Pierwsze koty za płoty cz.lll
- Dorja
- 500p
- Posty: 679
- Od: 23 wrz 2014, o 08:45
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Okolice Ełku, Mazury,5b.
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Bry .Ja tu tak tylko nieśmiało piętę odcisnę, żebym się nie zgubiła. Wśród tylu pięknych zdjęć nietrudno o to. Podglądam piękne założenia ogrodowe na płn- wschodzie, może coś sprawdzi się i u mnie... Siedzę i wzdycham.
Katarzyna. Ogród po wiejsku
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33424
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Iwonko dziękuję serdecznie za przemiłą niespodziankę Byłam mile zaskoczona gdy wróciłam od mamy. Cudne wspomnieniowe fotki i nie tylko .Sporo musiałam nadrobić ale opłacało sie bo w niektórych miejscach się ubawiłam zresztą jak to u Ciebie.Mikołajowe prezenty dosyć obfite i prezentowa torba śliczna i pakowna na dodatek .Oby dobrze sie sprawowała
- Elizabetka
- Przyjaciel Forum
- Posty: 8472
- Od: 4 lip 2006, o 20:04
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Jedźcie ostrożnie i ciepło się ubierzcie.
To nie zawracam już głowy bo się musisz wyspać przed podróżą.
To nie zawracam już głowy bo się musisz wyspać przed podróżą.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4986
- Od: 8 lip 2014, o 15:28
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Blisko południa Polski
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Kolejne piękne ujęcia
Zwierzaki świetnie potrafią nas sobie "wychować" i z łatwością nami manipulują Ja też jakoś nie potrafię się oprzeć tym ślepkom wpatrzonym we mnie...
Powiem ci, że ja też obawiałam się długiej i nudnej zimy, a tymczasem w codziennym zabieganiu mija mi ona tak szybko i niezauważalnie, że aż się boję Znów na nic nie będzie czasu, bo ogród, ogród, ogród...
Zwierzaki świetnie potrafią nas sobie "wychować" i z łatwością nami manipulują Ja też jakoś nie potrafię się oprzeć tym ślepkom wpatrzonym we mnie...
Powiem ci, że ja też obawiałam się długiej i nudnej zimy, a tymczasem w codziennym zabieganiu mija mi ona tak szybko i niezauważalnie, że aż się boję Znów na nic nie będzie czasu, bo ogród, ogród, ogród...
Pozdrawiam Małgosia poprzednie wątki - Nasze 1500 m2; Wyznania kwiatoholiczki ;)
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Kochani, pojechaliśmy i wróciliśmy szczęśliwie, czego proszę nie mylić, że szczęśliwi. To niestety nie ta podróż.
Do Krakowa wiało i sypało ponad połowę drogi i mimo, że pługi starały się jak mogły, to jechało się ciężko. Za to w Krakowie było wiosennie i słonecznie, i na dodatek ciepło. Zdążyliśmy na czas, nawet udało nam się napić się kawy i chwilę odpocząć przed czekającymi nas wydarzeniami i emocjami. A te były ogromne. Nie potrafię się przyzwyczaić do tego, że ludzie odchodzą. Godzę się z tym, bo taka jest kolej rzeczy, ale zawsze łzy mi płyną po twarzy nieprzerwanym strumieniem. Pogoda dopisała i pożegnanie było pełne słonecznego blasku. I tylko wrony złowróżbnie ciągle krakały nad głowami.
Na kwaterę wróciliśmy dopiero przed 21, a jeszcze na dodatek Filip wyciągnął mnie na spacer po rynku. Krótki, bo już ledwo powłóczyłam nogami.
Mieszkaliśmy w samym centrum, na Floriańskiej Teraz podobało mi się bardzo, bo turystów dużo mniej niż latem, ale latem nie wyobrażam sobie takiej lokalizacji. Obecnie miało to swój urok, bo gdybym wychyliła się mocniej z okna, to mogłabym zobaczyć Wieżę Mariacką. W nocy było w miarę spokojnie, ale tylko w miarę. Oczywiście ani eM, ani Filip nic nie słyszeli i spali jak niemowlęta, ale do mnie hałasy ulicy jak najbardziej dochodziły.
