczce i obserwowałam,ale cheętnych na ziarna nie znalazłam pomimo że słychać jak gdzieś w oddali popiskują.
Jedynie wrony przylatują grzebać w kompoście, mewy podjadają resztki gotowanych warzywek.
Zazdroszczę wam tych ptaszk?w. U mnie nadal nic. Obwiesiłam drzewa kulami jak bombkami na choinkę i tak wiszą,bujają się na wietrze. Ostatnio siedziałam na ławeczce i obserwowałam,ale cheętnych na ziarna nie znalazłam pomimo że słychać jak gdzieś w oddali popiskują.
Jedynie wrony przylatują grzebać w kompoście, mewy podjadają resztki gotowanych warzywek.
- aga_zgaga
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1868
- Od: 18 cze 2016, o 12:04
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Okolice Warszawy
Re: PTAKI - nasi sprzymierzeńcy - 5 cz.
U mnie w tym roku też mniej ptaków. Za to pod karmnikiem spory ruch, bo na ziarno, które rozsypały ptaki przychodzą myszy polne. Na myszki czai sie kot sąsiadów, a na kota mój pies Na razie obyło sie bez ofiar.
- Foxowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4803
- Od: 11 kwie 2017, o 06:55
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Krk/BB
Re: PTAKI - nasi sprzymierzeńcy - 5 cz.
Łańcuch pokarmowy jednym słowem
U mnie też koty przychodzą na ptaszki i niestety całkiem nieźle polują. Bardzo często mam jakieś rozszarpane ciałko na działce. Dlatego zawsze staram się je karmić na tyle wysoko żeby koty nie miały dostępu.
Nie wiem czy się chwaliłam,ale jakiś czas temu pod moim oknem kot podziurkował gołąbka. Pięknego,białego, jakby rasowego. Sam wskoczył mi na rękę kiedy zeszłam po niego,jakby wiedział że mu pomogę. Odwiozłam do kliniki i tam go wyleczyli, teraz mieszka w gołębniku u mojej znajomej razem z innymi poszkodowanymi gołębiami,kt?re nie są już w stanie sobie poradzić.
Niestety dla ptak?w ciężko znaleźć pomoc. Mało jest weterynarzy kt?rzy się podejmują leczenia,a umieszczenie potem gdzieś takiej ofiary graniczy z cudem.
U mnie też koty przychodzą na ptaszki i niestety całkiem nieźle polują. Bardzo często mam jakieś rozszarpane ciałko na działce. Dlatego zawsze staram się je karmić na tyle wysoko żeby koty nie miały dostępu.
Nie wiem czy się chwaliłam,ale jakiś czas temu pod moim oknem kot podziurkował gołąbka. Pięknego,białego, jakby rasowego. Sam wskoczył mi na rękę kiedy zeszłam po niego,jakby wiedział że mu pomogę. Odwiozłam do kliniki i tam go wyleczyli, teraz mieszka w gołębniku u mojej znajomej razem z innymi poszkodowanymi gołębiami,kt?re nie są już w stanie sobie poradzić.
Niestety dla ptak?w ciężko znaleźć pomoc. Mało jest weterynarzy kt?rzy się podejmują leczenia,a umieszczenie potem gdzieś takiej ofiary graniczy z cudem.
- Madziagos
- -Moderator Forum-.
- Posty: 4352
- Od: 10 kwie 2012, o 21:44
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Sobącz/Kaszuby
Re: PTAKI - nasi sprzymierzeńcy - 5 cz.
Oj, rzeczywiście z weterynarzami od ptaków ciężko bywa.
Doświadczyłam tego na własnej skórze nie tak dawno temu, kiedy w wolierze rozpanoszyła się trudna do zidentyfikowania choroba.
Ostatecznie znalazłam weta od drobiu, który jednak niechętnie zajmuje się czymkolwiek innym niż drób fermowy.
Doświadczyłam tego na własnej skórze nie tak dawno temu, kiedy w wolierze rozpanoszyła się trudna do zidentyfikowania choroba.
Ostatecznie znalazłam weta od drobiu, który jednak niechętnie zajmuje się czymkolwiek innym niż drób fermowy.
- Foxowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4803
- Od: 11 kwie 2017, o 06:55
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Krk/BB
Re: PTAKI - nasi sprzymierzeńcy - 5 cz.
Jakie śliczne te wasze grubodzioby. W życiu na żywo takiego nie widziałam,a szkoda.
Chyba wykrakałam o tych weterynarzach z ptakami,bo w piątek znalazłam na osiedlowym skwerze pod marketem gołębia. Nic dziwnego gdyby nie mr?z a on siedział nastroszony w śniegu. Obdzwoniłam gdzie sie da,oczywiście spychologia - zadzwoń tu,zadzwoń tam... Wczoraj go znów spotkałam i już nie czekałam na służby tylko z marketu poźyźyczyłam karton i złapałam . Moja niezawodna znajoma odwiozła go do klikini,a ja szłam do domu i ryczalam,bo choć nie lubię gołębi to widok ptaka skutego lodem,pokrytego błotem i odchodami,skulonego pośród ludzi,mnie wstrząsnął. To był ostatni moment, jak dotarł do kliniki to już nawet serce mu słabo biło. Myślałam że ma złamane skrzydła,bo ciagnąl je po ziemi,ale wetka powiedziała że nie,on zwyczajnie nie miał już siły i ciągnął je za sobą skute lodem...
Koszmar. Mam nadzieję że przeżyje...
Chyba wykrakałam o tych weterynarzach z ptakami,bo w piątek znalazłam na osiedlowym skwerze pod marketem gołębia. Nic dziwnego gdyby nie mr?z a on siedział nastroszony w śniegu. Obdzwoniłam gdzie sie da,oczywiście spychologia - zadzwoń tu,zadzwoń tam... Wczoraj go znów spotkałam i już nie czekałam na służby tylko z marketu poźyźyczyłam karton i złapałam . Moja niezawodna znajoma odwiozła go do klikini,a ja szłam do domu i ryczalam,bo choć nie lubię gołębi to widok ptaka skutego lodem,pokrytego błotem i odchodami,skulonego pośród ludzi,mnie wstrząsnął. To był ostatni moment, jak dotarł do kliniki to już nawet serce mu słabo biło. Myślałam że ma złamane skrzydła,bo ciagnąl je po ziemi,ale wetka powiedziała że nie,on zwyczajnie nie miał już siły i ciągnął je za sobą skute lodem...
Koszmar. Mam nadzieję że przeżyje...