Witajcie!
Wreszcie od wczoraj pada tak długo wyczekiwany deszcz
Z małymi przerwami pada już drugą dobę i chyba tak będzie do końca tygodnia. Mam nadzieję, że róże porządnie się napiją, by mieć siły do kolejnego kwitnienia.
Ogród w miarę ogarnięty. Walka z chwastami wygrana połowicznie, bo już znów zaczynają wyłazić. Większość róż odpoczywa przed powtórką, inne dopiero zaczęły: jak Wedding Piano, Rotkappchen, Voyage. Dwie nie mają zamiaru w ogóle zakwitnąć
A te marudy to: Eden Rose i Lichfield Angel. Tą ostatnią jestem szczególnie rozczarowana, bo wiele sobie po tej róży obiecywałam. Niestety, albo miejsce jej nie pasuje, albo jest po prostu słabą różą. Eden Rose miała swoją ostatnią szansę, ale jej nie wykorzystała, więc jej miejsce zajmie coś innego. Ten sam los czeka również Tea Clipper, bo nie mam już do niej cierpliwości. Wydała dwa kwiaty i tyle. Na dodatek pędy walają się po ziemi i udaje chyba płożącą. Nie o to mi chodziło.
W piątek musiałam zrobić oprysk na przędziorka, bo zaatakował kilka róż
Trochę mojej w tym winy, bo nie dopatrzyłam się pierwszych objawów i interweniowałam chyba zbyt późno. Rozprzestrzenił się paskudnik i narobił sporo szkód. Najbardziej mi szkoda Darcey Bussel i Christopher Marlowe, bo im oberwało się najbardziej. Nie wiem czy oprysk podziałał?, ale sporo liści straciły i nie wyglądają najlepiej. A wszystko przez te wysokie temperatury i słońce, które na taj rabacie jest od rana do wieczora.
Lisico!
Poszperałam w archiwum i znalazłam jakieś zdjęcia Geoff Hamilton, chociaż ze wstydem muszę przyznać, że mało ich

Coś w tym roku zaniedbałam i w zasadzie tylko na ogólnych trochę go widać. Temu drugiemu, mniejszemu chyba nie zrobiłam ani jednego zdjęcia. Poprawię się przy drugim kwitnieniu i specjalnie dla Ciebie zrobię małą sesję zdjęciową. O ile będzie co pokazać...
Mam dwa krzaki i oba są zupełnie różne. Kupione wiosną w 2015 roku. Jeden jest wielki i mocno korpulentny, drugi może wzrostem podobny, ale o wąskim pokroju i znacznie słabiej rozkrzewiony, a co za tym idzie, również słabiej kwitnie. Myślę, że zostały w różny sposób zaoczkowane. Jedna pewnie na silnym oczku, druga na słabszym i stąd pewnie te różnice w rozwoju. Miejsce mają po przeciwnych stronach rabaty, słońca tyle samo, ziemia też taka sama, a jednak ta druga nie krzewi się tak koncertowo.
Nie będę zachwalała tej odmiany, bo w poprzednich sezonach pisałam na temat Geoffa same pochwały. Nadal pozostaję przy zdaniu, że warto tę różę zaprosić do ogrodu. A dlaczego? Kwitnie obficie, kwiaty mają cudny kształt małych pucharków i pachną wspaniale. Oba moje krzaki są zdrowe, nie mam z nimi żadnych problemów. Jak dotąd bardzo dobrze zimowały, a mam je od wiosny 2015 roku. Jedyną wadą tej róży jest dość długa przerwa pomiędzy kwitnieniami. Zbiera się moim zdaniem zbyt długo, a powtórka nie jest już tak spektakularna jak pierwsze kwitnienie. Nie wiem czy moja opinia na coś się przydała, ale starałam się obiektywnie ocenić to, co rośnie w moim ogrodzie. Gdybym z jakiegoś powodu straciła jeden z krzaków, to bez zastanowienia kupiłabym nową sadzonkę.
Tutaj na pierwszym planie
Tu też
Na pierwszym planie
I tak samo, z prawej strony
Aniu - Pulpa, wczoraj w przerwie pomiędzy jednym deszczem a drugim, zrobiłam sobie mały obchód po ogrodzie. Wreszcie na luzie, bez stresu, że trzeba jeszcze zrobić to, albo tamto...Nic z tych rzeczy. Od soboty naprawdę wypoczywam. Co prawda we wtorek idę już do pracy, ale z poczuciem, że ogród w miarę ogarnięty, róże przycięte, chwasty wypielone (powiedzmy - większość), rośliny zasilone, podlane i na razie mam spokój. Zostały mi do posadzenia dwie róże w donicach, ale to zdążę, nie pali się. I wiesz co? Tak sobie chodziłam, chodziłam po ogrodzie i już w głowie układałam plan małych zmian. Znów pewnie jesienią będą roszady na rabatach, bo jakże by inaczej?