Rano, w sobotę poszłam z Filipem na spacer uliczkami starówki, a przy okazji zrobiliśmy zakupy. Najpierw miałam wstąpić do jakiegoś zwykłego sklepu, których pełno wokół rynku, ale przypomniałam sobie, że tuż niedaleko jest mój ulubiony Stary Kleparz. Zaciągnęłam więc potomka właśnie tam i tam pośród kolorowych kramów uzupełniliśmy zapasy. Zawsze na Kleparzu kupuję oscypki, od tej samej od lat gospodyni. Ona mnie oczywiście nie poznaje, ale ja ją i owszem. Początkowo zachowałam się jak typowa blondynka i kupiłam tylko jednego Zupełnie wywietrzało mi z głowy, że zawsze kupuję kilka i potem jeszcze w domu delektujemy się ich smakiem. Na szczęście szybko się zreflektowałam i nadrobiłam braki. Po śniadaniu spacer ryneczkiem, tak zwane "doładowanie akumulatorów"
i jeszcze wstąpiliśmy na kawę do firmy. Firma, to miejsce gdzie pracuje moja ciocia. Ogromnie klimatyczne i nazywane tak od zawsze. W tej chwili prawie nie ma tam ruchu, ale pamiętam czasy jak trzeba było stać na tzw. froncie i nie spuszczać oka z klientów. Cyknęliśmy kilka zdjęć na upamiętnienie, że znowu tam byliśmy i pojechaliśmy do rodzinki.
Zdjęcie maszyny niestety odwrócone, zobaczę jutro może eM ma lepsze, ale na razie pokazuję Wam takie. Maszyna to było cudeńko nad cudeńkami, metalowa, sprawna zabawka dla dzieci z czasów sprzed pierwszej wojny.
Był wreszcie czas na długie rozmowy i wspominki i mimo, że czas bardzo smutny, to znalazło się kilka zabawnych opowieści. Wieczorem znowu spacer ulicami starówki, tym razem dłuższy i pełen uroku i wspomnień. W Krakowie byliśmy wielokrotnie i te miejsca są nam jak najbardziej znane, ale nie wyobrażam sobie być w tym mieście i nie być na rynku. To właśnie tam oddychamy pełną piersią i czujemy klimat Starego Miasta.
A rano czekało nas już tylko spokojne śniadanie i droga powrotna do domu. W samym Krakowie od wczesnych godzin mocno sypało śniegiem, więc droga przez miasto i jeszcze kawałek poza nim nie była łatwa, ale szybko przestało i nawet ponownie wyszło słońce. Droga była sucha i dzięki temu podróż nie aż tak uciążliwa, chociaż przyjechaliśmy ogromnie zmęczeni. EM jeszcze musiał dodatkowo pojechać po Kaprysa i trafił do domu 1.5 godziny później niż my. Kaprysek dzielnie zniósł rozstanie i wrócił mniej obrażony na nas niż zwykle. Ale to tylko dzięki temu, że przez weekend u znajomego były wnuki, tzw. Śliwki (od nazwiska). Znajomy ma dwa psy chowane w kojcach na podwórku i tam właśnie trafił mój wychuchany i wypieszczony piesek. Oczywiście serce kroiło mi się z żalu, ale okazało się, że niepotrzebnie. Małe Śliwki mają przykazane, że psy mogą dostać w nagrodę psie ciasteczko, tylko wtedy kiedy prawidłowo wykonają polecenie. A Kaprysek jest takim mądrusim psem, że prawidłowo wykonał polecenia na dwa kilo ciasteczek
Obejrzałam jeszcze skoki, umyłam się i z trudem doczekałam do 21 i poszłam spać jak małe dziecko. Rano znowu musiałam wstać do pracy, więc te ostanie dni były dla mnie bardzo intensywne. Ale już wszystko za nami, jesteśmy z powrotem i tylko z żalem myślę, że moja ukochana ciocia została tam teraz już zupełnie sama.
W ciągu kilku dni bardzo dużo się działo, więc wybaczcie mi, że i pisanina przydługa
Za chwilę jeszcze kilka zdań.
