
Czy to już pora na podjęcie "walki" chemicznej? Staram się jak najbardziej chemię w ogródku ograniczyć, ale aż mnie boli, jak patrzę na te zniekształcone aż od działalności mszycy liście. Próbowałam czosnku, cebuli, ostrej papryki w proszku, mięty, agrecolu "w 100% naturalnego" - i wszelkich innych ekologicznych sposobów, które ponoć miały uporać się z mszycą i mrówkami. Cebula zniechęciła je dosłownie na jeden (!) dzień i to była najskuteczniejsza metoda.

Na większości roślin jest inwazja, ale "znośna", a na tych Tamarillo po prostu są wszędzie, nie da się dotknąć liścia, żeby jakaś mrówka nie przylazła bronić trzódki.
Mam Mospilan 20SP "awaryjnie" w domu, czy to trwale wybije te paskudy?