Już taka niespokojna dusza ze mnie, że nie mogę usiedzieć na miejscu. Planuję jesienią dokupić ze dwie, może trzy róże...
Nasuwa mi się jeszcze taki wniosek z mojej 3- letniej przygody z różami - najważniejsza jest wg mnie sadzonka. Na resztę mamy wpływ.
Dokładnie jest tak jak piszesz. Sadzonka dobrej jakości, to klucz do sukcesu! O resztę możemy zadbać sami
A masz już typy tych pnących na konfitury?
Ewelinko, płotki z siatki powoli usuwam, bo nic nie dają. Bravo jest bardzo sprytny i potrafi wyskubać kwiaty pomiędzy oczkami siatki. A jeśli mu się nie udaje, to bierze w zęby inne kwiaty, które akurat siatki nie mają
Masz rację, że czerwiec jest pracowity. Wiem coś o tym, bo miałam urlop, który głównie spędziłam na ogrodowych pracach. Ale mam poczucie, że połączyłam przyjemne z pożytecznym, bo przecież gdybym nie lubiła pracować w swoim ogrodzie, to rosłyby tam tylko iglaki
Deszcz pada od wczoraj, co mnie bardzo cieszy.
Jadziu, dobrze zauważyłaś, że Soph'ys Rose ma podobny układ płatków do Grace. Z tym, że Grace ma mniejsze kwiaty i łodyżki cieńsze. Natomiast Soph'ys bardzo dobrze utrzymuje kwiaty w pionie i to mi się podoba
Artemisa po kwitnienieu sporo skróciłam, bo już musiałam stawać na drabince, żeby sięgnąć po kwiaty. Muszę wiosną go chyba jeszcze mocniej przyciąć. Chociaż wydawało mi się, że i tak go nieźle ciachnęłam. Co z tego, skoro on po swojemu poszedł ostro w górę?
U mnie wszystko po kwitnieniu przycięte. A to co kwitnie, to już nie jest problemem, bo ilość kwiatów z każdym dniem maleje. Teraz sobie chyba trochę poczekam na powtórkę. Na dodatek przyplątał się przędziorek
Jeszcze raz Sophy's Rose, która jak zaczęła kwitnąć, tak nadal ma po dwa, trzy kwiatki. Tak lubię!
Bonita Renaissance też bardzo się stara w tym sezonie. I jak zwykle ostro szybuje w górę.
Teresko, ależ mam Desdemonę, tylko, że krzaczek lichutki, mały, kwiatów pięć na krzyż i chyba nawet jej nie pokazywałam, bo i nie było czego

Póki co stoi jak zaklęta w miejscu i po ścięciu kwiatów zastanawia się co zrobić? Rosnąć i wypuścić cokolwiek, czy paść na amen? Jeśli padnie, to nie kupię drugiej, bo aż tak mnie jej kwiaty nie zauroczyły.
Moja The Mill on The Flosss wreszcie pokazała kolorek. Lada dzień rozwinie swój pierwszy kwiat, o ile padający od dwóch dni deszcz nie zepsuje kwiatu. Jestem jej bardzo ciekawa i już się nie mogę doczekać na jej debiut
Tutaj widać jak maleńki jest krzaczek Desdemony. Na pierwszym planie duża i dorodna Eglantyne, a to maleństwo w tyle to właśnie - Desdemona, a za nią The Poet's Wife. Nawet lilie ją zasłaniają.
I kawałek - James Galway
Iwonko, trochę poprzeglądałam zdjęcia i rzeczywiście kwiatów było sporo. Mam wrażenie, że to kwitnienie przeminęło w mgnieniu oka, a to za sprawą upałów i suszy, które mocno skróciły ten najpiękniejszy czas. Najśmieszniejsze jest to, że przeglądając zdjęcia, zorientowałam się, że większości róż wcale nie pokazałam. Główne kwitnienie i najpiękniejsze chwile mam na fotkach, które jak dotąd nie są nawet zmniejszone i opisane

Na dodatek musiałam sporo usunąć, bo już nie jestem w stanie odróżnić odmian, a co za tym idzie rzetelnie ich opisać. Na pewno wrócę do tych niepokazanych zdjęć. Może w okresie przerwy pomiędzy kwitnieniami, bo u mnie zapowiada się chyba dłuższa ta przerwa...
Amelie spróbuj wiosną mocno przyciąć. Swoją zawsze tnę nisko, na jakieś 10, 15 cm od ziemi. Wtedy ładnie się rozkrzewia. Moja była bardzo marnym krzaczkiem i jeszcze ją sadząc oderwałam niechcący jeden pęd od podstawy

Zaczynała z dwoma maleńkimi, cienkimi pędami, a teraz jest naprawdę ładą, dorodną różyczką.
Jedni Pomponellę uwielbiają, inni jej nie znoszą. Ja też ją mam i lubię, bo jest zawsze zdrowa, świetnie zimuje, obficie kwitnie nie robiąc łaski, a kwiaty wytrzymują nawet te afrykańskie upały. Owszem, mogłaby mieć większe kwiaty i pachnieć, ale przecież nikt nie jest doskonały.
A Bravo ma swoje prawa, bo to szczenię przecież. A jest tak słodki, że nawet jak coś zniszczy, czy kopie doły, to długo się na niego nie można gniewać. Przejdzie mu i mam nadzieję, że w przyszłym roku już będzie znacznie mądrzejszym pieskiem
Przerwa, bo jak zwykle brakuje uśmieszków.