Do Krakowa wiało i sypało ponad połowę drogi i mimo, że pługi starały się jak mogły, to jechało się ciężko. Za to w Krakowie było wiosennie i słonecznie, i na dodatek ciepło. Zdążyliśmy na czas, nawet udało nam się napić się kawy i chwilę odpocząć przed czekającymi nas wydarzeniami i emocjami. A te były ogromne. Nie potrafię się przyzwyczaić do tego, że ludzie odchodzą. Godzę się z tym, bo taka jest kolej rzeczy, ale zawsze łzy mi płyną po twarzy nieprzerwanym strumieniem. Pogoda dopisała i pożegnanie było pełne słonecznego blasku. I tylko wrony złowróżbnie ciągle krakały nad głowami.
Na kwaterę wróciliśmy dopiero przed 21, a jeszcze na dodatek Filip wyciągnął mnie na spacer po rynku. Krótki, bo już ledwo powłóczyłam nogami.
Mieszkaliśmy w samym centrum, na Floriańskiej Teraz podobało mi się bardzo, bo turystów dużo mniej niż latem, ale latem nie wyobrażam sobie takiej lokalizacji. Obecnie miało to swój urok, bo gdybym wychyliła się mocniej z okna, to mogłabym zobaczyć Wieżę Mariacką. W nocy było w miarę spokojnie, ale tylko w miarę. Oczywiście ani eM, ani Filip nic nie słyszeli i spali jak niemowlęta, ale do mnie hałasy ulicy jak najbardziej dochodziły.
Rano, w sobotę poszłam z Filipem na spacer uliczkami starówki, a przy okazji zrobiliśmy zakupy. Najpierw miałam wstąpić do jakiegoś zwykłego sklepu, których pełno wokół rynku, ale przypomniałam sobie, że tuż niedaleko jest mój ulubiony Stary Kleparz. Zaciągnęłam więc potomka właśnie tam i tam pośród kolorowych kramów uzupełniliśmy zapasy. Zawsze na Kleparzu kupuję oscypki, od tej samej od lat gospodyni. Ona mnie oczywiście nie poznaje, ale ja ją i owszem. Początkowo zachowałam się jak typowa blondynka i kupiłam tylko jednego Zupełnie wywietrzało mi z głowy, że zawsze kupuję kilka i potem jeszcze w domu delektujemy się ich smakiem. Na szczęście szybko się zreflektowałam i nadrobiłam braki. Po śniadaniu spacer ryneczkiem, tak zwane "doładowanie akumulatorów"
i jeszcze wstąpiliśmy na kawę do firmy. Firma, to miejsce gdzie pracuje moja ciocia. Ogromnie klimatyczne i nazywane tak od zawsze. W tej chwili prawie nie ma tam ruchu, ale pamiętam czasy jak trzeba było stać na tzw. froncie i nie spuszczać oka z klientów. Cyknęliśmy kilka zdjęć na upamiętnienie, że znowu tam byliśmy i pojechaliśmy do rodzinki.
Zdjęcie maszyny niestety odwrócone, zobaczę jutro może eM ma lepsze, ale na razie pokazuję Wam takie. Maszyna to było cudeńko nad cudeńkami, metalowa, sprawna zabawka dla dzieci z czasów sprzed pierwszej wojny.
Był wreszcie czas na długie rozmowy i wspominki i mimo, że czas bardzo smutny, to znalazło się kilka zabawnych opowieści. Wieczorem znowu spacer ulicami starówki, tym razem dłuższy i pełen uroku i wspomnień. W Krakowie byliśmy wielokrotnie i te miejsca są nam jak najbardziej znane, ale nie wyobrażam sobie być w tym mieście i nie być na rynku. To właśnie tam oddychamy pełną piersią i czujemy klimat Starego Miasta.
