Dzisiaj miałam swój dzień cięcia róż. Na 80 krzaków, aż 30 róż zmarzło mi do samej ziemi. Musiała ciąć tuż nad miejscem szczepienia, ale nie mam pewności, czy w ogóle coś z nich odbije. Tak załatwił moje róże ten lutowy mróz

Okazuje się, że najgorzej ucierpiały pnące, które są zrównane teraz z ziemią, kilka starych wielkokwiatowych i te, które przesadzałam na jesieni.
Wydaje mi się, że: Alohę, Amadeusaz, Summer song, Charlotte, Charlesa Darwina, Mr Lincolna, Casanovę, Elfe, Eden rose, Rosannę, Sombreuil, szlag trafił na dobre

Stosunkowo dobrze przeżyły: Cottage Rose, Rosarium U, Elmshorn, That`s Jazz, Abraham D., Williama Shakespeare`a, Chopin, Big Purple, Chipendalle, Lavender Lassie, jeden z Westerlandów, no i oczywiście wszystkie historyczne.
Balsamem na duszę była mi dzisiejsza piękna pogoda i nowe rozkwitnięte kwiatuszki, które posadziłam jesienią.
A tu, moje staruszki działkowe:
