Długo nosiłam się z myślą założenia własnego wątku, w którym mogłabym utrwalać moje zmagania z przeciwnościami, moje radości i porażki, aż wreszcie dziś nastąpił ten dzień, w którym postanowiłam zakończyć etap namysłu i przejść do kolejnego. Na forum trafiłam nieco ponad rok temu przypadkiem - szukając informacji na temat sposobów walki z namiotnikiem jabłoniowym. Śmiało mogę więc powiedzieć, że prawdą bywa powiedzenie, że "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło", bowiem gdyby nie ten problem - nie wiem, czy w ogóle zawitałabym w to miejsce.
Na pomysł kupna działki wpadł mój eM, który wiedział, że od zawsze marzyłam o własnym kawałku ziemi. Pomyślał, że będzie to także znakomity sposób na to, by pomóc mi w walce z depresją, z którą zmagam się od wielu lat. Jak pomyślał, tak też zrobił i któregoś pięknego dnia zawiózł mnie w miejsce, które okazało się sporym wyzwaniem - na małą, zaniedbaną i częściowo tylko ogrodzoną działkę. Nie wiedzieliśmy wówczas ani ja ani mój eM, ile pracy, wysiłku i nieprzespanych nocy z tego powodu przed nami...



Po intensywnych pracach porządkowych (zbieranie pozostawionych tam śmieci, przycinanie zdziczałych krzewów, karczowanie chorych i suchych krzewów i drzew) przyszedł moment na wgryzienie się w mocno zachwaszczoną i suchą gliniastą glebę. Nie było to łatwe zadanie, bowiem nie tylko sucha i twarda jak kamień glina stawiała opór, ale nie pomagały również zakopane w wielu miejscach śmieci, betonowe bloczki, pręty zbrojeniowe otoczone betonem itp. A wszystko to w najmniej spodziewanych miejscach.

Powstał w końcu niewielki warzywnik, który został nawieziony, podlany kupioną w sklepie wodą (na działce jej nie było) i obsadzony oraz obsiany roślinami.
Nasza radość jednak nie trwała długo, bo już następnego dnia okazało się, że w nocy przyszły dziki i zniszczyły wszystko.
Nie takiego początku mojej przygody z ogrodnictwem się spodziewałam.


Jak się potem okazało, ten jeden ogórek ze zdjęcia przeżył cudem. Pozostałe ogórki, zarówno te z sadzonek, jak i z siewu, fasolki szparagowe, kwiaty i cukinie zostały zeżarte, a to co pozostało - stratowane.
Cała działka zresztą została nieźle przeorana.
Priorytetem stało się więc w tym momencie ogrodzenie...
(cdn...)