A rano czekało nas już tylko spokojne śniadanie i droga powrotna do domu. W samym Krakowie od wczesnych godzin mocno sypało śniegiem, więc droga przez miasto i jeszcze kawałek poza nim nie była łatwa, ale szybko przestało i nawet ponownie wyszło słońce. Droga była sucha i dzięki temu podróż nie aż tak uciążliwa, chociaż przyjechaliśmy ogromnie zmęczeni. EM jeszcze musiał dodatkowo pojechać po Kaprysa i trafił do domu 1.5 godziny później niż my. Kaprysek dzielnie zniósł rozstanie i wrócił mniej obrażony na nas niż zwykle. Ale to tylko dzięki temu, że przez weekend u znajomego były wnuki, tzw. Śliwki (od nazwiska). Znajomy ma dwa psy chowane w kojcach na podwórku i tam właśnie trafił mój wychuchany i wypieszczony piesek. Oczywiście serce kroiło mi się z żalu, ale okazało się, że niepotrzebnie. Małe Śliwki mają przykazane, że psy mogą dostać w nagrodę psie ciasteczko, tylko wtedy kiedy prawidłowo wykonają polecenie. A Kaprysek jest takim mądrusim psem, że prawidłowo wykonał polecenia na dwa kilo ciasteczek
Obejrzałam jeszcze skoki, umyłam się i z trudem doczekałam do 21 i poszłam spać jak małe dziecko. Rano znowu musiałam wstać do pracy, więc te ostanie dni były dla mnie bardzo intensywne. Ale już wszystko za nami, jesteśmy z powrotem i tylko z żalem myślę, że moja ukochana ciocia została tam teraz już zupełnie sama.
W ciągu kilku dni bardzo dużo się działo, więc wybaczcie mi, że i pisanina przydługa
Za chwilę jeszcze kilka zdań.
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Fajne zdjęcia wstawiłaś.Maszyna do szycia ciekawa. Te powozy białe i koniki.Smutno tylko,że takie okoliczności.
U nas pogoda słoneczna po mimo mrozu -4 rano a teraz -1.
U nas pogoda słoneczna po mimo mrozu -4 rano a teraz -1.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Beatko
Długa droga przed nami, to i wyjechać musieliśmy bardzo wcześnie. Zazwyczaj ruszamy troszkę później, ale nie mogliśmy się przecież spóźnić na Ostatnie Pożegnanie. Na szczęście mimo nie najlepszych warunków dojechaliśmy szczęśliwie. EM znowu spisał się na medal A w Krakowie nawet najkrótsza chwila jest dobra i zawsze to wykorzystujemy. Teraz również
Marysiu, to prawda, że ze słońcem było troszkę raźniej, ale i tak bardzo smutno Droga trudna, ale dojechaliśmy bezpiecznie. Z daleka również Ci pomachałam
Chinkowa gałązka doskonale dopasowała się do sytuacji, ale nie było to zamierzone. Wyszło jednak dobrze i na miejscu
Danusiu, zima nastała i miejscami zrobiło się bardzo ślisko, trzeba uważać Mam nadzieję, że pech już Cię opuścił i bez uszczerbku na ciele i duszy doczekasz wiosny Pobyt na forum zabiera sporo czasu, ale jest bardzo miłym dodatkiem do życia. Trzymam kciuki za osiągnięcia na kursie, no i za chęci pokazania nam swoich rabatek. To przyjemnie, kiedy nie tylko my oglądamy swoje cuda, bo przecież każdy jakieś ma. Inne, świeże spojrzenie wydobywa piękno z najmniejszej i czasami najzwyklejszej roślinki
Nie mogłam oczu oderwać od tej maszyny, perełeczka. I u nas ciągle zimowo, mróz ciągle trzyma. Wczoraj było -8, a dzisiaj już tylko -3. Idzie wiosna
Aguś-Ogrod elfow, z tak cudownym nickiem musisz mieć ogród jak bajki Elfa jeszcze u mnie nie było, tym bardziej jestem rada Twoim odwiedzinom Z niecierpliwością czekam aż pokażesz nam swój elfi ogródek Brak miejsca jest pewnym problemem, ale ja sobie z nim radzę w ten sposób, że najpierw kupuję, a dopiero później szukam miejsca. I powiem Ci, że zawsze mi się udaje
Różyczek już mam troszkę więcej, ale do 50 na pewno jeszcze nie dobiłam. Któregoś dnia je policzę i wtedy uchylę rąbka tajemnicy.
Dorotko smutne uroczystości już za nami i wróciliśmy bezpiecznie do domu
A jak będziesz miała kiedyś świeży zakwas, to daj znać, wtedy Ci napiszę co i jak może wreszcie osiągniesz sukces. Może problem tkwi w samym zakwasie?
