Przeważnie samice nie wchodzą sobie w drogę, jednak zdarza się, że zaciekle walczą o gniazda. W większej kolonii trafić do swojej rurki nie jest wcale tak łatwo, o formatkach stanowiących jedną zlewającą się płytę familoka już nie wspomnę. Większość trafia bezbłędnie, niektóre walczą z pamięcią. U mnie bywa, że w otwartej rurce jest taki widok : z tyłu od kolanka dwie, trzy komórki zamurowane, kokony wykształcone, a jakże. Dalej w na wpół dokończonej komórce, czasem z pewną ilością pyłku znajduje się martwa matka, tychże dwóch czy trzech lokatorów z końca. Dalej widzę w pewnej odległości przegrodę, a za nią kolejne komórki w liczbie jednej lub kilku, również z kokonami. Całość zakończona korkiem. Wniosek, że z rurki korzystały dwie pszczoły matki. Nie jest to sytuacja częsta, ale zdarzająca się każdego roku.Zauważyłam że, pszczółki nie korzystają z rurek zaczętych od sąsiadki. Prawdopodobnie zapach rurki informował o zajęciu.
W ogóle znajdujecie martwe matki w swoich rurkach jesienią/zimą?
Ja raz znalazłem sporych rozmiarów samicę trzmiela, ale to była rurka rdestowca
U mnie w tym roku pyłkówki bardzo mało, za to sporo roztocza. Ale wydobywanie nadal trwa...
Ciepło, ciepło. Czy nasze milusińskie nie wybudzą się za wcześnie, czy nie tracą w dodatniej temperaturze zbyt dużo cennego, życiodajnego materiału zapasowego? W ogrodzie widziałem coraz bardziej nabrzmiałe pączki czarnej porzeczki i jagody kamczackiej.
Tęskno za wiosną