Coraz więcej mam znajomych w okolicach Krakowa i wierzę, że kiedyś uda mi się tym beretem rzucić i z Wami wszystkimi spotkać.
Lucynko, oj tak, szczególnie w stronę Krakowa wiało i sypało porządnie. Jednak mimo wszelkim przeciwnościom dojechaliśmy na czas i spełniliśmy swój smutny obowiązek wobec najbliższych. Dziękuję za życzenia, na pewno również dzięki nim było bezpieczniej
Aniu-Dorja, kolejne miłe odwiedziny W ubiegłym roku tyle padało, że odcisk pięty do dziś zrobisz bez trudu. U Ciebie chyba jeszcze chłodniej niż u mnie, przecież mieszkasz już prawie na polskim biegunie Warunki masz pewnie trudniejsze, ale i na takie można znaleźć sporo roślin, chociaż wybór nie jest już tak ogromny. Żebyś wiedziała nad iloma ogrodami ja wzdycham...Skoro jednak ma się tak jak się ma, to należy tym warunkom sprostać. Jakoś damy radę
Aniu-Minnie, na szczęście droga minęła nam bez najmniejszych problemów, chociaż warunki były trudne., szczególnie w stronę Krakowa. Dziękuję za wsparcie
Jadziu, miło mi, że sprawiłam Ci niespodziankę W tym roku napiekłam pierniczków bez umiaru i spokojnie mogłam zrobić upominku kilku osobom. Tym bardziej, że jak część przeznaczyłam na podarunki, to sama mniej ich zjadła i mniej mi poszło w boczki Chociaż chyba niestety nadrobiłam czym innym i teraz czka mnie walka z samą sobą, aby trochę nadmiaru zrzucić.
Elżuniu, na szczęście długa podróż już za nami. Pojechaliśmy w piątek, a wróciliśmy w niedzielę A wyspać ciągle się muszę, bo jakoś nie mogę nadrobić braków, mimo iż śpię dobrze i w miarę długo. Jednak ciągle jestem senna i zmęczona. A może to tak zwane "przesilenie wiosenne" i oznaka rychłej wiosny ?
Małgosiu,
Jakoś w końcu nadrobiłam braki w swoim wątku, a od jutra zacznę nadrabiać w Waszych. Może coś uda mi się w nocy, bo idę do pracy, ale to patykiem na wodzie pisane. Oczywiście czytanie forum, bo pójście do pracy jest pewniakiem
Pozdrawiam
Długa droga przed nami, to i wyjechać musieliśmy bardzo wcześnie. Zazwyczaj ruszamy troszkę później, ale nie mogliśmy się przecież spóźnić na Ostatnie Pożegnanie. Na szczęście mimo nie najlepszych warunków dojechaliśmy szczęśliwie. EM znowu spisał się na medal A w Krakowie nawet najkrótsza chwila jest dobra i zawsze to wykorzystujemy. Teraz również
Marysiu, to prawda, że ze słońcem było troszkę raźniej, ale i tak bardzo smutno Droga trudna, ale dojechaliśmy bezpiecznie. Z daleka również Ci pomachałam
Chinkowa gałązka doskonale dopasowała się do sytuacji, ale nie było to zamierzone. Wyszło jednak dobrze i na miejscu
Danusiu, zima nastała i miejscami zrobiło się bardzo ślisko, trzeba uważać Mam nadzieję, że pech już Cię opuścił i bez uszczerbku na ciele i duszy doczekasz wiosny Pobyt na forum zabiera sporo czasu, ale jest bardzo miłym dodatkiem do życia. Trzymam kciuki za osiągnięcia na kursie, no i za chęci pokazania nam swoich rabatek. To przyjemnie, kiedy nie tylko my oglądamy swoje cuda, bo przecież każdy jakieś ma. Inne, świeże spojrzenie wydobywa piękno z najmniejszej i czasami najzwyklejszej roślinki
Nie mogłam oczu oderwać od tej maszyny, perełeczka. I u nas ciągle zimowo, mróz ciągle trzyma. Wczoraj było -8, a dzisiaj już tylko -3. Idzie wiosna
Aguś-Ogrod elfow, z tak cudownym nickiem musisz mieć ogród jak bajki Elfa jeszcze u mnie nie było, tym bardziej jestem rada Twoim odwiedzinom Z niecierpliwością czekam aż pokażesz nam swój elfi ogródek Brak miejsca jest pewnym problemem, ale ja sobie z nim radzę w ten sposób, że najpierw kupuję, a dopiero później szukam miejsca. I powiem Ci, że zawsze mi się udaje
Różyczek już mam troszkę więcej, ale do 50 na pewno jeszcze nie dobiłam. Któregoś dnia je policzę i wtedy uchylę rąbka tajemnicy.
No i tu Cię zaskoczę, że niezupełnie. Nie rosną one u mnie tak spektakularnie jak w innych ogrodach, może jeszcze są młode, a może ostatni sezon tak im dokopał, że nie mogły w pełni rozwinąć skrzydeł? Ale ja mam skromne wymagania i mnie zachwycają nieustannie. Jestem dla nich pobłażliwa i wiele im wybaczam, chociaż już kilka największych maruder musiało wylecieć na kompost. Tak bez potraktowałam chyba tylko dwie, pozostałych kilka dostało drugą szansę i czekam na ich rehabilitację.Efekt musi być piorunujący
Dorotko smutne uroczystości już za nami i wróciliśmy bezpiecznie do domu
A jak będziesz miała kiedyś świeży zakwas, to daj znać, wtedy Ci napiszę co i jak może wreszcie osiągniesz sukces. Może problem tkwi w samym zakwasie?
Coraz więcej mam znajomych w okolicach Krakowa i wierzę, że kiedyś uda mi się tym beretem rzucić i z Wami wszystkimi spotkać.
Lucynko, oj tak, szczególnie w stronę Krakowa wiało i sypało porządnie. Jednak mimo wszelkim przeciwnościom dojechaliśmy na czas i spełniliśmy swój smutny obowiązek wobec najbliższych. Dziękuję za życzenia, na pewno również dzięki nim było bezpieczniej
Aniu-Dorja, kolejne miłe odwiedziny W ubiegłym roku tyle padało, że odcisk pięty do dziś zrobisz bez trudu. U Ciebie chyba jeszcze chłodniej niż u mnie, przecież mieszkasz już prawie na polskim biegunie Warunki masz pewnie trudniejsze, ale i na takie można znaleźć sporo roślin, chociaż wybór nie jest już tak ogromny. Żebyś wiedziała nad iloma ogrodami ja wzdycham...Skoro jednak ma się tak jak się ma, to należy tym warunkom sprostać. Jakoś damy radę
Aniu-Minnie, na szczęście droga minęła nam bez najmniejszych problemów, chociaż warunki były trudne., szczególnie w stronę Krakowa. Dziękuję za wsparcie
Jadziu, miło mi, że sprawiłam Ci niespodziankę W tym roku napiekłam pierniczków bez umiaru i spokojnie mogłam zrobić upominku kilku osobom. Tym bardziej, że jak część przeznaczyłam na podarunki, to sama mniej ich zjadła i mniej mi poszło w boczki Chociaż chyba niestety nadrobiłam czym innym i teraz czka mnie walka z samą sobą, aby trochę nadmiaru zrzucić.
Elżuniu, na szczęście długa podróż już za nami. Pojechaliśmy w piątek, a wróciliśmy w niedzielę A wyspać ciągle się muszę, bo jakoś nie mogę nadrobić braków, mimo iż śpię dobrze i w miarę długo. Jednak ciągle jestem senna i zmęczona. A może to tak zwane "przesilenie wiosenne" i oznaka rychłej wiosny ?
Małgosiu,
Jak mi już tęskno za takim brakiem czasu. Szczególnie, że jestem stworzeniem ciepłolubnym, a już od dawna tylko zimno i zimno. Pomaleńku zamieniam się w sopelekZnów na nic nie będzie czasu, bo ogród, ogród, ogród...
Jakoś w końcu nadrobiłam braki w swoim wątku, a od jutra zacznę nadrabiać w Waszych. Może coś uda mi się w nocy, bo idę do pracy, ale to patykiem na wodzie pisane. Oczywiście czytanie forum, bo pójście do pracy jest pewniakiem
Pozdrawiam
- maniolek
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2784
- Od: 21 gru 2016, o 17:45
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Iwonko piękne zdjęcia Krakowa mnie też zawsze urzeka to miasto, a szczególnie rynek jest taki klimatyczny szczególnie, że u siebie w mieście praktycznie nie mamy takiej przestrzeni Hmm Kaprys zjadł 2 kilo ciasteczek ? jejku nie zaszkodziło mu to ? toż to chyba tylko kilka powinno się dawać Wspomnienia ogrodowe bardzo ładne
- Ogrod elfow
- 30p - Uzależniam się...
- Posty: 34
- Od: 21 maja 2017, o 10:56
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Witaj Ja równiez tak robię ,że najpierw kupuję a pożniej się głowię gdzie to upchać , eM , tak mi właśnie wybiła z głowy kolejna rabatke ;)hahh, Niestety niedługo trzeba się będzie pogodzić z tym ,że już nawet nogą nie upchnę bo ogród nie jest z gumy Ogród mam dopiero kilka lat , na razie jestem gościem w Waszych pięknych ogrodach ,może się kiedyś odważę pokazać swój kawałek raju .
Pozdrawiam Aga
Pozdrawiam Aga
A ty się śmiej.I niech reszta świata zastanawia się , dlaczego .
Pozdrawiam Aga
Pozdrawiam Aga
- ewarost
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3367
- Od: 14 gru 2010, o 18:21
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Świętokrzyskie/Ponidzie
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Iwonko znowu gdzieś zaprzepaściłam Twój wątek ( zresztą nie tylko Twój ) ale już odnalazłam.
Miałam kolejną ucztę dla oka . Jestem z urodzenia Krakowianką, ale dla mnie Kraków to Stare Miasto i Podgórze (też ta stara część ) Poza tym to wielkie miasto, głośne, ciasne i zatłoczone... nie dla mnie. Stopniowo przez całe życie przeprowadzałam się do coraz mniejszego miasta , aż wylądowałam na wsi... raczej tu już zostanę (nie mówię na pewno, bo nic w tym życiu nie ma pewnego... jedynie koniec ) Takie wydarzenia mimo, że nieuniknione to jednak są przygnębiające .
No, ale ... życie trwa dalej i za dwa miesiące ... wiosna...
Wyczochraj Kaprysa ... dzielny chłopak
Miałam kolejną ucztę dla oka . Jestem z urodzenia Krakowianką, ale dla mnie Kraków to Stare Miasto i Podgórze (też ta stara część ) Poza tym to wielkie miasto, głośne, ciasne i zatłoczone... nie dla mnie. Stopniowo przez całe życie przeprowadzałam się do coraz mniejszego miasta , aż wylądowałam na wsi... raczej tu już zostanę (nie mówię na pewno, bo nic w tym życiu nie ma pewnego... jedynie koniec ) Takie wydarzenia mimo, że nieuniknione to jednak są przygnębiające .
No, ale ... życie trwa dalej i za dwa miesiące ... wiosna...
Wyczochraj Kaprysa ... dzielny chłopak
Rajsko,wiejsko,sielsko...II
Rajsko, wiejsko, sielsko...
Chwytaj chwilę, bo tak naprawdę to istnieje tylko ona. Ewa
Rajsko, wiejsko, sielsko...
Chwytaj chwilę, bo tak naprawdę to istnieje tylko ona. Ewa
- korzo_m
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11142
- Od: 17 kwie 2006, o 10:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Iwonko pięknie pokazałaś Kraków. To co napiszę teraz może wyda się dziwne, mieszkałam w Krakowie ponad 40 lat, jestem z blokowiska. Na rynek często chodziłam jak byłam nastolatką, przede wszystkim było to super miejsce na randki. Jak syn był mały jeździliśmy dokarmiać gołąbki, jak były kiermasze świąteczne również bywaliśmy. Bardzo lubiłam oglądać na rynku coroczną paradę orkiestr dętych. Jak pracowałam chodziłam Grodzką- Rynek- Szewska -Karmelicka. Po roku 1990 wszystko zaczęło się zmieniać, powstały w rynku i sąsiadujących ulicach sklepy renomowanych firm, tam już nie chodziło się na zakupy, przynajmniej mnie mój portfel ograniczał Często natomiast odwiedzałam Stary Kleparz kupując od tzw bab wiejski biały ser.
W weekendy jak mogłam uciekałam na działeczkę, uciekałam od tłoku, hałasu, tam miałam możliwość odpoczynku.
Od 8 lat nie mieszkam już w Krakowie, nie tęsknię za nim. Na wsi mam ciszę spokój. Jadę jak muszę, dziś właśnie byłam i szybko wracałam. Może po tylu latach teraz potrzeba mi spokoju, wyciszenia.
Ewa ma całkowitą rację, zgadzam się z jej wypowiedzią.
Wrócę na pewno, mam nadzieję że nie szybko, ale to będzie moja ostatnia przeprowadzka na Rakowice.
Zapraszam jak będziesz kiedyś odwiedzała ciocię do spotkania w realu.
W weekendy jak mogłam uciekałam na działeczkę, uciekałam od tłoku, hałasu, tam miałam możliwość odpoczynku.
Od 8 lat nie mieszkam już w Krakowie, nie tęsknię za nim. Na wsi mam ciszę spokój. Jadę jak muszę, dziś właśnie byłam i szybko wracałam. Może po tylu latach teraz potrzeba mi spokoju, wyciszenia.
Ewa ma całkowitą rację, zgadzam się z jej wypowiedzią.
Wrócę na pewno, mam nadzieję że nie szybko, ale to będzie moja ostatnia przeprowadzka na Rakowice.
Zapraszam jak będziesz kiedyś odwiedzała ciocię do spotkania w realu.
- Elizabetka
- Przyjaciel Forum
- Posty: 8472
- Od: 4 lip 2006, o 20:04
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Iwonko za miłe fotki z Krakowa. Przypomniała mi się tamtejsza atmosfera i nastrój jaki tam panuje.....w Krakowie jadłam pierwszą w moim życiu pizzę podczas wycieczki szkolnej jeszcze w liceum....lata temu
Mimo smutnej okazji i niespecjalnego nastroju wstawiłaś bardzo optymistyczne zdjęcia. To taka zapowiedź co za niedługo może a raczej na pewno się zdarzy.
Czekamy zatem coraz bardziej niecierpliwie.
Mimo smutnej okazji i niespecjalnego nastroju wstawiłaś bardzo optymistyczne zdjęcia. To taka zapowiedź co za niedługo może a raczej na pewno się zdarzy.
Czekamy zatem coraz bardziej niecierpliwie.
-
- Przyjaciel Forum - Ś.P.
- Posty: 16696
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Cieszę się, Iwonko, że szczęśliwie odbyliście tę smutną podróż.
Nikt nie chciałby w takich uroczystościach uczestniczyć, ale nie nasza w tym głowa. Ktoś stojący ponad nami decyduje i nie mamy wyboru. Jednego roku mieliśmy siedem pożegnań w najbliższej rodzinie i wtedy coś we mnie pękło, tak się uodporniłam, że podczas ostatnich pożegnań nawet jednej łezki już nie uroniłam. A żegnaliśmy w większości młodych i bardzo młodych członków rodziny.
Zdjęcia z Krakowa cudne. Znam to miasto wyłącznie z wycieczek szkolnych, a byłam tam kilkanaście razy w ciągu wieloletniej pracy zawodowej.
Fotki z działeczki również piękne, jak zawsze.
Pozdrawiam cieplutko.
Nikt nie chciałby w takich uroczystościach uczestniczyć, ale nie nasza w tym głowa. Ktoś stojący ponad nami decyduje i nie mamy wyboru. Jednego roku mieliśmy siedem pożegnań w najbliższej rodzinie i wtedy coś we mnie pękło, tak się uodporniłam, że podczas ostatnich pożegnań nawet jednej łezki już nie uroniłam. A żegnaliśmy w większości młodych i bardzo młodych członków rodziny.
Zdjęcia z Krakowa cudne. Znam to miasto wyłącznie z wycieczek szkolnych, a byłam tam kilkanaście razy w ciągu wieloletniej pracy zawodowej.
Fotki z działeczki również piękne, jak zawsze.
Pozdrawiam cieplutko.
Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.